czwartek, 29 marca 2018

Browar Fortuna- Miłosław warzy śmiało- Weizenbock z cascarą.

Uwaga, poniższy wpis będzie niecenzuralny i obrzydliwie szczery, ale blog jest 18+ tak czy siak bo alkohol więc w dupie to mam.
Pan Marcin Ostajewski (mam nadzieję że mnie do sądu nie poda za ujawnianie danych osobowych ale i tak se każdy może znaleźć w internetach o kogo chodzi) jest doskonałym przykładem co może się stać jeśli odpowiednią chociaż nieodpowiedzialną osobę damy na odpowiednie stanowisko.
Na przykład wprowadzi duży browar regionalny into krafty. Cuda panie. Do tego pokonał raka, ma koty, bawi się w Omnipollo (na szczęście trochę dalej od kadzi póki co, chodzi mi o kooperację z Deer Beerem) i prawdopodobnie nie zlasował mu się jeszcze mózg od dennego poziomu humoru Jepiwki Premium. Jak tak dalej pójdzie to po trzech dniach wyjdzie z grobu i zmieni wodę w piwo...

No i przy okazji zrobił z browarem regionalnym to co zawsze chciałem żeby zrobił jakiś browar kraftowy. Pojechali z koźlakiem jak ursus po koleinach.
No dobra, na razie tylko weizenbock, także to tak jakby się spuszczać nad tym że Polacy awansowali na euro jak byli gospodarzami, ale zawsze to na euro zagrali. Wiem, chujowe porównanie, nie mam lepszego.

Wracając do tematu, znaczy piwa. Dowalili do wspomnianego wyżej Weizenbocka cascarę i kawę. Zajebiście. Od razu, jako fachowiec sprzed komputera wytłumaczę co można było zrobić lepiej: kawa to jakaś przepalona lura, nieporozumienie, nie wiem co to ma być, w dzisiejszych czasach się bierze jasno paloną kawę wysraną przez koczkodana, tuloną do piersi przez azjatki i parzy się ją rękami mistrza alternatywnego parzenia kawy metodą tak alternatywną i tak wyciągniętą z jakiegoś zadupia na borneo jak się tylko da. Aeropress już passe jakby co.
I oczywiście mogli dać double barrel age, a najlepiej to jeszcze kawę barrel age też. I kalosza barrel age. To tak na przyszłość.
A na poważnie- z jasnopaloną kawą z aeropressu, taką w pizdiec owocową, full brzoskwiń itp, i wyleżakowane w beczce po białym winie... Oj byłby sztos na miarę Tap X. Już tą ambrozję czuję.

Dobra, teraz część dla ludzi zainteresowanych z jakiegoś powodu jak to smakuje. Tych leniwych. Tym mniej leniwym polecam kupić i spróbować, a recenzję dla nich skrócę do "dobre".
Zdjęcie użytkownika Michał Mamica.
Browar Fortuna- Miłosław warzy śmiało- Weizenbock z cascarą.

Mamy zatem do czynienia tutaj z piwem mętnym o barwie bardzo ciemnego bursztynu, i pianie jakże obfitej spowodowanej laniem spod sufitu.

Aromat nietuzinkowy, zawierający wszystko co obiecuje etykieta (poza kaloszem)- przede wszystkim mocno palona kawa, taka klasyczna lura de lur, chociaż nie bardzo mocno zaparzona, nie dominuje całego zapachu. Mamy wyraźne nutki goździka, przypieczone ciasto (biszkopt tudzież olejowiec), następnie trochę nut cascary (te łupinki kawowe kojarzą mi się w zapachu z suszonymi owocami wiśni, śliwek, żurawiny) i na końcu gdzieś słodsze estry owocowe- można nawet śmiało założyć że banan.

W smaku początek należy do klasycznego weizenbocka, mamy słodkie i leciutko kwaskowe piwo, biszkopty i chlebek płynnie przechodzą w przejrzałego banana ze sporą ilością goździków, następnie nadchodzi posmak wiśni i suszonych jabłek (cascara) oraz przyjemna dawka kawy z niewielką ilością goryczki na finishu.

Ciało umiarkowanie pełne, dosyć wysoko wysycone. Klasyka weizenbocków.

Cóż mogę powiedzieć na koniec, piwo wyszło bardzo ciekawe i mi konkretnie smakuje. Piłbym więcej. Przypuszczam że zawiera sporo kofeiny (nogi mi zaczynają same chodzić pod biurkiem). Marcin, teraz się już nie wykręcisz. #MirabelkaDBA #Wrzućkalosza #Marcinmusisz

środa, 21 marca 2018

Browar Perun- Bock, BIPA, Lager

Do tego wpisu niejako zainspirował mnie piwowar browaru Perun, pozdrawiam serdecznie. A raczej kilka facebookowych dyskusji na temat tego dlaczego niektóre piwa się nie sprzedają. Najpierw chodziło bodajże o Black IPA oraz przy okazji dyskusja zahaczyła o stouty; ostatnio znowu temat zszedł na koźlaki oraz bittery.

Cóż, Black IPA przeżywało w Polsce swój rozkwit z dwa lata temu, kiedy co chwila ukazywała się jakaś nowa Black IPA. Niestety, mit czarnego piwa które smakuje i pachnie jak jasne mam wrażenie upadł, i pomimo że pozostały na rynku ze dwie pozycje do których wracam namiętnie jak do dawnej kochanki (blackcyl z browaru Trzech Kumpli oraz black bicz z browaru Solipiwko- o ile ta druga pozycja w ogóle jest dostępna), to faktycznie ostatnimi czasy niewiele tego typu piw było widocznych na rynku, może poza świetnym czarnym american ale od Rockmilla. Czemu? Cóż, większość piw albo było raczej american stoutem niż black IPA, albo połączenie popiołu, żywicy oraz cytrusowego albedo bez żadnego balansu totalnie psuło przyjemność z picia.

czwartek, 15 marca 2018

Browar Golem- Double Dybuk Laphroaig BA (Imperial Rye Porter 10%abv)

Browar Golem- Double Dybuk Laphroaig BA (Imperial Rye Porter 10%abv)




Czarne piwo z gęstą, beżową pianką. 

Ojoj :) Aromat to beczka po Laphroaig pełną gębą, tona mocnego torfu, szpitala, jodyny, palonych bandaży, świeżego asfaltu i przypalonych kabli, a to okraszone dobrą gorzką czekoladą, idealne połączenie. Pod spodem bardzo delikatne i słodkie nuty, aksamitnej mlecznej czekolady i słodziutkich czerwonych owoców w alkoholu.

Piwo zdecydowanie dla fanów whisky z Islay, torfu, płynnego asfaltu i nafty. Mniam!



W smaku bardzo delikatna kwaśność i dyskretna ostra nuta żyta, niewielka słodycz z lekkim posmakiem mlecznej czekolady, minimalna wisienka a potem zaznaczona goryczka i intensywny torf połączony z gorzką czekoladą. Łączyliście kiedyś whisky z Islay z czekoladą 80+% kakao? Idealnie tak smakuje finish.

Gęste, pełne ciało, z minimalnym tylko wysyceniem i pięknie ukrytym alkoholem. Długi finish, piwo oczywiście do sączenia.

Cóż, piwo idealnie skrojone, oferuje wszystko co widnieje na etykiecie- mamy tutaj intensywny, ciężki, świetnie skrojony imperialny porter, z wyczuwalnym wpływem żyta- zwłaszcza jeśli chodzi o gęste ciało- oraz potwornie intensywną beczkę po laphroaig.