piątek, 26 maja 2017

Pracownia Piwa- Pooka Jameson BA & Jameson (black barrel, triple distilled)

Jameson Black Barrel
No cóż. Impreza z okazji premiery Pooka, porteru bałtyckiego uwarzonego przez Pracownię Piwa i leżakowanego w beczkach po whisky Jameson była dosyć gruba, zważywszy na to że w tym samym czasie w Krakowie odbywał się BeerWeek Festiwal. Pomimo tego TapHouse, a przynajmniej okolice baru wypełniony był znanymi z widzenia i nie tylko twarzami.
Niestety nie mogłem posiedzieć zbyt długo, i serce mi się lekko kraje z tego powodu, ale cóż, jakoś na to całe piwo zarobić trzeba ;)

Pozytywnych emocji dostarczyło dodatkowo spotkanie przypadkowe piwowara Cloudwater Brew, który akurat był w Polsce na wakacjach i z którym udało się zamienić kilka słów- co zabawne, dopiero z rozmowy dowiedziałem się że jest piwowarem rzeczonego browaru.

Drugą postacią z którą na pewno wartałoby dłużej kiedyś przy jakiejś okazji porozmawiać był przedstawiciel Jamesona w Polsce, którego musiałem oczywiście zapytać dlaczego w Black Barrel jest kokos i wosk pszczeli (o tym później) oraz dlaczego nie było Jamesona Caskmates. Cóż, Jameson nie chciał aby ludziom się te dwa projekty (piwo leżakowane w beczce po Jamesonie oraz Jameson leżakowany w beczce po stoucie) myliły. Niestety, piwo leżakowane w beczce po Jamesonie jest raczej projektem jednorazowym, i beczki raczej nie będą ponownie używane do leżakowania potem w nich whisky. Szkoda.

Przejdźmy zatem do tego co próbowałem.

Jameson Black Barrel- jak dowiedziałem się z rozmowy, Jameson Black Barrel jest leżakowana w podwójnie wypalanych beczkach po bourbonie, a dużą część destylatu produkuje się z kukurydzy. Nie jestem specjalistą od whisky w żadnym wypadku, ale po pierwszych nutach, nieco ostrych owocach oraz słodkim toffe zaatakował mnie wosk pszczeli oraz zapach suszonego kokosa. Do tego niezwykle słodka whisky. Bardzo smaczna.

Pooka- pierwsze wrażenia, próbowane z kranu- gładziutki, niesamowicie czekoladowy, bardzo dużo czekolady, kakao, ale wyraźnie zaznaczona beczka, mokre drewno, czuć destylat, chociaż nie dominuje w smaku. Dobrze ukryty alkohol.

I na spokojnie, w domu:

Pooka- Porter Bałtycki leżakowany w beczce po Jameson whisky- Pracownia Piwa

Pierwszy niuch:
Niezwykle bogaty, czekoladowy, lekko kawowy, z bardzo subtelną nutą destylatu.

Piwo czarne, nieprzejrzyste, z niewysoką, drobniuteńką, brązowo-beżową pianką.

Aromat:
Wow. Niestety warunki "barowe". jakkolwiek bym uwielbiał siedzieć w niektórych lokalach za barem, po prostu nie pozwalają na skupienie się na piwie. A jest petarda.
Gorzka czekolada, niesamowicie apetycznie i intensywnie pachnąca, wpadająca już w zapach stricte kakao, komponuje się tutaj z wspaniałymi, miodowo- owocowymi nutami. Czekolada po chwili przechodzi w ciemno paloną kawę, czuć sam destylat, subtelnie ale przyjemnie, i słodkie nuty owocowe, wisienki, brzoskwinie. Złożony, genialny zapach.

Smak i odczucie w ustach:
Od lewej: Pooka z kranu, Pooka w butelce,
Jameson Black Barrel
Średnia słodycz i umiarkowana, bardzo palona, kakaowa goryczka.
Lekkie rozgrzewanie od alkoholu i minimalnie wyczuwalny na podniebieniu destylat.
To piwo to czekoladowe królestwo doprawione odrobiną irlandzkiej whisky. Najpierw atakuje nas czekolada, na początku mleczna, potem deserowa, potem mamy nuty pochodzące od beczki, specyficzne, dosyć owocowe, na końcu znowu deserowa czekolada przechodzi z kolei w gorzką, dołącza do tego kawa.
Specyficzny ale przyjemny jest ten posmak destylatu. Nie jest to słodkawo-mdła bourbonowa wanilia i kokos, nie jest to też skórzana, rodzynkowa i winna beczka po sherry, minimalna nuta wanilii w aromacie może się przewija, ale w smaku... jakby toffee, miodek, owoce...  Bardzo ładnie uzupełnia profil trunku.
Piwo nisko wysycone, pomimo posmaku destylatu i lekkiego rozgrzewania alkohol ani odrobinę nie szczypie. Piwo pełne, gładkie, o niesamowicie długim finishu.

Overall:
Cholerka, pite z kranu było trochę inne. Również niesamowita czekolada, ale też lekka cierpkość jakby, więcej mokrego drewna. Teraz, pite na spokojnie, jest wręcz niesamowite. Rewelacyjnie czekoladowe, sporo kawy, specyficzny ale bardzo przyjemny i świetnie wpasowujący się w profil piwa destylat. Pewnie jako zwolennik ortodoksyjnych porterów bałtyckich powinienem trochę pomarudzić że jak na ten styl brakuje trochę śliwek, czarnego chleba... No wysycenie po leżakowaniu w beczce to pomińmy. Ale nie będę marudził. Bo o ile w barze wydawało mi się po prostu dobre, to w domu, na spokojnie, to piwo naprawdę robi kolosalne wrażenie. A kiedy spojrzałem na cyferki- 20 BLG i 7,9% alkoholu... to muszę przyznać że w ciemno obstawiałbym minimum 24 BLG, tylko i wyłącznie na podstawie intensywności smaku i aromatu.
Jak dla mnie- rewelacja. Pyszne jest.

Jameson Triple Distilled

Nie mogę sobie odmówić przyjemności kropelki jeszcze tego trunku. Cóż, piłem go już, chociażby ostatnio z Marcinem w porównaniu z Jim Bimem, Lagavullinem 16 YO i whisky od J. A. Baczewski, ale tak na spokojnie, w warunkach domowych jeszcze się nie zdarzyło. Proszę uprzejmie wziąć pod uwagę że ja się na whisky nie znam.

Barwa jasnozłota. Trunek bardzo ładnie, powoli ścieka po szkle.

Aromat;
bardzo słodki, nieco owocowy. Ciężej na pewno tutaj wyodrębnić poszczególne nuty niż w piwie; natomiast podstawę określiłbym jako mieszankę miodu, toffee, wanilii i karmelu, w ten właśnie kolejności poszczególnych składników. Co ciekawe, kiedy piłem ostatnio, wyczuwalne były orzechy a Jameson wydawał się znacznie mniej słodką whisky; obecnie tych orzechów absolutnie nie czuję, są za to owoce, cytrusy, brzoskwinie, nie do końca dojrzały banan (wiecie, taki jeszcze kwaskowy). Chociaż cytrusy z kolei nie są absolutnie tak ostre jak np. w Blanton's Gold. (Ileż twarzy cytrusa można odkryć próbując różne alkohole).

Smak:
W smaku nadal nie jest tak słodko, czyli podobne wrażenie jak poprzednim razem. Za to posmak (angielskie flavour, czyli aromat w smaku) robi wrażenie, przynajmniej jak na tak (bez urazy, drogi Jamesonie) dostępną whisky: mamy tutaj mieszankę wanilii i miodu. Na finishu lekka owocowa kontra.

Od lewej: Jameson Triple Distilled
i Pooka Jameson BA z butelki.
Overall:
Kiedy piłem w barze, porównując cztery różne rodzaje whisky, Jameson mnie tak nie zachwycił i się tak nie "otworzył". Tutaj wrażenia zupełnie inne, chociaż jak najbardziej na plus. Nadal jednak szokiem wieczoru chyba pozostanie dla mnie niesamowity aromat wosku pszczelego oraz kokosa w Jameson Black Barrel. Świetna whisky.

Blend Pooka & Jameson
 No bo skoro już mam nalane, jak mógłbym nie pomieszać?

Około 20 ml Jamesona i 90 ml Pooka.

Aromat:
No i wspominałem że nie ma orzechów w whisky... no to teraz, w blendzie whisky i piwa, jest ich bardzo dużo. Czekolada już nie tak intensywna, jest na drugim planie, jest też wanilia i miód o whisky.

Smak i odczucie w ustach:
Tutaj robi się ostrzej i niestety mniej bogato. Przede wszystkim pojawia się wyraźny posmak alkoholu, czekolady jest mniej, w zamian odrobina wanilii, toffee, miodu- ale nie wynagradza to alkoholowego posmaku.

Overall: Pooka po leżakowaniu w beczkach po Jamesonie zawiera idealną ilość Jamesona. Dolewania nie polecam. Przetestowane w warunkach domowych.

PS pięknie dziękuję Pracowni i Jamesonowi za prezenty, i ostrzę sobie zęby na Jameson Caskmates. A żeby nie było aż tak pięknie to rozbiłem duże szkło z Pracowni (shit happens :( :( :( ). Coś w tym jest, że do tej pory jedyne szkła jakie rozbiłem to te z Pracowni Piwa :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz