czwartek, 23 marca 2017

Birbant- Powder Man

Browar Birbant również wypuścił swoje New England IPA. Jestem jednak bardzo ciekaw rezultatów, ponieważ zastosowali w nim tzw "cryo hops". O co chodzi z tymi cryo hops? O ile niczego nie poknociłem jest to technologia, w której chmiel wymraża się, dzięki czemu jest on jakby rozdzielany na LupulN2 (skoncentrowana lupulina wraz z dużą ilością żywic i olejków aromatycznych) oraz "debittered leaf"- ten produkt (resztki liści) skoncentrowany jest na smaku i aromacie chmielu, ale bez alfa kwasów oraz lupuliny.

Ciekawi mnie co tak naprawdę wylądowało w kotle u Birbanta- czy koncentrat lupuliny, czy resztki liści na aromat (chociaż oczywiście skondensowana lupulina z alfakwasami i olejkami eterycznymi powinna dać potężnego kopa aromatycznego). Zakładam pierwszą opcję.

Powder Man- New England IPA- Browar Birbant

Pierwszy niuch:
Bardzo chmielowo, trochę pomarańczy, cytrusów, ale sporo też takich zielonych nut.

Totalnie mętne, brudnopomarańczowe piwo (oczywiście drożdże wylądowały w szkle), wysoka, biała zbita piana. Wygląda nieźle.

Aromat:
Delikatna, słodka, biszkoptowo- cytrusowa słodycz na początku dominuje w aromacie, ale podkreślona ostrym i niezbyt pięknym zapachem żywicznym- nie taką sosnową, orzeźwiającą i świeżą żywicą, a bardziej taką w stronę starej terpentyny.



Smak i odczucie w ustach:
Na początku zaskakuje wodnistość piwa, zaraz za nią pojawia się jednak taka dziwna, śmietankowa pełnia. Wodnistość wynika z bardzo niskiego wysycenia.
Pierwszy akcent wybitnie cytrusowy, kwaskowy, na finishu jednak poza delikatną goryczką rządzi i dzieli mleczne toffe, śmietanka, karmelki.
Słodycz nikła, żeby nie powiedzieć prawie żadna.
Kiedy biorę kolejne łyki robi się coraz lepiej, całość jest bardziej spójna, dzięki niskiemu wysyceniu, lekkiej wodnistości na początku i nadchodzącej po chwili śliskiej pełni piwo zaczyna faktycznie przypominać sok jeśli o konsystencję chodzi.
Natomiast jeśli chodzi o posmaki owocowe, jest ubogo, kwaskowe nuty cytrusowe a la pomelo, trochę takich nut kojarzących mi się z sokiem z marchwi- taka ziemistość jakby.
Im dalej w las, tym więcej cytrusa i mniej czegokolwiek innego, z czasem marchewkowa ziemistość również zostaje zamieciona na dywan, zostaje jej już tylko odrobina na języku, także jeśli o smak chodzi- bardzo jednowymiarowe piwo.

Overall:
Hm. Podsumujmy.
Na plus:
Piwo wygląda jak NE IPA. I piwo ma ciało jak NE IPA.
Na minus: nieprzyjemna żywica w aromacie, przeciętny aromat, totalny brak jakichkolwiek nut od drożdży.

Na pewno aromat jest troszkę do poprawienia, w smaku też muszę przyznać że piwo robi się bardzo jednowymiarowe, totalnie zdominowane przez cytrusa. Natomiast ogromnym plusem jest niewątpliwie to, że mogę przyznać że jest to NE IPA, po pierwszym, szokującym łyku ciało jak najbardziej się zgadza.
Jeśli to ma być NE IPA to najbardziej mi tutaj brakuje owocowości od drożdży, nut brzoskwini, gruszki, które w amerykańcach często wpadają aż w gumę balonową. Tego tutaj totalnie nie ma. Bardzo szkoda.

Z tych rodzimych wypustów w tymże bardzo popularnym ostatnio stylu mam wrażenie że mamy Juicy New Wave, prawdziwe i rozkurwiające system NE IPA, potem całkiem smaczne Misty i wypusty Piwnego Podziemia. Teraz do piw OK, dobrych, ale w żaden sposób nie kopiących dupy dołącza Birbant. Druga warka Vermont IPA od Pinty była smacznym i fajnym, ale raczej session IPA (zresztą Misty to dla mnie też bardziej takie klimaty), natomiast reszta konkurencji zrobiła mnie w srogiego wała pisząc "vermont IPA" na etykiecie.

Także wielki plus dla dawno nie próbowanego Birbanta, bo w wała mnie nie zrobił, ale mam nadzieję że nad piwem jeszcze popracują, bo jest ok, smaczne do wypicia do książki albo innego relaksacyjnego zajęcia, ale do poziomu kopania dupy jak na NE IPA przystało (czyli jak np Juicy New Wave, Alchemist czy Tree House) jest mu jeszcze daleko. Ale i tak, po ostatnich polskich "Vermont IPAch" jestem bardzo zadowolony z tego piwa. Smutne, acz prawdziwe.

PS co do Cryo Hops- piwo jest odrobinę bardziej intensywnie cytrusowo kwaskowe, może nieco ziemiste, ale innych wychyleń w stosunku do normalnego chmielenia nie odkryłem, znacznie fajniejsze efekty miała chociażby Pinta w Modern Drinking chmieląc tylko na aromat i na zimno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz