wtorek, 7 czerwca 2016

Bitter Scottish Ale- Browar Nepomucen

Bitter Scottish Ale.
Do kompletu nowy pokal brandowany
Nepomucenem. Ładny?
Browar Nepomucen. Cieszy się bardzo dobrą sławą, ale jakoś się tak zdarzyło, że chyba jeszcze nic od nich nie piłem. Chyba. Błąd poważny, czas naprawić. W moje łapki wpadło Bitter Schottish Ale. Nie byłem pewien co to miało być, ale z informacji na etykietach wynikło że to ma być jednak Bitter, czyli styl angielski, ale uwarzony na szkockich drożdżach. Trochę szkoda, bo moje pierwsze spotkanie ze scottish ale to był bodajże 80/- export z browaru Williams Bros (ze Szkocji właśnie), i to piwo, smakujące jak blend najlepszych cech dubbla i dunkelbocka totalnie mnie rozpierdzieliło na łopatki.

Niestety kolejne styczności z scottish ale były już takie sobie, natomiast bitter to akurat styl w którym naprawdę szczerze posmakowało mi chyba jedno piwo. Nie to że te piwa są niesmaczne- są ok. Są takie sobie. Taki wyspowy odpowiednik lagera. Znacznie smaczniejszy niż corpolagery, ale nadal raczej piwo takie ot, do wypicia, niż zachwycające.

Dobra, zostawmy to, i jadziem z piwem z Nepomucena.

Bitter Scottish Ale- Browar Nepomucen
Piwo brązowe, mętne, z niziutką pianą z której już po chwili ledwo co zostaje. Wygląda trochę jak Real Ale (czytaj mętnie i prawie bez wysycenia. Lubię Real Ale).

Aromat:
O panie! Zajebiście to pachnie! Na pewno mocniej niż się spodziewałem, paloność intensywna, wjeżdża w rejony przeznaczone dla kawy (jeszcze nie kawa, ale już prawie, prawie), do tego karmel, nuty owoców, ba, nawet lekko dymne, niemalże torfowe nuty. Co do diabła, żadnego wędzonego słodu w zasypie nie ma. Pachnie zajebiście, intensywnie, złożenie.
Po chwili pojawiają się też lekko winne nuty, kojarzące mi się w tym zestawieniu zwłaszcza z belgijskimi dubblami.

Smak i ciało piwa:
ok, tego się nie spodziewałem. Jest przede wszystkim kwaskowe. I wytrawne. Na finishu pojawia się lekka mleczna nuta (diacetyl?). Wyżej wysycone niż się spodziewałem. Słodycz minimalnie majaczy, prawie jej nie ma, po czym wchodzi wyraźna kwaskowość i wytrawność, na finishu powoli buduje się goryczka, z wyczuwalnym chmielem, oraz objawiającymi się tutaj nutami palonymi ponownie zahaczającymi o lekką kawę.

Overall: Kurcze. Piwo pachnie zajebiście, smakuje dobrze, aczkolwiek trochę się rozczarowałem- przy tym aromacie oczekiwałem piwa mocnego, pełnego, i raczej słodkiego, a dostałem kwaskowo-wytrawne. I tak jest rewelacja. No i fakt, trzeba było się przyjrzeć etykiecie- to tylko 10,5BLG a aromatem i intensywnością smaku rozwala niejedną 16kę czy jeszcze mocniejsze piwa.
W moim odczuciu bliżej temu piwu do szkockich exportów, i to tych w najzajebistszym wydaniu, niż do bittera. Faktycznie, znowu są nuty budzące u mnie pewne skojarzenia z ciemnymi piwami z Belgii- drożdże zrobiły konkretną robotę.
Pomimo zaskoczenia w smaku (po aromacie spodziewałem się totalnie innego piwa, przy tej intensywności zastanawiałem się czy to nie będzie coś w stronę wee heavy), piwo przy tym BLG jest rewelacyjne. Nie jest łatwe, jest niesamowicie intensywne i złożone.
Zajebiste.
PS no jak w mordę strzelił, jest tu wędzonka. I to prędzej nawet torfowa, cygarowa, whisky na torfie, lapsang souchong- te klimaty. Czyżby w browarze Nepomucen dorzucili jakiegoś torfu i zapomnieli o tym wspomnieć na etykiecie?

Ocena: 8,5/10. (Kurcze, może gdyby nie było tak kwaskowo- wytrawne, a nieco gładsze, dałbym mu 10. Ale i tak piwo z każdym łykiem urywa mi po kawałku dupy. Aczkolwiek, jak już pisałem, pozycja raczej dla osób zaznajomionych z kraftem, dla osób lubiących lekko przyswajalne piwa które nie gwałcą kubków smakowych może być ciężko.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz