wtorek, 16 maja 2017

Browar Kingpin- Cherokee Blues

Dawno, bardzo dawno nie było u mnie piwa z browaru Kingpin. Z że tak to ujmę "pierwszej serii" udało się spróbować wszystkich, również większości piw leżakowanych w beczkach. Natomiast od kiedy ukazała się "seria klasyczna" (albo Kingpin Stories)- jakoś te piwa nie trafiły do mojego zapasu. Może dlatego że nie było bekonu na okładce?

Cherokee Blues to klasyk piwnej rewolucji, czyli AIPA. Nowy styl okładki... chmielenie Centennial, Amarillo, Citra, Cascade, czyli bardzo klasycznie jeśli nie liczyć kolejności.

Cherokee Blues - American IPA- Browar Kingpin

Pierwszy niuch:
Owocowo, cytrusowo, grapefruitowo, czyli to co w IPAch wszyscy kochamy- owocowy aromat z chmielu.

Jasno bursztynowe piwo, lekko mętne. Piana na ponad jeden palec, zbita, gęsta, biała. Ładny lacing, najpierw piękna koronka, potem po każdym wzięciu łyka gęsta piana ścieka po szkle.

Aromat:
Najpierw mi buchnęło ze szkła mega cytrusami, agrestem, pomelo, grapefruitem... a potem mi się zapach schował. Nadal są cytruski, lekki biszkopt do tego, odrobina mokrego ziarna. Potem taki zapach kojarzący mi się z galaretką owocową. Jakąś taką cytrynową. Pierwszy niuch był mega, a teraz zrobiło się tak sobie.



Smak i odczucie w ustach:
Lekka słodycz, bardzo mocna aaaaaale fajna goryczka. Oj to siadło. Mega posmaki cytrusów i owoców, natomiast na finishu, już po albedo cytrusowym (to białe ze skórki) nagle trochę z dupy pojawia się melanoidyna, ciut karmelu, takie wiecie, opiekane motywy okraszone delikatnym masełkiem. Zaskakuje to o tyle że pojawiają się w dokładnie odwrotnej kolejności niż powinny. I po pierwszym łyku już się więcej za bardzo nie pojawiają, zostaje tylko lekki biszkopt z minimalną ilością maślanego karmelu. I lekka nutka miodu, ale bardzo lekka, i takiego fajnego miodu, raczej kwestia słodu a nie utlenienia.
Za to owoców jest dużo. I fajnych. Nie wiedziałem że ten zestaw chmieli potrafi dać żółtego melona. A dał ewidentnie. W sumie ten owoc dominuje w posmakach. (Oczywiście słowa posmak używam tu jako angielskiego flavours, a nie aftertaste).
Swoją drogą, zmieniam zdanie odnośnie smaków. Słodycz co najmniej średnia, a goryczka nie aż tak przytłaczająca jak po pierwszym łyku, ale nadal mocna, czysta, krótka. Bardzo dobra.

Dobra, przejdźmy w końcu do odczucia w ustach. Piwo dosyć gładkie, jeśli chodzi o ciało to siedzi okrakiem gdzieś w środku- ani zbyt pełne, ani zbyt wytrawne, chociaż może z lekkim wskazaniem na słodycz i pełnię. Pijalność naprawdę dobra. Nie to żebym wypił duszkiem, chociaż na upartego by się dało, ale chce się wziąć kolejny łyk, ba, robię to niemal odruchowo, przez co ponad połowa butli mi zniknęła w tym momencie. A ja nie należę do szybko pijących osób.

Overall:
No i czas na podsumowanie. Piwo wygląda dobrze, piana się zachowuje świetnie, chociaż u mnie to nigdy nie jest argument czy piwo polubię czy nie, w końcu nie postawię sobie pokala z piwem na półce. Aromat mnie trochę zawiódł, po pierwszej eksplozji owoców i rześkości która zachwyca nagle zostajemy z zapachem który mnie nie zachęca do tego żeby niuchać to piwo w nieskończoność- jest tam jakaś zamulająca, lekko fałszywa nuta, trochę kojarzy mi się z mokrym ziarnem, trochę z masłem, może być wypadkową tych dwóch. Nie jest to jednoznacznie wadliwy aromat, nie odrzuca, ale po prostu nie zachęca żebym siedział i sobie to piwo wąchał.

Smak to już inna bajka. Bardzo smaczna, świetnie skrojona amerykańska IPA, pokazuje o co w tych piwach chodzi. Nawet dosyć słodka jak na Kingpina, natomiast goryczka mocna, czysta, krótka. Balans bardzo dobry, oczywiście jak to w IPA goryczka dominuje, ale słodyczy jest wystarczająco żeby picie było bardzo przyjemne. W pierwszym łyku dziwne było to uderzenie przypieczonymi nutami, ale potem już się nie pokazało, dzięki temu piwo jest rześkie, owocowe, nie zamulające.

Pije się to świetnie i szybko (oczywiście jeśli ktoś przywykł do konkretnej goryczki), przy 7% alkoholu oczywiście to może stwarzać pewne problemy, ale taki jest charakter IPA.

Także bardzo smaczne IPA, jeśli będzie lepiej pachniało to się zakocham. A już teraz nieśmiało się rumienię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz