piątek, 29 kwietnia 2016

From Dusk- Kingpin/Pracownia Piwa, Aficionado- Kingpin



Kingpin to paskudy. Jak tylko wypiłem już wszystkie piwa od nich (poza Turbo Geezerem BA z malinami i Muerto z beczki po rumie, ale tych nie liczę, zbyt ciężko dorwać), to oni warzą kolejne. Tym razem zaprosili do współpracy huncwotów z Pracowni Piwa, i tak powstał...


FROM DUSK- robust porter z imbirem, trawą cytrynową i zestem z limonki

Czarne piwo z nieco ugrową barwą, piana powoli przebijała się do góry, niemalże jak w gęstych RISach czy piwach na azocie. Drobno i średnio pęcherzykowa, zdobi szkło niewielką koronką. Zapowiada się nieźle.

Aromat: Cieeeekawie. Skubańce. Jest zest z limonki. Jest i szczypta imbiru. No i jest gorzka czekolada zahaczająca o kawę. Dobrze to pachnie, chociaż dodatek limonki odrobinę sprowadza na myśl american stouty.

Smak: pierwszy łyk. Kropla soku z limonki i ooooo panie, tona czekolady. Dłuuugi posmak deserowej czekolady. Na końcu z lekką pikanterią wchodzi imbir, ale nie tylko ostrość, wyczuwam tez jego smak. Umiarkowana słodycz, kwaskowość bardzo niewielka, raczej nuty owocowe od limonki. Goryczka na poziomie gorzkiej czekolady.

Ciało: na początku wydało się cholernie gęste. Niestety, z czasem wrażenie minęło, ale piwo nadal było raczej pełne, oleiste. Nisko wysycone, z cholernie długimi posmakami.

Overall: God Damn it, cholernie mi to smakowało. Intensywne, epicko czekoladowe ale z dobrze wyczuwalnymi dodatkami (poza trawą cytrynową, która rzadko kiedy jest wyczuwalna jako taka). Kingpin i Pracownia to moje ulubione browary, nie mam zamiaru tego ukrywać, ale według mnie stanęli na wysokości zadania- idealnie w mój gust.

9/10

Kolejną nowością z Kingpina jest
AFICIONADO- PEATED COFEE & TEA ALE
Ale z dodatkiem słodu wędzonego torfem, etiopska dzika leśna kawa single origin Kefa, oraz Lapsang Souchong wędzona dymem sosnowym (zdarzają się Lapsangi wędzone cydrem).

Ciemno bursztynowe, zmętnione piwo, z niewielką, naprawdę niewielką białą pianą.

Aromat: In your face, wędzonka. Lapsang Souchong daje o sobie znać hardcorowo, a do tego słuszna dawka owoców. Momentami spod lapsanga wyłazi asfalt, ale tylko w tle jako sugestia. Generalnie zapach wędzonej herbaty lapsang souchong i to tak w punkt, z niewielkimi dodatkami owoców, karmelu i chmielowymi.

Smak: średnia słodycz, wyraźna goryczka. Pobawię się we wróżbitę, obstawiam Cascade na goryczkę. Jest też wędzonka w smaku, tutaj raczej w stronę torfu (co mnie nie zaskakuje, Lapsang zazwyczaj w smaku nie jest zbyt wędzony, to bardzo delikatna i słodka herbata). Dodam jeszcze że o ile samej kawy tutaj nie czuć, to jest coś w tej goryczce co każe mi myśleć że w jej intensywności spora zasługa kawy.
Dobra, namotałem. Jest słodycz, jest wyraźna goryczka. Jest karmel, biszkopt, wędzonka w kierunku torfu. W goryczce trochę skórki pomarańczy, grapefruita, ale też jakby kawowe nuty, nie w sensie paloności a'la gorzka czekolada, ale taki akcent kojarzący mi się z goryczą mocnej, niesłodzonej kawy.

Ciało: średnie, nisko wysycone piwo. Cholernie intensywne, złożone, długie posmaki.

Overall: Bardzo złożone piwo. Wielowarstwowe zarówno jeśli chodzi o wędzonki, jak i o smaki. Ale pomimo że jest cholernie skomplikowane, nic tutaj nie zgrzyta, ani kilka wędzonek, ani lekki chmielowy cytrus (który w połączeniu z lapsangiem daje ciekawą wariację na temat herbaty z cytryną...). Intensywne.

Ocena: 8/10
Wolałbym żeby było w nim więcej Lapsanga i chmielu, a kawę i słód whisky bym sobie darował. Ale w moim odczuciu świetne piwo, z tym że na pewno nie dla wszystkich- osoby nie znające tematu wędzonek lub nie przepadające za nimi będą mieć problem z wypiciem, natomiast osoby liczące na spalone kable i bandaże z podbiciem czekolady- cóż- od tego są peated stouty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz