piątek, 13 maja 2016

Krakowskie Śniadanie (Pracownia Piwa), Kahaki (Szpunt), Australian Weizenbock (doctor Brew)- "Prawie po dacie"

Kahaki
 Proszę Państwa, dzisiejszym odcinkiem zaczniemy serię eksperymentalną "prawie po dacie", czyli piwa które z uwagi na krótki okres do końca terminu przydatności do spożycia zostały przecenione w sklepie, piwa które jechały zza oceanu zbyt długo aby móc je rzetelnie ocenić, jak również piwa które po prostu zbyt długo czekały na swoją kolej u mnie w barku. Piwa te nie zostaną poddane końcowej ocenie, co najwyżej napomknę o ich pijalności bądź niepijalności i efektach ubocznych długiego czasu leżakowania na półce/na statku/w barku. Z oczywistych względów mocne piwa którym leżakowanie służy nawet pite znacznie po terminie przydatności do spożycia do tego programu się nie wliczają.
Proszę zapiąć pasy, jedziemy.


Kahaki-Browar Szpunt
New Zealand IPA.
Data ważności do 21.05.2016

Lekko opalizujące piwo, barwa w zależności od grubości szkła waha się od słomkowożółtej do miodowego bursztynu. Piana biała, dosyć obfita, puchata, ładnie koronkuje i przykrywa całe piwo dosyć długo (zapewne swój udział w tym ma IPA glass).

Aromat: Jogurt brzoskwiniowy? Albo truskawkowy? bardziej brzoskwiniowy. Taki słodki, lekko chemiczny, minimalnie mleczny aromat jaki pamiętam z jogurtów owocowych w czasach kiedy jeszcze je jadałem. Generalnie przyjemny, mleczność trochę sugeruje diacetyl, ale totalnie to nie przeszkadza. Jest trochę ananasa, brzoskwiń, truskawek.

Smak: Jest słodko, gładko, brzoskwinie, ananasy tak, lekkie nuty jogurtowe również. Goryczka średnia, nienachalna, nie zostaje. Troszkę trawiastości może na końcu, ale w fajnym wydaniu, smakuje mi to. Lekkie masełko chyba też jest.

Ciało: średnie, nawet lekko pełne jak na IPA, dosyć gładkie, wysycone raczej niezbyt intensywnie.

Krakowskie Śniadanie
Overall: Ciekawy aromat, na pewno truskawki i brzoskwinie dają intensywnie znać o tym że jest to nowozelandzki chmiel, do tego chyba lekki diacetyl (do końca pewien nie jestem, tym bardziej że diacetyl z czasem się z piwa ewakuuje, a je piję je niedługo przed terminem przydatności). Smaczne IPA, ale zdecydowanie wolałbym spróbować tej kombinacji chmieli w wersji wytrawnej, a'la west coast. Solidnie, takiego kopa w tyłek jak świetny night wolf nie dało, ale polecam spróbować, bo piwo nawet pod koniec swego żywota sklepowego daje radę.


Krakowskie Śniadanie- Pracownia Piwa
Milk Coffe Light Ale
Co prawda data do 25.08.2016, ale piwo stało jakiś czas w temperaturze nieco wyższej niż zalecana.

Wysoka piana, od razu widać że drożdże poszalały i jest lekko przegazowane. Klarowne, kolor miodowego bursztynu.

Aromat: pierwszy niuch z butelki to przede wszystkim kawa, na drugim miejscu kawa z mlekiem.
Po przelaniu do szkła już ta kawa tak nie dominuje, nie jest tak intensywna, pojawiają się nuty zbożowe, lekko owocowe, nawet w stronę lekko belgijskich estrów bym powiedział. Taka bardzo, bardzo subtelna brzoskwinka. Dopiero po odgazowaniu się i ogrzaniu piwa kawa z mlekiem wraca z pełną mocą.

Smak: Słodkawe, lekko kwaskowe, z niewysoką ale zaznaczoną kawową goryczką. Kawy w smaku pozostało niewiele, pojawia się na finishu w goryczce i totalnie kontrapunktuje dotychczasowe nuty lekkiego, nagazowanego ale'a.

Ciało: Lekkie, bardzo wysoko nasycone. Drożdże poszalały. Piwo ogromnie zyskuje po lekkim odgazowaniu.

Overall: Czas temu piwu się nie przysłużył, drożdże poszalały i je przegazowały. Ale też nadal jest to piwo bardzo smaczne i zaskakujące, w stosunku do oryginału nabrało trochę takich nut kojarzących mi się z Belgią (wysoko wysycone belgian blond) czy może nawet z biere de garde blond, kawa nadal pozostała, przede wszystkim w aromacie. Piwo świeże, pite z kranu było przede wszystkim kawowe, tutaj słody dają o sobie znać, jak również lekkie estry. Poza przegazowaniem to nie wiem czy nie ciekawsze było teraz... hm...

Australian Weizenbock- Doctor Brew
do 15.05.2016

 Bursztynowe piwo z wielką pianą. Nie wiem czy uznać to za przegazowanie czy olać bo w końcu to Weizenbock. Piana średniopęcherzykowa, puchata, niezbyt piękna, taka... weizenowa. Zostawia wręcz poduchy na szkle.
Australian Weizenbock

Aromat: Z butelki powitał mnie przyjemny miks tropikaliów, banana i goździka. Mniej więcej to samo mam ze szkła, ale mniej tropikaliów (słodkie owoce tropikalne w stylu mango), troszkę banana, sporo goździka. W tle raz na czas ślady toffe czy ciasta.

Smak: Tutaj mniej chmielu, więcej ciasta (lekko spieczony olejowiec), i goździka. Chociaż goryczka jest. Wyraźna i taka sobie, w stronę grapefruita, nieco długa. Jest Weizenowa słodycz na początku, bananowa i okrągła. Znowu pojawiają się skojarzenia z Belgią, w kierunku średnio udanego dubbla. Chociaż poszczególne składowe smaku nie są jakieś złe.

Ciało: średnie, nawet lekkie w odbiorze piwo, wysoko wysycone. im bardziej odgazowane tym lepiej pijalne. Chmielowego szaleństwa tutaj nie ma, ale aromat nadal jest przyjemny, smak w miarę też, może poza nieco długą goryczką (tutaj również, w miarę ogrzewania i odgazowywania się piwa sytuacja się poprawia). Ogólnie dobre, wielkim fanem weizenbocków nie jestem, więc nie sądzę aby nawet świeżutkie mi tyłek skopało.

Podsumowując: dwa piwa kupione za 4zł/szt, jedno przypadkiem przetrzymane w zbyt surowych warunkach jak na tak delikatne cudeńko. Kahaki próbę czasu zniosło dzielnie, a zakładając że tam jednak mógł być diacetyl, to dodatkowe kilka tygodni mogło mu wyjść na dobre. Krakowskie śniadanie się przegazowało, ale mimo wszystko zrobiło się... ciekawe. Australian Weizenbock... może się przegazował, może nie, Weizenbocki tak mają że pienią się jak polityk na mównicy. Ogólnie nieźle, po prostu niekoniecznie taki pomysł na piwo do mnie przemawia, i generalnie weizenbocków nie kocham. Także jak na weizenbocka powiedziałbym że nawet dobre.

Podsumowując: tym razem było warto. Kolejna paczka już niebawem za czas jakiś bliżej nieokreślony. Stay Tuned.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz