wtorek, 28 czerwca 2016

Anchor Brewing- Liberty Ale, Old Foghorn

Liberty Ale
Dzisiaj krótka chwila oddechu od polskiego kraftu. Na tapecie lądują dwa piwa z legendarnego browaru Anchor Brewing.
Anchor Brewing to browar z San Francisco. Browar powstał w 1896 roku, w 1965 browar zakupił Frederick Louis Maytag III, ratując go przed upadkiem, przyczyniając się również do ocalenia gatunku california common (steam beer- jak dorwę to opowiem przy okazji co to za cudo). Z tego co kojarzę browar ten ma zastrzeżone prawo do używania nazwy Steam Beer. Warzą na oryginalnym, miedzianym sprzęcie, do chmielenia używają wyłącznie szyszki chmielowej. No i przede wszystkim są najstarszym browarem kraftowym w USA.
Steam Beer niestety nie trafiłem, ale dzisiaj uprzyjemnię sobie wieczór dwoma flagowymi (obok steam beer oczywiście) produktami browaru- Libery Ale oraz Old Foghorn.

Liberty Ale- American pale ale- Anchor Brewing

Jeśli chodzi o buteleczki Anchora, wzrok przykuwa ich niski, pękaty kształt, oraz owalna etykieta szersza niż wyższa. Jest to kolejny obok steam beer i kotwicy znak rozpoznawczy tego browaru.

Piwo w szkle prezentuje się pięknie. Ciemnozłote, klarowne, bujna biała piana która utrzymuje się długo i pięknie znaczy szkło gęstą firaną. Cholernie dawno nie widziałem tak ładnie wyglądającego piwa.

Przy okazji, kolejna szklana nowinka, pokal od Wrężela. Po prostu idealny kształt (chociaż trudny do umycia).

Zapach jest świetny. Bardzo owocowy, bardzo soczysty. Mandarynki, skórka mango, słodkie owoce tropikalne. Co ciekawe, przebija się momentami lekka maślana nuta diacetylu.
Old Foghorn

Pojawia się również ona w smaku. Ale w tym stężeniu totalnie pasuje. Dodaje piwu trochę charakteru, przyjemnie miesza się z karmelem, robią się takie maślane herbatniczki, i całkiem sporo owoców, taki trochę dżem z brzoskwiń, czasem akcentowany pomarańczami. Jest słodko, na koniec lekka goryczka i wydaje mi się że bardzo lekka metaliczność. Ale piwo jest cholernie smaczne. Gładkie, raczej nisko wysycone, powiedziałbym że umiarkowanie pełne.

Zazwyczaj ostrożnie podchodzę do tematu Pale Ale z USA. Głównym powodem była tutaj Sierra Nevada, Pale Ale z tego browaru po pół roku od produkcji (i mające jeszcze pół roku do daty best before) było mdłe, puste, praktycznie bez chmielu- de facto taki sobie lager w odbiorze. Best Before na tym piwie jest na 10-2017, i cóż, nie wiem jak ono będzie wtedy smakować, oraz nie wiem kiedy zostało wyprodukowane, ale obecnie smakuje rewelacyjnie. I co ciekawe, pomimo leciutkich wad, tutaj dodały one charakteru piwu, zwłaszcza diacetyl na niskim poziomie świetnie się wkomponował nadając stronie słodowej fajnego charakteru. Profil chmielowy to po prostu bomba jak na pale ale, niezwykle słodki i przyjemny, chociaż może nie ekstremalnie intensywny.

Ocena: 8/10, dawno nie piłem tak przyjemnego pale ale.

Old Foghorn- Barley Wine- Anchor Brewing

Cóż. Old Foghorn to ikona stylu barley wine. Tak uprzedzając wypadki.

Ponownie piwo klarowne, kolor to ciemny rubin. Piana nie tak wysoka, niecałe dwa palce, średnie i drobne pęcherzyki pękają sobie w umiarkowanym tempie. Od razu widać że będzie się kleić do szkła.
(przypowieść autora- jednak się nie kleiła. Zniknęła po chwili).

Zapach arcysłodki, ulepkowaty wręcz, ale okraszony nutami owocowymi. Ale to przede wszystkim karmel, bardzo mocny, przypieczony karmel oraz toffe szturmują nos. Po dłuższej chwili i ogrzaniu się piwa pojawiają się lekkie nuty wzmacnianego wina (porto, sherry).

Piwo słodkie, nawet bardzo słodkie, chociaż nie aż tak straszliwie ulepkowate jak mój ulubiony "freudian slip" z Evil Twin Brewing (który był równoważony przez tonę chmielu). W zasadzie pomimo dużej słodyczy piwo w ogóle nie jest ulepkowate. Karmel, ciastka, toffe. Są i owoce, suszone jabłka.

Tutaj muszę wspomnieć, że w ogóle nie czuć alkoholu. A jest go tutaj trochę, 8,8% to nie w kij dmuchał (poza Belgią, tam poniżej 7% nie traktują tego jak piwa). Ponownie, piwo wydaje mi się lekko jakby żelaziste, ale na skórze tego nie czuć.

Piwo popijam małymi łyczkami, przy tym poziomie słodyczy jakoś nie wyobrażam sobie wzięcia dużej ilości piwa do ust. Ale od razu mam ochotę na kolejny łyczek. Takie piwo do pospiesznego siorbania.

Jak wypada Old Foghorn jako archetyp stylu? Cóż... Archetypowo. Nie wykopało mnie z butów. Jest bardzo smaczne, sporo karmelu, trochę owoców, toffe, lekkie melanoidyny, takie klasyczne barley wine. Takie klasyczne do bólu. Ba, nawet trochę mało lepkie jak na mój gust (lubię barley wine które są jak syrop, gęste i zlepiające usta). Tutaj powiedziałbym że jak na barley wine to faktura tego piwa jest dosyć lekka.
Aromat mógłby być intensywniejszy, chociaż faktycznie, dochodzi do mnie kawałek od tulipa, i sprawia że ślinianki mocno pracują. Na duży plus smak, bardzo przyjemna słodycz.
Ale brakuje mi tutaj czegoś. Milej wspominam na pewno mocno utlenionego rocznego Mr Hard, który spowodował że pokój mi pachniał suszonymi figami jeszcze na drugi dzień, znacznie bardziej mnie uwiodły barley wine z Evil Twin Brewing- Freudian Slip to mój ideał American Barley Wine (lepki, mega słodki i dowalony chmielem) a Old Sherry Oloroso pozamiatało parkiet. Chyba nawet Bommen & Grannaten Rioja BA z De Molena zrobiło na mnie większe wrażenie (chociaż to chyba najlepsze piwo z De Molena jakie piłem).

Ocena: 8/10. Barley Wine klasyczne. Takie w punkt. Faktycznie, może służyć za wyznacznik stylu, jest bardzo smaczne, muszę przyznać, ale jednak... z butów mnie jednak nie wykopało. Pewnie dziwnie wygląda wysoka ocena obok mojego marudzenia, ale hm, oczekiwałem trochę więcej. Chmielu przede wszystkim.

I małe podsumowanie: jeśli jeszcze nie piliście klasyków z Anchor Brewing, sięgnijcie po nie jeśli będziecie mieli okazję. Warto. No i kawał historii piwowarstwa zaserwowany w płynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz