piątek, 24 czerwca 2016

Kingpin- Lunatic, Tenczynek- Aborygen

Dzisiaj piwo z Kingpina. Kiedy piłem je poprzednio, cóż, nie zachwyciło mnie. Było dobre, ok, ale szału nie zrobiło. Tym razem jednak wersja ze zmienioną recepturą- dokładniej zamiast dodatku soku z granatu do piwa dodano gujawę. Także zapowiada się nieźle.
Lunatic

A jeszcze kilka słów o tym czym jest Witbier (czy też po polsku "piwo białe"). A jest to piwo pszeniczne w stylu belgijskim, tradycyjnie o dużym dodatku niesłodowanej pszenicy, jak również kolendry i skórek pomarańczy curacao. Bardzo cytrusowe, mętne, z wyczuwalną kolendrą (co nie każdemu może odpowiadać, w dużych stężeniach kolendra w piwie mnie męczy- robi się zbyt mydlana). Bardzo orzeźwiający styl piwa, idealny na lato.


Lunatic- Witbier z grillowanymi cytrynami i gujawą- Browar Kingpin

Piwo jasnopomarańczowe, zmętnione totalnie, z ładną białą pianą która pięknie koronkuje na pokalu. Wygląda bardzo ładnie.

W aromacie dowodzi kolendra, i to istotna zmiana od poprzedniej wersji (w której z aromatu pamiętam głównie cytrynę i coś przypieczonego, jakby z grilla... cytrynki?). Ale jest też słodka, jakby pomarańczowa owocowa nuta. Aromat przyjemny, chociaż nie zabija intensywnością.

W smaku natomiast jest znacznie przyjemniej. Bardziej słodko, bardziej gładko- przyjemne nuty jakby ciasteczkowe od pszenicy, lekkie nuty owocowe, lekka goryczka, wyczuwalna kolendra oraz wysokie wysycenie, które nadaje piwu odrobinę pikantności na finishu. Świetne, lekkie, znacznie bardziej przypomina sok owocowy (poza wysyceniem i kolendrą oczywiście).

Zmiana w recepturze jak najbardziej na plus, piwo jest lekkie, pije się genialnie, zostało w nim też dosyć sporo słodyczy- a ja lubię słodkawe witiery. Świetny, i dosyć oryginalny witbier. Dodatek owocu teraz jest naprawdę mocno wyczuwalny.

Ocena: 8/10

A tak jeszcze przy okazji. Dzień wcześniej miałem okazję pić piwo Aborygen z browaru Tenczynek. Teoretycznie australian IPA. Prezent od siostry :)
Piwo ciemnorubinowe, klarowne, z całkiem sensowną pianą. W aromacie dowodził karmel, potem karmel, trochę pobocznych nut w stylu biszkopta czy toffe i na końcu trochę estrów owocowych. Do tego minimalne nuty przejrzałych owoców od chmielu. Aromat ciężki, zdumiewająco przywodzący na myśl barley wine, biorąc pod uwagę że to tylko 15 BLG IPA.
W smaku duża słodycz, totalnie karmelowa, mieszała się z dużą goryczką. Tutaj już było trochę cytrusów z chmielu, ale stanowiły drugie tło dla niezmierzonych pokładów karmelu.
Aborygen

Pomimo tego piwo nie miało większych wad (poza nie byciem IPA... może jako mocne red ale by dało radę). Wypiłem z przyjemnością, chociaż nie poświęcałem mu zbyt dużo uwagi (warkot karabinów maszynowych w battlefieldzie przeszkadzał. Czasem trzeba się rozerwać... granatem...czy czymś). I w tej roli, do niezobowiązującego popijania w leniwe popołudnie dało radę. Chociaż do kraftowych IPA porównać jest je ciężko, bo w takim porównaniu wypada jako piwo ciężkie, ekstremalnie karmelowe, i takie, hmm... toporne. Robione trochę na zasadzie "wrzućmy dużo wszystkiego do kotła, może wyjdzie". A polski kraft już w moim odczuciu z tej fazy wyszedł.
Ocena: 6/10
żeby być uczciwym, muszę przyznać że gdyby to wypuścił browar kraftowy, 6/10 by nie dostał. 4, może 5. Ale że piwo darowane, generalnie smaczne... Na pewno lepsze od przechmielonego milk stoutu, który wspominam jako piwo lekko tragiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz