wtorek, 18 kwietnia 2017

Browar Alternatywa- Jedynka (Vermont IPA)

Ok. Mamy nowiutki browar. Te nieliczne osoby które czytują ten mój osobisty pamiętniczek rzeczy spróbowanych wiedzą że na New England IPA jestem szczególnie łasy, a że styl ostatnio popularny nowiutki browar również wypuścił piwo w tym stylu. BTW czemu znowu kurwa "Vermont". I czemu znowu S04.

Jeśli czytaliście moje recenzje poprzednich polskich wypustów w tym stylu, cóż- z tego co piłem mamy jedno naprawdę solidne NE IPA, kilka wypustów albo na zasadzie no łapie się w styl ale generalnie przeciętne albo bardzo smaczne ale nie do końca stylowe, niestety większość to były kaszankowe pale ale. Także cóż... Zobaczymy czy browarowi Alternatywa zaraz po swoim debiucie udało się uchwycić o co w NE IPA chodzi. Jeśli tak, będę w szoku.
PS nazwę nie do końca wiem jak zapisać...

#1 Jedynka- New England IPA- Browar Alternatywa

Pierwszy niuch:
Pachnie fest owocowo, bardzo dobrze, intensywne, mocne tropikalne owoce i cytrusy. Nieco ostre owoce, jeśli mogę się tak wyrazić, czyli świeżo przekrojona limonka albo skórka od mango.



Oczywiście- piwo nie jest mętne. Jest co najwyżej lekko opalizujące. Ale do tego się już zdążyliśmy przyzwyczaić. Kolor ładniutki, miodowy bursztyn, piana niewysoka, ale bielutka, drobniutka, zostaje długo i stara się przykleić do szkła. Wygląda to ładnie, chociaż oczywiście niestety o wiele zbyt klarownie. Piana odbudowuje się bardzo ładnie.

Aromat:
Pachnie naprawdę nieźle na początku. Cytrusy, słodkie pomarańcze przełamane nutą limonki, potem ananas. Potem do głosu dochodzi mi niestety leciutka zbożowa, kukurydziana nuta. Minimalna, raczej nie jest to DMS (a jeśli to mikroskopijny), obstawiam raczej że w zasypie jest słód pilzneński którego nadal ciągle i wciąż nie lubię. Dużo tropików, pachnie to bardzo ładnie, słodko, owocowo, jakieś mango wychodzi, jakieś lepkie owoce kaki czy inne tropikalne cholery. Mieszają się tutaj nuty świeżutkich, cudownych owocków, niemalże kwiatowe momentami, z nutami owoców już przejrzałych, podfermentowanych. Pod koniec zaczyna już mocno pachnieć tymi przefermentowanymi.
Natomiast, jak zwykle, brakuje tutaj estrów owocowych i gumy balonowej. I chociaż owoców od chmielu jest trochę, efektu soku owocowego czy zmiażdżonych owoców w ogóle nie ma. Bardziej jak w West Coastach, przyjemny zapach jak z perfum.

Smak:
Będę bardzo zaskoczony jeśli w zasypie nie ma słodu pilzneńskiego. Bo jeśli chodzi o stronę słodową, to ten charakterystyczny posmak kojarzący mi się z jasnymi lagerami dominuje. Na szczęście jest sporo delikatnych, owocowych nut. Słodycz jak na tego typu piwo średnia, goryczka również.

Ciało piwa średnie do pełnego, dosyć gładkie, niestety nieco zbyt wysokie wysycenie daje się we znaki na początku.

Overall:
Zacznijmy od piwka per se, nie patrząc na to że miało być to "vermont IPA", bo na to jak zwykle lepiej nie zwracać uwagi.
Smaczne. Naprawdę spoko piwo, przyjemnie nachmielone, minimalne estry od drożdży, nie do końca mi podchodzi profil słodowy ale to kwestia indywidualnych preferencji a nie tego że coś zostało sknocone po drodze. Fajna, delikatna, biszkoptowo-owocowa słodycz, dosyć pełne, gładkie, sesyjne. Nawet niezły aromat, czuć że chmiel był w użyciu. Na pewno jest tutaj pole do poprawy, ale na starcie piwo naprawdę smaczne, na tyle że pomimo że nie do końca trafia w mój gust może bym się skusił na powtórkę w pewnych powiedzmy barowych warunkach.

Zanim napiszę coś więcej na tak bolesny dla mnie temat "New England IPA" dodam jeszcze że nowiutki browar jednak poradził sobie z tematem lepiej (żeby nie powiedzieć znacznie lepiej) niż niektóre znacznie bardziej doświadczone ekipy.

Reasumując: debiut zaliczam do udanych. Fajne piwko.

A teraz krótka porcja marudzenia na temat NE IPA. Ja nie wiem czemu browary w Polsce tego nie łapią. Ten styl to ma być mariaż ekstremalnie intensywnego chmielenia na aromat i bardzo owocowych, estrowych drożdży.
To nie ma być pełniejszy, słodszy west coast czy mocniej nachmielone na aromat, pełniejsze pale ale/session IPA.
Te piwa są równie intensywne jak West Coast, z tym że zamiast ostrej świeżości i wytrawności do bólu (co nadal niewielu browarom w Polsce się udaje, btw) oferują soczystą bombę, jak sok ze zmiażdżonych owoców. Czasem doprawiony aż gumą balonową.

A może by tak skończyć kupować "Vermont IPY" na S-04?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz