poniedziałek, 30 maja 2016

Miłosław Witbier, Żywiec APA- "Powszechnie dostępne"

Miłosław Witbier
Dzisiaj postanowiłem zapoczątkować nową serię. Zastanawiałem się nad nazwą- "również w Twoim mieście", a może "w każdym osiedlowym"? W każdym razie chodzi o piwa, które są dostępne W MIARĘ powszechnie (tzn jest duża szansa że kupicie w mniejszych miejscowościach), a które pomimo że niekoniecznie są rzemieślnicze, są w miarę smaczne i warte polecenia. Oczywiście, jako że będę testował na żywca (takie testy z Ż, heheszki) mogą zdarzać się wtopy, i wtedy będzie niewarte polecenia.
Chociaż większość pozycji które mam zamiar sprawdzić już piłem, więc wtop wielkich nie oczekuję. Fajerwerków też nie. Ot, dobre piwa, możliwe do kupienia w miejscowościach gdzie kraftów jeszcze nieznaju (chociaż pewnie coraz mniej tych miejscowości jest. Ja mam przywilej mieszkania w Krakowie, i pracy na granicy starego miasta i Kazimierza- w którą stronę nie pójdę, trafię do sklepu czy multitapu z piwem kraftowym. Ale już u mnie na osiedlu jest słabo.)


Zaczynamy umiarkowaną nowością- wypuszczony nie tak dawno i jeszcze przeze mnie nie pity-

Miłosław Witbier- Browar Fortuna

Złote piwo, minimalnie zamglone, ładna biała piana, umiarkowanie wysoka, ale trochę zdobi szkło (chociaż szkło jest stosunkowo wąskie i ułatwia sprawę).

Aromat: No jest fajnie. Mocna kolendra, ale też słodka pomarańcza. Trochę też nut ciasteczkowych. Takie sezamowe, słodkie ciasteczka.

Smak: Faktycznie jest słodko. I faktycznie jest pomarańczowo. Bardzo słodkie piwo, prawie bez goryczki, kolendra wyczuwalna subtelnie. Jest za to trochę pomarańczy. Niestety, jest też żelazo, nie bardzo mocne, ale wyczuwalne. (Zazwyczaj łatwiej jest wyczuć zapach żelaza, tutaj w aromacie aż tak się nie rzuca w nos zapewne przez kolendrę, ale w smaku wychodzi już wyraźniej. Jeśli nie jesteście pewni- można rozsmarować odrobinę piwa na skórze, piwo szybciej będzie parować, i jeśli jest w nim sporo żelaza bez problemu wyczujemy zapach gwoździ czy miedziaków).

Ciało: lekkie, dosyć pełne i kleiste jak na witbiera. Średnio wysycone.

Overall: Smaczne piwo, z jedną konkretną wadą w postaci żelaza. Kolendra dominuje w aromacie, słodycz w smaku, w obu przypadkach jest to okraszone słodkimi pomarańczami. Do belgijskich witów, mega cytrynowych, kwaskowych i orzeźwiających startu to piwo nie ma, ale jest smaczne, i to pomimo żelaza.

Jakoś nie chce mi się bawić w ocenianie. Jest lekko wadliwe to raz, dwa jak na styl jest zbyt słodkie, ale paradoksalnie dzięki temu osobom nie siedzącym w temacie może smakować znacznie bardziej niż craftowe czy ortodoksyjne belgijskie przykłady witbierów.
Można spróbować, way better beer story than corpolager.

Żywiec APA
minimalnie mgliste, pomarańczowe piwo, z niewysoką białą pianą.

Aromat: no są tu cytrusy, jest nowofalowy chmiel niewątpliwie. Jest też jednak coś nieprzyjemnego, jakaś jakby stęchlizna. Możliwe że piwo trochę zbyt długo stało na półce.

Smak: lekkie nuty cytrusowe, plus oczywiście delikatna, biszkoptowa słodowość. Niestety, znowu ta stęchlizna. Mokra szmata jakby. Duży minus.

Lekkie, w miarę wytrawne piwo.

Overall: Największą zaletą tego piwa jest to, że jest chyba jedynym powszechnie dostępnym apa. Amerykańskie chmiele robią robotę. Pomimo nawet tego, że w piwie często zdarzają się wady, zazwyczaj było lekko żelaziste, tym razem tego nie ma, za to niestety ale jest nieprzyjemne utlenienie- piwo pachnie w lekko stęchły sposób, coś jakby mokra szmatka. Chociaż nie jestem w 100% pewien czy to to, momentami kojarzy mi się to z takim grzybowym zapachem.
Ocenę pomijam- pomimo wady spokojnie da się wypić, cytrusy z nowofalowych chmieli są obecne, a piwo w miarę odświeżające. Jeśli macie ochotę spróbować czegoś na nowofalowych chmielach, to w pewnych okolicznościach przyrody Żywiec APA może być Waszym ratunkiem.


Gdybym miał porównać natomiast bezpośrednio te dwa, cóż- w żywcu chmiel robi robotę, ale pod chmielem czai się totalnie skopane piwo- przynajmniej w tej partii. Miłosław Witbier natomiast, pomimo że żelazisty, zbyt słodki, to nadal jest całkiem smaczny. PS to chyba najgorsza parta żywca APA na jaką trafiłem do tej pory. Szkoda. Bo generalnie piwo było (i w porównaniu do korpolagerów nadal jest) przyjemne.
Żywiec APA
PS zaczynam się zastanawiać czy ten zapach w ŻAPA to nie jest wyjątkowo paskudny DMS. Coś takiego jak mokra szmata, rozgotowany kalafior zostawiony na kilka dni w wodzie... nic fajnego.

Plan serii jest taki: w ramach wysokich temperatur póki co możecie spodziewać się za jakiś czas gaszącej pragnienie klasyki (grodziskiego, amber pszeniczniak, okocim pszeniczne, miłosław pilsner), na jesieni spróbuję koźlaków i porterów które można dostać w większości większych sklepów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz