czwartek, 9 czerwca 2016

Doctor Brew- Citra session IPA, Simcoe Session IPA

Nazbierało mi się piw od Doctor Brew znowu, a że wszystkie to IPA lub session IPA (jakie zaskoczenie, no poważnie?) to wypadałoby je wyhylyć, zanim chmiel spieprzy. No to jadziem.

Citra Session IPApale ale, citra, 53 IBU, 11 BLG, 4,7% ABV

Citra
Niuch z butelki- słodko, cytrusowo, bardzo aromatycznie. Trochę też tropikalnych, słodszych owoców, ba, więcej niż trochę. Nawet jakby lekko kwiatowe skojarzenia. Cóż, Citra to aromatyczny potwór, zajebisty chmiel, robi tutaj swoje.



Wygląd:
Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane, a niezwykle klarowne, bez fuzzli na dole. Czyżby wreszcie refermentowane? Lekko opalizujące, ale ciężko to w sumie stwierdzić przy tak grubym szkle. Kolor złoty, może bardzo jasny miodowy bursztyn, niewysoka biała piana która niewielką kołderką broni się na piwie.

Aromat:
Ze szkła bardziej zielono, cytryna, limonka, trawa cytrynowa, ale też znacznie słodsze owoce tropikalne w kierunku mango, i jest tu ich sporo. Zapewne trochę tę słodycz wspomaga słód, lekki karmel. Co tu dużo mówić, piłem miksy chmieli złożone z kilku czy kilkunastu znacznie bardziej egzotycznych odmian niż Citra, które pachniały znacznie mniej tropikami, już nie mówiąc o intensywności. Mega przyjemny aromat.

Smak i odczucie w ustach:
Informuję że Simcoe i Rostbef to
bardzo zacne połączenie.
Lekkie, dosyć wytrawne (zwłaszcza jak na DB) piwo, ze stosunkowo wysoką goryczką, chociaż w miarę przyjemną.
Posmaki zdecydowanie cytrusowe, potem cytrusowe, na koniec jeszcze trochę cytrusa, okraszone cytrusowym albedo (ta gorzka, biała strona skórki cytrusów). Jest też trochę skojarzeń z owocami tropikalnymi w stylu mango czy kaki, ale tak jakby z nich wyjęto całą słodycz (o ile to ma dla Was jakikolwiek sens). Z czasem, gdy piwo się ogrzewa, coraz więcej tych tropikalnych owocków, aż cytrusy zaczynają schodzić na drugi plan.

Overall: Pale ale i Citra- przepis jakże prosty, piwo jakże smaczne. I faktycznie sesyjne, lekkie, odświeżające, chociaż z wyraźną goryczką. Citra jest chmielem genialnym, o bardzo dużej zawartości alfa-kwasów, stosowanym z powodzeniem praktycznie do każdego rodzaju chmielenia (goryczka, smak, aromat, na zimno, plus nowsze metody). Wbrew nazwie, w aromacie po kilku początkowych niuchach to słodsze owoce tropikalne przejmują stery, w smaku po ogrzaniu się piwa dzieje się podobnie.
Bardzo, bardzo dobre piwo. Proste, ale niezwykle smaczne. I nawet pominę kwestię nazywania mocno nachmielonego pale ale jako Session IPA.
Ocena: 7,5+/10

Simcoe
Simcoe Session IPA
pale ale, simcoe, 53 IBU, 11 BLG, 4,7% ABV

Wygląd:
Zmętnione, ale bez fuzzli, ciemnopomrańczowe piwo, znacznie wyższa piana niż na Citrze, biała, drobno i średnio pęcherzykowa, z niezłym lacingiem.

Aromat:
Simcoe rozpierdziela. I znowu totalnie nie to czego się można spodziewać- chmiel słynący z nut żywicznych, a tego tutaj nie ma. Z butelki nuty kwiatów i słodkich owoców, ze szkła przede wszystkim cytrus, intensywny, soczysty, niezwykle naturalny jeśli mogę tak napisać, z zielonymi nutami. Miks pomarańczy z limonką? I taki aromat kojarzący mi się z zapachem mięty (nie mentolem, ale właśnie miksem słodkich pomarańczy i leciutkiej mięty). Cudownie pachnie.

Smak i odczucie w ustach:
Pierwszy łyk- ale to piwo jest słodkie! Wrażenie przechodzi szybko. Już koło trzeciego łyku goryczka jest konkret, a temat słodyczy zanika. Ale cholernie przyjemna, jeszcze lepsza niż na Citrze, bardzo cytrusowa, bardzo grapefruitowa. Nie jest to jeszcze poziom Pirani z Widawy która smakowała jak kęs grapefruita, ale cholernie blisko. Pomimo tych samych parametrów piwo wydaje się być pełniejsze.
Truskawki?! Czy ja czuję tutaj w smaku truskawki?!

Overall: świetne piwo. Aromat miażdży, chociaż akurat żywicy z której simcoe słynie totalnie tutaj nie ma- jest mnóstwo zapachów, aromat oczywiście zmienia się wraz z ogrzaniem piwa, ale od kwiatów, przez cytrusy, owoce tropikalne, aż po lekko miętowe nuty. W smaku też jest rewelacja. Kurcze, te dwa single hopy wyszły Doctorkom rewelacyjnie, chętnie do nich wrócę. I chyba chętniej do Simcoe. Niższy ekstrakt początkowy zdecydowanie wyszedł tutaj na dobre.

Ocena: 8/10 (w foodpairingu z rostbefem 10/10, wykurwiste).

2 komentarze:

  1. A hejterzy doctorów i tak będą mówić, że wszystkie piwa od nich smakują tak samo - no cóż, niech tracą. Będzie więcej dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużej mierze bierze się to z tego że Doctorzy w ich serii single hop IPA uparli się na nisko odfermentowane 16ki, przez co w tej serii (jakby nie patrzeć ich chyba największej) zbyt dużo jest mdłego karmelu, i o ile niektóre chmiele dają radę (patrz sinem IPA) o tyle wiele piw jest przez to takich sobie co najwyżej (vic secret chociażby czy sorachi). Ale dużo też jest po prostu nieuzasadnionego hejtu.

      Usuń