niedziela, 2 kwietnia 2017

Pracownia Piwa- Markowy Respirator, Mr Hard's Rocks Peated

Markowy Respirator- Session IPA- Pracownia Piwa

Pierwszy niuch:
rześkie cytrusy i słodycz owoców tropikalnych, piękny, chmielowy aromat.

Piwo bursztynowe, opalizujące, piana wysoka, ale raczej średniopęcherzykowa. Opada w widocznym tempie, niezbyt ładnie się rozrywając, ale pięknie znaczy szkło.

Aromat:
Pięknie pachnie to piwo, rześko, ostro, owocowo. Wyraźnie wyczuwalny agrest, czerwona porzeczka, cytrusy, jest też odrobina nafty, ale kurczę, ile tutaj czerwonej porzeczki! Kompot z czerwonej porzeczki niemalże. Oryginalny i bardzo ładny aromat, mógłbym naprawdę niuchać bez końca.



Smak i odczucie w ustach:
Wow. Ależ rześkie, odświeżające piwo. Gładkie, wytrawne, wysycenie niskie do średniego, zaznaczona lekka goryczka, nieco łodygowa, odrobinkę zalega, ale nie ogranicza pijalności.
Słodycz natomiast niska, jest też przyjemny, rześki, kwaskowy i bardzo owocowy akcent.
Delikatne nuty chlebowe, biszkoptowe, nawet stricte słodu, suszonego ziarna, potem cytrusy, porzeczka, lekka kwaśna brzoskwinia.

Overall:
świetne piwko. Pięknie pachnie, jest lekkie, bardzo rześkie, bardzo przyjemnie i zdradziecko szybko się je pije. Tak właśnie powinno wyglądać Session IPA. Jak to zwykle u Pracowni Piwa jest- klasa sama w sobie. I do tego ciekawy, dosyć oryginalny profil chmielowy. To ja poproszę jeszcze jedno, albo dwa, ewentualnie osiem.


Mr Hard's Rocks Peated- Smoked Imperial Stout- Pracownia Piwa

Mr Hard's Rocks Milk po 10ciu miesiącach dodatkowego leżakowania stał się jednym z najlepszych RISów jakie w życiu piłem, a było ich sporo. Nie będę więc ukrywał że oczekiwania wobec wersji z torfem są również w okolicach sufitu.

Pierwszy niuch:
wyraźna wędzonka, czekolada i marmolada wiśniowa.

Piwo czarne, nieprzejrzyste. Piana beżowo-brązowa, gęsta, osiadająca gęstą firaną na ściankach szkła.

Aromat:
Bardzo intensywny torf połączony z kawą, jak zwykle skojarzenie z orzechami, dymem z cygara, jest również popiół. W drugim planie mleczna czekoladowa słodycz. Nuty wiśni, obecne w pierwszym niuchnięciu, gdzieś teraz się schowały. Aromat bardzo intensywny, bogaty, chociaż nie aż tak piękny jak w wersji Milk. Ale torf niesamowity, aż przypomina mi się Emelisse White Label, podobne nuty spalonego orzecha.

Smak i odczucie w ustach:
Piwo pełne, gęste i bardzo bogate.
Ojojoj! Zajebiste. Ależ mi się banan na ryju pojawił.
Na początku potężna słodycz, mleczna czekolada, kakao, lekki karmel. A potem nadchodzi wędzonka, cygaro, skrzynka drewniana, przypalone orzechy, węgiel drzewny, lukrecja.
Pomiędzy słodką czekoladą a wędzonym finishem pojawia się nieokreślona, lekko owocowa słodycz. Coś jakbyśmy rozgryźli kandyzowaną wisienkę w czekoladowym torcie.

Overall:
ależ to jest pyszne. Niesamowity RIS. Jedyne dwa lepsze Peated Imperial Stouty jakie w życiu piłem były leżakowane w beczkach, przy czym jeden z nich to... Mr Hard's Rocks Peated ;) Z beczki po whisky. Drugim który w sumie nie wiem czy lepszy, równie dobry, ale szokował jakością beczki, to oczywiście legendarny niemalże White Label z Emelisse z beczki po Ardbergu.
Natomiast ten... Niesamowicie słodki, z bardzo intensywnym, długim, dymnym posmakiem szlachetnego, drapiącego w gardło dymu torfowego. Wspaniały, intensywny, złożony, pyszny. Piwo najwyższej światowej klasy.
Kiedy pojawiły się te RISy na rynku, ludzie narzekali że "za drogo". RISy stały przez rok w sklepach. Jedne z najlepszych kurwa polskich piw przez rok stały w sklepach. Oczywiście dla mnie to o tyle lepiej że kupiłem kilka sztuk więcej. Ale wobec pogoni za czasem znacznie słabszymi piwami, bójek w kolejkach za przeciętnie dobrymi piwami, trochę boli że prawdziwe sztosy zdążyły się w między czasie przeterminować na półkach. Trochę taki przykład na to, że nie zawsze dobre piwo broni się samo. Sad but true.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz