Razem z browarem Stu Mostów, dla którego to była chyba pierwsza kolaboracja poza swoim browarem (przynajmniej zagraniczna), uwarzyli polskie czarne złoto. Polished Black Gold to żytni porter bałtycki, 9,2% abv.

Polished Black Gold- Porter Bałtycki- Jopen/ Browar Stu Mostów
Pierwszy niuch: zaskakująco słodki w klimacie delikatnej, mlecznej czekolady z pralinek. Oczekiwałem czarnego, żytniego chleba kopiącego w nos. Ciekawie. Zobaczymy ze szkła.
W tumblerku piwo oczywiście czarne. Piana beżowo-brązowa, wysoka, drobniuteńka, i coś jej się nie spieszy żeby opaść o chociaż centymetr.
Aromat:
Ciężko na razie coś powiedzieć spod czapy piany, ale słodko, żytnio i owocowo. Pikantność od żyta jest wyraźna, ale nie ma na razie za bardzo tego efektu żytniego chleba (który był na przykład w rye ris od Stu Mostów). Raczej idzie sobie to spokojnie obok karmelowo-czekoladowej, delikatnej słodyczy, czekolada jak już wspomniałem w typie delikatnej, mlecznej z tych pralinek tak słodkich że aż zęby bolą.
Ach. Teraz po zamieszaniu, jak piana trochę opadła zostawiając piękną smugę dookoła szkła, wyszła przyjemna, świeżo palona kawa. Nadal intensywna nuta żyta.
Gdzieś mi się schowały słodkie wiśnie które były na początku w aromacie.
Ale pachnie to bardzo solidnie.