środa, 22 lutego 2017

Browar Okrętowy- Steamer, Langskip

Jakiś czas temu zwrócił na siebie moją uwagę z tego co wiem dosyć młody na polskiej piwnej mapie Browar Okrętowy. Zwrócił ją piwami w dosyć nietuzinkowych stylach. Kiedy więc trafiłem na buteleczki w sklepie to buteleczki trafiły do mojej kolejki do wypicia, naturalna kolej rzeczy. Niestety, czekały dosyć długo na swoją kolej, około dwa miesiące. Moja wina, moja wina. Ale oto nadeszła ta chwila, kiedy niczym wyczerpany życiem petent po dwóch tygodniach stania w kolejce w skarbówce trafią do mego pokala.

Steamer- "Piwo Parowe- Dumpfbier"- Browar Okrętowy

Hm. Nietuzinkowe style. Patrząc na etykietę, pierwsze skojarzenie ze Steamerem to było Steam Beer, czy raczej California Common (nazwa Steam Beer jest zastrzeżona przez Anchor Brewing).
Ale nie. Otóż nie. Chociaż na etykiecie widnieje nazwa "piwo parowe", to nie chodzi o California Common, a o Dampfbier. Niemiecki styl który, z tego co doczytałem z zagranicznych źródeł, kiedyś (przed drugą połową XIX wieku) był dosyć popularny. Głównie w Bawarii i przy granicy z Czechami. Warzony tylko z jęczmienia, natomiast fermentowany w 21*C standardowymi drożdżami do piw pszenicznych. Minimalnie tylko nachmielony. Nazwa "piwo parowe" ponoć wynika z faktu, że podczas bardzo intensywnej fermentacji na powierzchni non stop tworzą się pęcherzyki, co daje złudzenie że piwo się gotuje.


Skąd taka dziwaczna receptura? Region w którym to piwo było warzone był ekstremalnie ubogi. Pszenica była zbyt kosztowna aby użyć jej do piwa, dobrej jakości chmiel z regionu Hallertau również, używano więc jęczmienia i tańszego, niskiej jakości lokalnego chmielu. Z uwagi na konieczność dokładnej kontroli temperatury podczas fermentacji drożdże dolnej fermentacji też raczej nie wchodziły w rachubę. Styl wymarł wraz z rozpowszechnieniem się kolei oraz wzrostem gospodarczym na początku XX wieku.

Wielkie brawa dla browaru Okrętowego za odkopanie tak unikatowego stylu piwa.

Pierwszy niuch: Słodkie, słodowe nuty mieszają się z odrobiną fenoli (czyli jakby wynikało z opisu stylu wszystko na swoim miejscu). Jest lekki jakby cytrusowy aromat, ale definitywnie od drożdży.

Barwa bursztynowa, piwo klarowne, ładna czapa białej, puchatej piany, powoli opada zostawiając piękne firanki na szkle. Bardzo ładne piwo.

Aromat:
No pachnie to nietuzinkowo. Zwłaszcza jak na dwunastkę. Bardzo słodki karmel, ale też nuty a la daktyle, suszone figi. Tego to się w lekkim piwie nie spodziewałem. Do tego lekko przyprawowe, goździkowe nuty. Lekko pieprzowe nawet. Oryginalny, przyjemny zapach. Troszeczkę skojarzenia z Schopsem nie wiem czemu. Albo wiem czemu- taki unikatowy, przyjemny, słodowy aromat.

Smak i odczucie w ustach:
W pierwszym łyku minimalna słodycz, lekka kwaskowość. Od razu zwraca uwagę wysokie wysycenie, chociaż nie jest nieprzyjemne. Ciało średnie.
Delikatne nuty chlebowe, karmelowe, biszkoptowe, czyli generalnie bardzo fajnie zrobiona jeśli o stronę słodową chodzi dwunastka, do tego mamy wyraźne kwaskowe a la cytrynowe nuty i jeszcze bardziej wyraźne nuty pieprzu, odrobinę goździka. Ale przede wszystkim pieprzu. Czyli fenole od drożdży do piw pszenicznych.

Overall: Dobre, łatwe, przyjemne, mega sesyjne piwo. Mógłbym pić litrami. Fajny, oryginalny aromat, przyjemnie pikantne na języku. Może to boleśnie zabrzmi, ale mam takie uczucie jakbym trafił na opus magnum jasnego lagera w tym momencie. Bo naprawdę jest przyjemne, orzeźwiające, nie jest wymagające ale sporo tutaj zarówno aromatu jak i smaku. Świetne, lekkie piwo stołowe.

Wykonaniu też nie mogę nic zarzucić. Bardzo dobrze skomponowane piwo, bardzo przyjemna strona słodowa, bardzo wyraźny, ostry, fenolowy (w kierunku pieprzu nawet bardziej niż goździków), orzeźwiający charakter drożdży. Świetna kompozycja.
Obok Schopsa nowy faworyt wśród lekkich piw słodowych. Wielkie brawa za to piwo dla Browaru Okrętowego. Wiadomo, piwo lekkie, więc nie ma może warunków do kopania dupy, ale na mnie naprawdę zrobiło wrażenie po miesiącu przepijania RISów, bałtyków i barley wineów NE IPAmi. I to pomimo że dwa miesiące czekało w temperaturze pokojowej na swoją kolej.

Langskip- Gotlandsdricka- Browar Okrętowy

Gotlandsdricka (na etykiecie widnieje Gotlandricka, podczas gdy w opisie jest już poprawna forma)- starodawny styl piwa, słodki, słodowy, lekko wędzony, doprawiony jałowcem. Styl mocno pokrewny z Sahti. Ponoć bardzo zbliżony do napoju popularnego w Skandynawii w czasach wikingów.

Gotlandsdricke z Piwoteki było rewelacyjne, więc oczekiwania wobec tego piwa również są spore.

Pierwszy niuch:
Jest słodko, lekko bananowo, póki co wędzonki nie czułem, lekka pikantność jałowca.

Piwo mętne, miedzianej barwy. Piana gęsta, minimalne pęcherzyki wysoka na ponad palec, genialna. Powoli ścieka po szkle i redukuje w umiarkowanym tempie.

Aromat:
Słodko, słodowo, bananowo. Czuć dużo delikatnego karmelu, banana, biszkoptu w miodzie. Wszystko pięknie podkreślone ostrą nutą jałowca. Jest też taka delikatna kwaskowość, połączona z chlebowymi nutami, kojarząca się z kwasem chlebowym. Brakuje mi tutaj jedynie wędzonki.

Smak:
Spora słodycz, umiarkowana goryczka. Mocne nuty karmelu i lekkie melanoidyny walczą o palmę pierwszeństwa z wyraźnym, przyprawowo-iglastym posmakiem jałowca. Bardzo lubię tą przyprawę, tak swoją drogą. Na finishu przewijają się estry owocowe, trochę takich jakby jabłkowych, oraz delikatna słodycz a la banan. Nawet momentami skojarzenia zahaczające o pomarańcze i tego typu sprawy. Brakuje mi tu wędzonki, to piwo aż się prosi o to żeby ona była tu obecna. Ten mocny profil słodowy w połączeniu z jałowcem.

O. Spojrzałem na etykietę i zauważyłem że Browar Okrętowy użył drożdży Kveik do uwarzenia tego piwa. Wow. Zapewne stąd te estry na finishu.

Ciało: dosyć pełne, wysycenie żywe, dosyć wysokie, budzi skojarzenia z kwasem chlebowym. Czuć ciężar piwa, natomiast ponad 7% alkoholu bardzo dobrze ukryte.

Overall:
bardzo dobre, ciekawe piwo. Specyficzny smak, dosyć ciężki, okraszony jałowcem, na pewno nie każdemu podejdzie. Mi pasuje, i to bardzo. Brakuje mi jednak tutaj wędzonki, myślę że idealnie by współgrała z jałowcem, i równoważyła ciężką słodycz, która tutaj pochodzi zarówno od słodów, jak i od drożdży które dołożyły swoje trzy grosze, przez co piwo jest jednak delikatnie zamulające.

Tym niemniej, jest to naprawdę bardzo, bardzo smaczny napitek, unikatowy styl, unikatowe połączenie smaków i aromatów. Muszę przyznać że jestem cholernie ciekaw tak rzadkich, historycznych stylów piwa, Browar Okrętowy idealnie więc swoimi piwami wstrzela się w mój gust i moje zacięcie do szukania czegoś ciekawego. I muszę przyznać że robią to naprawdę solidnie, piwa mają naprawdę wysoki poziom. Owszem, trochę mi w Gotlandsdricke brakuje wędzonki, zresztą historycznie powinna ona być obecna, ale to jest już też takie trochę "jest świetnie, ale mogłoby być jeszcze lepiej".

Może dlatego że browar się tak świetnie wstrzelił w moje gusta, może przez oryginalność piw, ale chyba przede wszystkim dlatego że mi te piwa bardzo mi smakowały, muszę napisać że tak dobrego debiutu browaru u mnie na blogu jeszcze nie było. Brawo dla Browaru Okrętowego, zdecydowanie będę polował na kolejne butelki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz