wtorek, 30 maja 2017

Raisa Espresso- Browar Maryensztadt

Ach, piękny, duszny, burzowy, majowy dzień. Wolne. I nabrałem ochoty na bookpairing. Oraz, jako że dzień ciepły, to zupełnie logicznym jest że nabrałem ochoty również na słodkie, ciężkie, czekoladowo-kawowe piwo. Jako bookpairing lekki kryminał Lee Childa, na podstawie którego nawet nakręcono przeciętny film. Ale 9,99zł w biedronce na promocji, to jak tu nie kupić...

Raisa Espresso- Imperial Stout z kawą- Browar Maryensztadt

Podstawową wersję Raisy piłem już jakiś czas temu. Pachniało to świetnie, bo belgijskie drożdże dały o sobie znać w postaci żółtych owoców, a trzeba być chorym żeby nie lubić czekolady z brzoskwiniami i bananami. Smak też nawet był ok, chociaż już winny, kwaskowy; natomiast trunek był wytrawny i lekko alkoholowy. Zobaczmy jak się to piwo prezentuje po dodaniu do niego kawy...

Piwo czarne, nieprzejrzyste w niuchterku od Pinty. Piana ciemnobeżowa, drobna, nawet wysoka, zostaje gęsta kołderka na tafli. Ładnie to wygląda.

Aromat:
Przede wszystkim kawa, bardzo mocno palona, na popiół, faktycznie, włoskie esspresso. Potem przypalone ciasto czekoladowe. Następnie wiśnie. Nadal są takie bardzo delikatne estry od belgijskich drożdży, nuty jakby jaśniejszych owoców, jakby ktoś położył kawałeczek brzoskwini na spalonym pierniku. Ładnie to pachnie, apetycznie, kawowo i zachęcająco.

Smak i odczucie w ustach:
Jest słodko, jest lekka kwaśność, jest przyjemna paloność i mega kawa, jest zbyt wysokie wysycenie i lekki alkohol.
Przede wszystkim to wysycenie mi tu przeszkadza. Zbyt żywe, zbyt ostre do tak gęstego, oleistego piwa, kaleczy język i podniebienie i potęguje lekkie pieczenie alkoholu, które myślę że pozostałoby niezauważone gdyby to piwo było prawie płaskie.
Natomiast smak jest rewelacja. Najpierw słodycz i nuty kwaskowe, czyli karmel, czekolada, zarówno mleczna jak i deserowa, potem nutki owocowe, wino (i to trochę bardziej mi się kojarzy z ciężkim białym winem niż czerwonym), faktycznie, nadal są te jakby brzoskwinie, wiśnie. Potem wjeżdża paloność i kawa, mega przyjemna kawa, przypalony piernik (chodzi mi o ciasto czekoladowe, nie pierniczki korzenne) a nawet lekki popiół.

Overall:
Pierwsza Raisa świetnie pachniała, smak był ok, zawodziło ciało. Tutaj znowu świetnie pachnie, w smaku jest naprawdę dużo lepiej, trochę nadal zawodzi ciało- niestety, to żywe, ostre wysycenie z belgijskich drożdży średnio się sprawdza w tak ciężkich piwach.
Z drugiej strony w Raisie bardzo fajnie się wkomponowują te estry i kwaskowość od drożdży. W sumie to chyba bardziej mi smakuje niż Hypnos z browaru Olimp.
Pomimo że belgijskie drożdże i imperialne stouty według mnie nie bardzo idą w parze, tutaj browarowi Maryensztadt udało się zrobić naprawdę konkretne i przyjemne piwo.
Naprawdę smaczne. Odgazowałem trochę i wypiłem z przyjemnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz