niedziela, 9 kwietnia 2017

De Molen- Weer & Wind Bourbon BA, Tsarina Esra

Wreszcie nadszedł ten dzień kiedy po kilku tygodniach (albo i dłuższym okresie czasu) stania w barku u Panny J. wreszcie otworzyliśmy piwo nad którym zachwycała się cała polska piwna blogosfera. No, prawie cała.

Weer & Wind Bourbon BA- Barley Wine- Brouwerij De Molen

Bardzo ciemno miedziane, lekko mętne, piana beżowa, ucieka z sykiem do minimalnej obrączki tuż przy szkle.

Aromat:
Jabłko, słodkie, zcukrzone jabłko. Odrobina rodzynek, trochę rumu, brązowego cukru. W tle trochę drewna, wanilii za bardzo tutaj nie czuję. Jabłko przysłania prawie wszystko. Okrutnie słodkie jabłko, spore skojarzenia z cydrem lodowym. Potężny, słodki, bardzo ładny aromat.

Panna J: "pachnie jak takie fajne, domowe wino jabłkowe".

Smak i odczucie w ustach:
Panna J: "jest pyszne, bardzo słodkie, przyjemnie świeże, takie kwaskowe (ale nie kwaśne)".



Na początku zwraca moją uwagę dosyć ostre wysycenie, szczypiące w język. Dalej niesamowity, potężny atak słodyczy, trochę opiekanych nut, mocny aftertaste, i potężne rozgrzewanie.
Karmel, toffe, znowu słodkie jabłko, lekkie nuty nie tyle palone co opiekane... hm, taka przypalona na ognisku skórka jabłka. Skarmelizowana.
Ponownie nuta rumu, brązowego cukru.
Wanilii za bardzo nie czuć.
Budzi skojarzenia z bardzo mocnym winem na finishu.

Pyszne, chociaż delikatnie alkoholowe piwo, nieco dokuczliwe, szczypiące wysycenie. Ale piwo naprawdę słodziutkie, pyszne, chociaż zaskakuje brak wanilii, piwo atakuje jabłkiem, cydrem, rumem. Gdyby mi ktoś powiedział że to beczka po calvadosie, na bank bym to łyknął.

Tsarina Esra- Imperial Porter- Brouwerij De Molen

Nieprzejrzyście czarne piwo, wysoka na dwa palce, gęsta i beżowa piana która od razu lepi się do szkła. Maleńkie bąbelki. Jak pianka. Pięknie.

Aromat intensywny, ale bardzo nietypowy. Dominują czerwone owoce, troszkę takiego jakby porto ale jeszcze nie do końca, w tle rozwodniona kawa, dziwnie metaliczna nuta... Oj tak, tutaj żelazo jest konkretne. Test skórny nie pozostawia złudzeń. Mocno żelaziste piwo.
Teraz pojawia się czekolada, kakao, ale raczej więcej jest słodkiej czekolady. Z kolei owoce uciekają, a aromat niestety po pierwszym intensywnym buchnięciu owocami mocno stracił na intensywności.

Smak i odczucie w ustach:
Pełne, gęste, gładkie- chociaż co zazwyczaj się DeMolenowi zdarza nieco zbyt ostre w przełyku, jeszcze troszkę myślę że ten alkohol mógłby się tu ułożyć. Chociaż... to może też być żelaztwo. Trochę od dupy strony znowu piszę, ale aftertaste na języku bardzo żelazisty, nieprzyjemny, połączony z lekko zalegającą, słabą ale niezbyt przyjemną, piołunową goryczką.
Pomimo mankamentów piwo jest całkiem smaczne. Najpierw mamy przyjemną, intensywną, wybitnie mleczną czekoladę, następnie nuty coraz mocniej palone, wręcz popiołowe na finishu. W połączeniu z świetną pełnią i gładkością piwa robi się naprawdę nieźle i przyjemnie- o ile nie czekamy zbyt długo z kolejnym łykiem, bo wtedy odkładająca się goryczka i nieprzyjemny aftertaste dają o sobie znać.
Po kilku łykach dochodzę do wniosku że alkohol jednak tutaj jest dobrze ukryty- niestety w przełyk gryzie żelaztwo. Ale aksamitność trunku na wielki plus. Bardzo jedwabisty.

Pierwsze akordy w smaku to pyszny, czekoladowy deserek, z mlecznej, pralinkowej, aksamitnej czekolady, okraszony lekkimi mocno palonymi, żeby nie rzec spalonymi nutami popiołowymi. I gdyby na tym się kończyło byłoby pięknie. Niestety zalegająca nieco, piołunowa goryczka, ale przede wszystkim po raz pierwszy spotkane przeze mnie u De Molena żelazo mocno psują ten idealny obraz Imperialnego Porteru. Jednak aksamitność piwa- genialna.
Także pomimo że piwo jest nieco wadliwe, a goryczka niezbyt szczęśliwa- bo nie balansuje piwa, ona zostaje nieprzyjemnym, piołunowym posmakiem kiedy piwo już dawno z ust znika- nadal jest to całkiem smaczne piwo.

Overall: Weer & Wind Bourbon BA to faktycznie świetne, klasy światowej Barley Wine, jest się czym jarać. Strasznie jabłkowe, sporo rumu, wina, rodzynek, za to mało wanilii, ciekawe jak na beczkę po bourbonie. W ciemno na pewno zgadywałbym że to był Calvados albo Rum.
Tsarina Esra- gdyby nie żelazo i goryczka, to mógłby być świetny imperialny porter. Tak- jest dobry, naprawdę bardzo dobry, co mnie zaskakuje zważywszy na to jak nieprzyjemnym combo jest żelazistość i zalegająca goryczka w piwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz