piątek, 14 października 2016

Dark Horse- Tres Blueberry stout

Dobra. Tydzień z polskimi RISami zakończyłem kilka dni temu, dzisiaj dla odmiany coś spoza Polski. Piwo z browaru który ma świetną renomę, aczkolwiek którego sztandarowe piwo, plead the 5th, było jednym z największych rozczarowań.

Czyli dzisiaj prosto ze stanów mocny (chociaż nie imperialny) stout z borówkami.

Tres Blueberry Stout- Dark Horse Brewing

Ładna, ciekawa etykieta. Bardzo mocne psyknięcie przy zdejmowaniu kapsla, trochę "dymu", chociaż piwo w żaden sposób się nie wzburzyło.

Zapach z butelki to przede wszystkim bardzo mocny aromat borówek, wsparty zapachem sosu sojowego. Jestem pewien że w Japonii mają batoniki o takim smaku.

W szkle którego używam (taki mały kieliszek, ni to snifter ni to koniakówka) piwo nieprzejrzyście czarne, piana beżowa, niewysoka, pęcherzyki dosyć drobne ale wygląda na bardzo zwiewną, i faktycznie dosyć szybko się redukuje do obrączki. Kiedy natomiast przechylam naczynie, widać że piwo jest dosyć klarowne, ciemnobrązowe.


W zapachu nadal dominuje przyjemna nuta borówek, ale tutaj zamiast sosu sojowego maszerują z nią ciastka czekoladowe i czekolada. Gdzieś w tle jest też lekka nuta kawowa, ale akurat ona mi tutaj nie bardzo pasuje. Ładny aromat, dosyć intensywny, zdominowany przez borówkę.

Smakuje to dobrze. Aczkolwiek zdecydowanie wytrawnie. Ale po kolei.
Pierwszy akcent należy do delikatnego aczkolwiek wyraźnego smaku świeżych borówek. Po chwili wkracza wyraźna gorzka czekolada. Praktycznie nie ma kwaskowości, słodycz jest minimalna. Goryczka nie jest wysoka ale jednak przy braku słodkiej kontry na początku może dać się lekko we znaki, zwłaszcza że piwo ma dosyć wytrawny finish. Alkohol jest dobrze ukryty, wysycenie lekkie do średniego, ciało jak na 7,5% stout również określiłbym jako lekkie.

Overall:
Oczekiwań tym razem nie miałem wielkich, w związku z tym Tres Blueberry Stout mnie nie rozczarował. Ale też na pewno mnie nie zachwycił.
Na plus to na pewno borówki. Fantastycznie wyszły, zarówno w aromacie jak i w smaku. Rewelacyjne pod tym względem piwo. Można też dorzucić fajną nutę gorzkiej czekolady.

Na minus: brak ciała, wysoka wytrawność, i przede wszystkim totalny brak słodyczy. To ostatnie w moim odczuciu zabija to piwo. Wysoka wytrawność jest spowodowana dodatkiem borówek, które zapewne zostały brutalnie zeżarte przez drożdże, i była niejako spodziewana; natomiast nie jest w żaden sposób kontrowana stroną słodową piwa. Przez to finish jest ściągający, wytrawny, co znacznie obniża pijalność tego piwa, tak samo jak i fakt że jest ono niezbalansowane.

No dobra, minusów mi wyszło mniej niż plusów, więc żeby była jasność: piwo nadal muszę zaliczyć jako CO NAJMNIEJ dobre, co prawda nie piłem za bardzo innych stoutów z jagodami więc nie mam do czego porównać.
Po prostu oczekiwałem piwa słodszego, bardziej deserowego, bardziej pijalnego.
Gdybym miał wystawić ocenę, pewnie dałbym jakieś 7/10.
Ale drugiej butelki z rzędu bym nie otworzył. I raczej nie kupię kolejnej w jakiejś bliskiej przyszłości. Może kiedyś jak się nadarzy okazja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz