poniedziałek, 6 czerwca 2016

Etzchaim- Browar Golem, American Black, Kwas Epsilon- Pinta



Etzchaim- i nowy pokal.
Subtelny.
Dzisiaj trzy piwa. Pozbierane przez kilka dni. Jeden Golem i dwie Pinty. PS Pinta powinna zmienić rozmiar butelek, nazwać się Pinta i sprzedawać butelki 0,5l? Skandal.


Etzchaim- Piwo w stylu West Coast IPA. Chmielone simcoe, citra oraz warrior, słody to Pilzneński, Pszeniczny, Carapils. Drożdże US 05. Oprócz tego cukier i składnik dosyć istotny- Amchur, czyli sproszkowane mango. Tak dokładniej zielone, niedojrzałe sproszkowane mango. Amchur czasami doprawia się też kurkumą.

Z innych, mniej istotnych informacji, to moja pierwsza styczność z wyrobami browaru Golem.

Piwo pomarańczowe, zmętnione dosyć konkretnie, ale bez jakichś śmieci pływających w środku. Niewysoka, biała piana zostaje na powierzchni długo niewielkim kożuszkiem, i subtelnymi firankami znaczy szkło.

Aromat: Bardzo w stronę mega słodkich owoców tropikalnych. Mango jak najbardziej i przede wszystkim, lekko żywiczne nuty również obecne. Te tropikalne owoce są tak słodkie, że zapowiadają jakiś ulepek. Zapewne jest to robota karmelu. Dodatkowo, dołączają się słodkie pomarańcze do tego całego zapachu, i robi się naprawdę przyjemnie, chociaż aż za słodko.

Smak: No tutaj tak słodko nie jest. Goryczka daje o sobie znać od razu, i narasta. Niestety nie jest to krótka, szlachetna goryczka, a piołunowa, mocna gorycz. Niezbyt przyjemna. Zostaje długo na języku. Słodycz minimalna, jest za to leciutka kwaskowość. Jest trochę przyjemnej owocowości (to ta kwaskowość) w stronę pomarańczy, lekkiego mango, ale potem przychodzi goryczka i przygniata wszystko. Jest długa, nieprzyjemna, kojarząca mi się z lekarstwami czy przyprawami.

Ciało: nisko wysycone, gładkie piwo, w kierunku wytrawnego. Ale do tych wytrawnych do bólu i nieco wyżej wysyconych piw z West Coast trochę mi brakuje, bliżej mu do New England IPA.

Overall: To piwo nie jest całkiem złe. Ba, byłoby zapewne świetne. Ale zastanawiam się czy panowie z Browaru Golem trafili z dodatkiem. Być może część tej goryczki to efekt działania amchuru, albo po prostu piwo zostało przechmielone na goryczkę (i to warriorem, chmielem za którym nie przepadam). Tak czy owak goryczka wyszła zdecydowanie zbyt zalegająca, tępa. Uprzykrza mi picie.
Bardzo ciekawy pomysł, niestety, w praktyce wyszło tak sobie.
PS teoretycznie amchur powinien wnosić nuty kwaskowe, coś a la limonka (teraz sobie doczytałem), i faktycznie, jak już wspomniałem, ta kwaskowość jest. Więc raczej jednak za goryczkę odpowiada Warrior. No cóż. Że go nie lubię też już wspomniałem.
PS jak się już bardzo, bardzo ogrzeje to już mi nawet ta goryczka aż tak nie przeszkadza. Ale piłem je chyba z godzinę. Trochę długo jak na west coast IPA.
American Black.
PS jeśli szkło jest nowe,
to jest dobre do każdego gatunku piwa.
Ocena: 6/10

American Black- American Stout- Pinta

Pinta, która jeszcze nie miała w swojej ofercie amerykańskiego stoutu, postanowiła w końcu jeden uwarzyć. W sumie Pinta, która w ofercie ma sporo cholernie ciekawych piw, sahti, kwasiory, dzikusy i jeden z najlepszych porterów bałtyckich na świecie, jeśli chodzi o stouty to cóż, wyglądało to ubogo. No dobra, dwa kolaboracyjne stouty z O'Haras były dobre, ale w stałej ofercie mieli chyba tylko dobry wieczór- outmeal stout- który, kiedy ostatnio go piłem, wypadł bardzo słabo. Na tle reszty polskiego craftu (a Polakom jakoś stouty dobrze wychodzą)- bardzo, bardzo słabo.

Piwo czarne, z minimalną pianą która błyskawicznie się redukuje (co prawda ten pokal jest do piw jasnych, i nie sprzyja wysokiej pianie, ale dajcie się nacieszyć nowym pokalem...)

Aromat: Mocny miks ciemnych słodów i ostrych, żywicznych nut chmielowych. Skojarzenia z mocno palonym ziarnem, słabo paloną kawą, dymem fajkowym. Okrakiem siedzi to między stoutem a BIPA, do BIPA brakuje jakichś nut owocowych, do stoutu kawy, czekolady itp. Chociaż trochę kawy momentami się z tyłu szwęda- ale jest to bardzo, bardzo słaba lura niskiego sortu. Inka z drugiego parzenia.

Smak: Wysoka goryczka, żywica i paloność. Troszkę gorzkiej czekolady. Nadal skojarzenia z dymem fajkowym.

Ciało: wysycenie niskie do średniego, piwo wytrawne, brakuje ciała.

Overall: Słabo. Tzn inaczej: piwo nie jest złe. Pod pewnymi względami nawet jest dobre, osobom lubiącym miks chmielu i ciemnych słodów może pasować. Ale na tle innych amerykańskich stoutów jakie polscy kraftowcy wypuścili wypada mocno przeciętnie. Brakuje ciała, paloności. W stosunku do Liberty Stoutu, Kruka czy genialnego Farorza- no nie ta liga. Od Pinty oczekuję więcej.

Ocena: 5/10

Kwas Epsilon- Double India Sour- Browar Pinta

Kwas Epsilon piłem już dwukrotnie. I dwukrotnie mi okrutnie smakował. No to może napiszę o nim na blogu. W sumie chyba była już zajawka kiedyś na facebooku. Ale ponieważ mam nowy, wielki tulip, którym się jaram jak diabli i do którego 0,5l piwa wchodzi z zapasem na pianę, no to... jadziem.

A cóż to jest "double India Sour"? Panowie wzięli IBU z IPA, BLG z double IPA, i to wszystko jeszcze zakwasili.
Jak wyszło?



Kwas Epsilon. I jeszcze nowszy
Tulip. Jeszcze subtelniejszy niż
pokal. Chyba mam nowe ulubione
szkło.
Piwo jest pomarańczowe, mętne jak fiks, i prawie bez piany. Wygląda paskudnie, jak rasowy kwasior. Piękne błotko.

Aromat: Jest kwach, taka kiszonka, jest słodycz, lekko miodowa, i są owoce tropikalne. Trochę jakby ktoś do takiej hardkorowej wody po kiszonych ogórkach, ale takiej zastanej, wrzucił wuchte mango, pomarańczy... ba, nawet kwiatów... i okrasił to lekko miodem i biszkoptami. Także taki mocny, chamski kwasior wychodzi przed szereg, a za nim czai się przesłodki, piękny zapach.

Smak: Jest słodko, wyraźna przyjemna słodycz. I jest wyraźna kwaśność. I lekka goryczka nawet. Na finishu to kwaśność już dominuje nad goryczką. Dużo się dzieje, po bardzo słodkim pierwszym akordzie przychodzi to połączenie goryczy z kwaśnością. Tutaj już ciężko mówić o posmakach (flavours) na zasadzie pomarańczy, biszkoptów itp- tutaj już są po prostu intensywne, mocne smaki. Połączenie jest na tyle niesztampowe, że umysł raczej nie przypisuje ich do mango, pomarańczy czy innych motywów wynikających z aromatu- smak jest znacznie bardziej intensywny w tym piwie niż aromat.

Ciało: Nisko wysycone, średnio pełne. Dobrze pijalne, chce się wziąć kolejny łyk.

Overall: To piwo jest zajebiste. Niesztampowe, intensywne, miażdży kubki smakowe. Obok Imperatora, Sahti, Modern Drinking jeden z najlepszych wypustów Pinty.
Jeśli jeszcze nie piliście, to gorąco polecam.
9/10

2 komentarze:

  1. uwielbiam soury, ale epsilona jeszcze nie piłem :( ponoć doctor brew szykuje teraz kwas - mam nadzieję, żę nie będzie przechmielony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epsilon polecam spróbować, jeden z najlepszych sour ale jakie do tej pory piłem. I bardzo oryginalny, totalnie inaczej zrobiony niż większość "funky" chmielonych kwachów jakie piłem z US.

      Usuń