wtorek, 14 marca 2017

Jopen/ Browar Stu Mostów- Polished Black Gold /Piwny Most #4

Tym razem polsko-holenderski piwny most. Jopen to obok De Molena oraz Emelisse jeden z trzech najlepszych craftowych browarów holenderskich. No dobra, jest też oczywiście browar Kees, no i nie możemy zapomnieć o trapistach z La Trappe. Ale jeśli nie top 3 to na pewno top 5 holenderskiego craftu. I to takie solidne top 5.

Razem z browarem Stu Mostów, dla którego to była chyba pierwsza kolaboracja poza swoim browarem (przynajmniej zagraniczna), uwarzyli polskie czarne złoto. Polished Black Gold to żytni porter bałtycki, 9,2% abv.

Polished Black Gold- Porter Bałtycki- Jopen/ Browar Stu Mostów

Pierwszy niuch: zaskakująco słodki w klimacie delikatnej, mlecznej czekolady z pralinek. Oczekiwałem czarnego, żytniego chleba kopiącego w nos. Ciekawie. Zobaczymy ze szkła.

W tumblerku piwo oczywiście czarne. Piana beżowo-brązowa, wysoka, drobniuteńka, i coś jej się nie spieszy żeby opaść o chociaż centymetr.

Aromat:
Ciężko na razie coś powiedzieć spod czapy piany, ale słodko, żytnio i owocowo. Pikantność od żyta jest wyraźna, ale nie ma na razie za bardzo tego efektu żytniego chleba (który był na przykład w rye ris od Stu Mostów). Raczej idzie sobie to spokojnie obok karmelowo-czekoladowej, delikatnej słodyczy, czekolada jak już wspomniałem w typie delikatnej, mlecznej z tych pralinek tak słodkich że aż zęby bolą.
Ach. Teraz po zamieszaniu, jak piana trochę opadła zostawiając piękną smugę dookoła szkła, wyszła przyjemna, świeżo palona kawa. Nadal intensywna nuta żyta.
Gdzieś mi się schowały słodkie wiśnie które były na początku w aromacie.
Ale pachnie to bardzo solidnie.

niedziela, 12 marca 2017

Browar Stu Mostów- Wrclw Barley Wine /Piwny Most #3

Trzecie piwo w tej krótkiej piwnej podróży przez Europę (bez ruszania dupy z domu). Barley Wine z browaru Stu Mostów, uwarzone z dodatkiem melasy trzcinowej. Wersja leżakowana w beczce (bodajże po bourbonie) ma być piwem festiwalu rumu. O ile czegoś nie pokręciłem.

WRCLW Barley Wine- Browar Stu Mostów

Pierwszy niuch:
Słodko, trochę karmelowo, trochę faktycznie melasa, cukier trzcinowy, lekkie nuty przejrzałych owoców.

Bardzo, bardzo, bardzo ciemny rubin, dojrzała wiśnia- mniej więcej ten kolor ma to piwo. Piana minimalna, beżowa, utworzyła się leniwie i nie przykryła nawet całej powierzchni piwa.

Aromat:
Pierwszy niuch ze szkła bardzo ciekawy, takie bardzo słodkie wino. Czerwone. Teraz suszone owoce (kojarzące się z figami), czuć też bardzo wyraźnie bardzo przyjemną słodycz a la cukier trzcinowy, rum, trochę rodzynki. Zapach ładny, słodki, "lepki", nie powalający może intensywnością, ale ciekawie przełamany tą lekką nutą czerwonego wina. Bardzo przyjemny.

piątek, 10 marca 2017

Browar Stu Mostów/Naparbier- Art.+11 /Piwny Most #2

Jako drugie z pięciu piw kooperacja pomiędzy browarem Stu Mostów oraz hiszpańskim Naparbier.
Jest to double cherry rauchweizenbock. Czyli pszeniczny, wędzony koźlak z dodatkiem przecieru wiśniowego, oraz słodu wędzono czereśnią. Bo zakładam że to "double" odnosi się do dwóch źródeł wiśni właśnie, w końcu piwo ma tylko 6,5% więc trochę mało jak na doppelbocka.
Na etykiecie czacha od razu budząca skojarzenia z Naparbier jeśli ktoś widział ich "standardowe" etykiety.

Art.+11- Double Cherry Rouchweizenbock- Browar Stu Mostów & Naparbier

Pierwszy niuch:
Wiśniowy, z takim charakterystycznym, chlebowo-drożdżowym kwaskiem, i bardzo wyraźną nutą banana.

Piwo gdzieś pomiędzy ciemną miedzią a jasnym mahoniem jeśli o kolor chodzi, delikatnie zmętnione. Piana niewysoka, beżowa, błyskawicznie redukuje się praktycznie do zera oraz syczy przy nalewaniu.

czwartek, 9 marca 2017

Naparbier- Avant-Garde (Belgian Strong Ale 2016) /Piwny Most #1

Browar Stu Mostów z Wrocławia uwarzył kolejne piwa kooperacyjne z zagranicznymi browarami- Double Cherry Rauchweizenbock z hiszpańskim Naparbier oraz porter bałtycki z holenderskim Jopen Bier. Ponieważ oprócz wspomnianych wcześniej kooperacji mam również piwa warzone "solo" przez każdy z powyższych browarów, utworzył się z tego bardzo ładny "piwny most". Także w tym tygodniu krótka kraftowa podróż po Europie- zaczynamy od piwnej Belgii warzonej w Hiszpani od Avant Garde, przez Wrocław, kończymy niespodziewanie w Holandii Hiszpańską Inkwizycją. Bo nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji. Zwłaszcza w Holandii.

Avant-Garde- Belgian Golden Strong Ale 2016- Naparbier

Pierwszy niuch- potężna słodycz ale też ostra kwaskowość. Ciekawe.

Piwo faktycznie złote, lekko opalizujące, wysoka, puchata, biała piana. Delikatnie zaczyna zdobić szkło. Bardzo ładna piana jak na piwo które ma 11%.

Aromat:
Dzikość, stajnia, funky, ale też bardzo przyjemne, bardzo słodkie nuty. Trochę kwach, trochę zakiszona kapustka. Do tego słodki biszkopt, delikatne, słodkie owoce, jakby banany, ale póki co zdominowane przez dziko-kwaśną stronę tego piwa. Ciekawe, bo Belgian Strong Ale to nie powinien być kwach. Z opinii na RB wynika że piwo się raczej zakaziło. Chociaż z drugiej strony, im bardziej piwo się ogrzewa, tym więcej cytrusa, słodkiej brzoskwini, nut typowo Golden Ale, a mniej kwacha. Bardzo ciekawe.

poniedziałek, 6 marca 2017

Bazyliszek- Sen o Warszawie (Nitro)

Jej! Bazyliszek butelkuje! Ja tam lubię ten browar, popierdolone podejście do tematu piwa zawsze mi poniekąd imponowało, a Yeti było jednym z najbardziej pojechanych piw ever. A poza tym chłopakom od czasu do czasu udaje się uwarzyć coś po czym unoszę z uznaniem brew do góry, jak Kaczka Trojańska czy ten ich gruit... no... nieważne. Albo Jelonki, bo ja bardzo lubię Sahti. Albo coś co uznaje powszechny aplauz, jak WWA swego czasu, i nawet ja muszę przyznać no... ok. A na całkowitą kaszanę nie trafiłem jeszcze, chociaż kilka piw, jak pancerna brzoza, po prostu nie trafiło w mój gust.

Bazyliszek zabutelkował na początek piwo które kiedyś piłem, i które nawet mi smakowało, ale oczekiwałem więcej. Pamiętam że było kurewsko waniliowo-mleczne jak na stout. Czyli Sen o Warszawie. Kakaowo-Waniliowo-Mleczny żytni stout. Czyli kurewska mleczność się wtedy z kranu zgadzała. Co ciekawe, info ze strony bazyliszka jest że wysycili skubańce piwo azotem. Na etykiecie nie ma natomiast o tym żadnego wspomnienia. Zaraz zobaczę czy to prawda w końcu z tym azotem, ale jeśli tak to muszę przyznać, cytując klasykę, że mają rozmach, sk...yny.

Sen o Warszawie- Nitro Sweet Stout- Browar Bazyliszek

Piana wysoka, zbita, tworzy się z pewnym opóźnieniem, aczkolwiek aż takiego efektu wow jak w guinessie nie ma. Ale jest naprawdę ładna, do tego znaczy pomału szkło. Samo piwo czarne. No ładne to jest.

niedziela, 5 marca 2017

Lodołamacz, Królowa Lodu- Browar Spółdzielczy, Cydr Lodowy Feat panna J.

Lodołamacz- Wymrażane double IPA- Browar Spółdzielczy

Piękne piwo. I pomijam tutaj już oczywiście piękną etykietę. Piękna, drobna, jasna piana, bursztynowe, opalizujące piwo. Śliczne, zwłaszcza piana.

Aromat:
Lekkie toffe, karmel, delikatnie mleczny, sporo również chmielu. Słodkie, likierowe owoce.

Smak i odczucie w  ustach:
Potężna słodycz, mocna, lekko łodygowa goryczka.
Zwraca uwagę potężna ulepkowatość, ciężar piwa, to jak bardzo likierowo ono jest.

Panna J.: Bardzo gęste, goryczkowe na końcu, czuć takie graefruity itp, ale nie są to klasyczne tropiki.

Faktycznie, są owoce, ale bardziej kojarzące się z kandyzowanymi czy utopionymi w syropie. Świeże, niemalże przejrzałe owoce wrzucone do syropu czy likieru. Na języku zostaje długi posmak mango i liczi.
Wysycenie jest niskie, a alkohol nieźle ukryty pod gęstością piwa oraz lekko żywiczną goryczką.

środa, 1 marca 2017

Imperial Black Kiss Sherry BA & Dead Romanovs Bourbon BA- Widawa

Dzisiaj na rozkładówce dwa imperialne stouty z browaru Widawa, oba leżakowane w beczkach. Pierwszy to 24 BLG i kolejna odsłona Imperial Black Kiss, tym razem leżakowana w beczce po sherry.

Imperial Black Kiss Sherry BA- Imperial Stout- Browar Widawa

Pierwszy niuch... hm... słodko, czekoladowo... trochę figi, trochę wino...

Kolejne śliczne piwo. Aksamitnie czarne, jak jakiś wypolerowany onyks. Piana niewysoka, śliczna, drobniuteńka, beżowa, powolutku sobie redukuje. Świetnie się odbudowuje do sporej kołderki i malutkimi plamkami znaczy szkło. No śliczne jest to piwo po prostu.

Aromat:
Kakao z lekkim orzechem, subtelna nuta gorącego asfaltu (skąd? nie wiem, Wild Black Kiss wędzone raczej nie było). Waniliowego szaleństwa tutaj nie ma, raczej tylko subtelne, mleczne muśnięcie. Za to są charakterne, ciemne klimaty. Kojarzące mi się ze skórą, czerwonym winem... o przepraszam, teraz wyszła wanilia. Ale taka fajnie połączona ze starym, wyschniętym drewnem. Taką drewnianą skrzynką na tabakę.
A teraz z kolei mamy kawę z mlekiem. Nie było tu kawy, ani grama. Wanilia też była schowana. A tu za kilkunastym zabołtaniem, jeb, kawa z mlekiem migdałowym. I kakao.
Robi to wrażenie. Złożony, mocny zapach. Co chwila coś innego.