wtorek, 24 października 2017

Browar Marcel- Brainstorm, Deadline Stout

"Ciemne, słodkie i kawowe. Na długie wieczory."

Brainstorm- Milk Stout- Browar Marcel

Nazwa jak zwykle nawiązuje do korpomowy, a na etykiecie jak zwykle są rysunki robione przez lubianą przeze mnie Kobietę Ślimaka vel Ilą z Chatolandii (jeśli nie znacie to polecam zgooglować chatawujafreda).
Jeśli chodzi o parametry to mamy 16% ekstraktu, 5,0 % abv oraz IBU 30.

Piwo mętne (chociaż nie zdążyło się u mnie ustać), barwa ciemnego brązu... dobra, wygląda jak płynna czekolada. Piana beżowa, drobna, ale błyskawicznie redukuje. Testuję nową szklaneczkę, pianie raczej nie sprzyja, ale i tak bez szału pod tym względem.

Aromat:
Bardzo mleczny, śmietankowy wręcz. Pachnie jakby w kotle zamiast laktozy wylądowało mleko. Nieco specyficznie. Do tego czekolada, sporo czekolady. Mlecznej, słodkiej czekolady. Jakby wąchać na raz w stojących obok siebie kubkach tłuste mleko i czekoladę. Trochę jakby minimalna wisienka, są skojarzenia z tymi czekoladowymi pierniczkami.
Fajny aromat, przyjemny, ta nuta mleczna taka specyficzna. Zabrzmi to paradoksalnie, ale to pachnie takim świeżym mlekiem jakby prosto z udoju, i jest w tym coś specyficznego.



Smak:
Wyraźna słodycz, ona tutaj dominuje. Delikatna kwaskowość, taka w lekko wiśniowym wydaniu. Umiarkowana goryczka, raczej w stronę kakao chociaż odrobinę chmielu się w niej na początku przebijało. Ale przede wszystkim to ta mleczno-czekoladowa słodycz z dodatkiem karmelu. Słodkie, czekoladowe latte, przełamane kapeńką cierpkiej wiśni.

Ciało:
Piwo pełne i gładkie. Do tego dosyć nisko wysycone. Klasyka milk stoutów. Pije się szybko, łatwo i przyjemnie.

Overall:
Bardzo klasyczny milk stout. Nic dodać nic ująć. Kilka charakterystycznych motywów, ten zapach świeżego mleka (WTF?), tak często spotykane w milk stoutach cierpkie przełamanie od palonych słodów- tutaj stosunkowo delikatne. Lekko chmielowa goryczka (oczywiście z przyjemnymi palonymi akcentami).
Znowu piwo uwarzone, za przeproszeniem, "bez wyjebki", wygląda, pachnie i smakuje jak dobry milkstout.
Czyli dobrze. Polecam.

Deadline Stout- Dry stout- Browar Marcel

Dobra, kilka słów o drugim piwie z browaru Marcel, które piję po raz drugi, z tym że jest to również już druga warka tego piwa o ile dobrze się orientuję. Miałem recenzować, wypiła mi się już połowa, to może zacznę póki jeszcze coś zostało.

Piwo w szkle czarne, piana beżowa, znacznie bardziej obfita niż na Brainstorm, drobna, dłużej zostaje, znaczy szkło.

Aromat:
Zasadniczo jest tutaj mocna, wspólna nuta z Brainstormem. Czuć że to wyszło spod jednej ręki. Mocna czekolada, i to taka mleczna aż. Do tego karmel, kakao, leciutka nuta żywicy chmielowej. I przede wszystkim: czekoladowe pierniczki!

Smak: Tutaj fajnie, słodycz minimalna, lekko kwaskowy, wytrawny, ciut wiśniowy może posmak, a potem umiarkowana, lekka wręcz goryczka. I kakao. Popiół. Gorzka czekolada. Momentami przebija żywica, trochę chmielu, nie na tyle żeby był to "american stout", ale wystarczająco żeby chmiel poczuć. Uczciwie rzecz ujmując, przez pierwszą szklankę i połowę drugiej robiło mi to piwo dobrze, pod koniec, z uwagi na wyższą kwaskowość i mniejszą paloność niż w pierwszej warce, delikatnie zaczęło męczyć.

Ciało: lekkie jak na stout, wytrawne, ale gładkie piwo. Wysycenie średnie.

Overall:
Trochę się tutaj pozmieniało w porównaniu z pierwszą warką. Nie tak charakternie kakaowo, jest bardziej kwaskowe, wiśniowe. Nadal raczej wytrawne. Wyżej wysycone mam wrażenie.
Co się nie zmieniło? Ano to że piwo nadal pachnie świetnie, nieźle smakuje, i tak jak chyba wszystkie piwa z browaru Marcel jest świetnie pijalne. No dobra, może w tej warce pod koniec nieco już zaczyna się budować z czasem ta kwaskowość, na samym końcu piwo już lekko męczy. Ale nadal bardzo solidny Dry Stout.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz