piątek, 7 października 2016

Tattooed beer/ Buntavar- RIS- SVITezianka

Tydzień z polskimi RISami, dzień czwarty, jesteśmy na półmetku, co dzień było lepiej, aż się boję jak będzie dzisiaj.
A dzisiaj RIS częściowo polski. Częściowo, bo uwarzony kooperacyjnie przez polski browar Tattooed beer i słowackiego browaru Buntavar, który mieści się w miejscowości SVIT.

Piwo ma 9% alkoholu, 21 BLG, 100 IBU (aż się ciśnie na usta "jak wszystkie"). Było leżakowane z płatkami z beczki po bourbonie ("bourbon barrel chips"). Bardzo mi się nie chce pisać całego składu, więc z ciekawszych rzeczy wymienię tylko laktozę, wanilię bourbońską, wspomniane płatki, chmiele columbus i chinook, płatki owsiane oraz jęczmienne.

SVITezianka- Russian Imperial Stout- Tattooed Beer/ Buntavar

Ładna butelka z korkiem, 0,33 z długą, smukłą szyjką. Ładna również etykieta na butelce, chociaż z uwagi na jej rozmiar czcionka zabija. Korek... hmm... jakby to ująć... to ja pójdę po korkociąg, bo ta menda nie chce wyjść.

Wreszcie menda wylazła! Z głośnym puknięciem. Kto do diabła daje tak wielki korek do takiej buteleczki? Tym baryłkę miodu bym zaczopował w przerwie między jedną połową baryłki a drugą (sarmatia wiecznie żywa). Niuchnijmy z butelki zatem. Ładny zapach, średnio intensywny; wytrawne, winne nuty, lekka czekolada, mega wanilia. No to tumbler w dłoń i do boju.


Okej, nalał mi się piękny tumbler brązowej piany, która opada dosyć szybko, brzydko się dziurawiąc i minimalnie znacząc szkło. Na dole powoli zaczyna zbierać się w międzyczasie czarna ciecz sugerująca nieśmiało że jednak jest szansa na jakieś piwo.

Zapach ze szkła potwierdza to co zapowiedziała piana: piwo przegazowane, i być może lekko zakażone, a jeśli nie to przy refermentacji drożdże dały czadu. Ostry, winny, lekko octowy aromat. Na szczęście szybko słabnie, a przy drugim zamerdaniu wychodzi za nim fajna mleczna czekolada. Hm. Lekka kawa, mleczność, jakby wanilia, ale przy trzecim zamerdaniu nadal jest ta specyficzna nuta. Ni to rozpuszczalnik, ni to ostrość drożdży, cholera wie co to dokładnie (bo ja nie), ale stawiam RISy przeciw eurolagerom że to od drożdży.

Hah. Dzikusy. Ale fajne dzikusy. Zajebisty słodki RIS na dzikich drożdżach. Flanders RIS proszę państwa. Zacznę od aspektów RISowych: duża dawka czekolady, wanilii, gorzkiej czekolady, wafelków orzechowych z wanilią, jest słodko, pysznie, aczkolwiek jest i przyjemna goryczka w typie gorzkiej czekolady.
A teraz, proszę państwa, niespodzianka. Kojarzycie te wytrawne, kwaśne, lekko cierpkie, mega owocowe, lekko octowe, jabłkowe nuty znane chociażby z Rodenbach Grand Cru albo Duchesse De Bourgogne? No więc one również tutaj są. Chociaż oczywiście ich nie powinno być. Piwo zakaziło się ewidentnie, ale zakaziło się tak zajebiście że ja po prostu nie wiem co powiedzieć, kupiłem lekkiego RISa, dostałem blend RISa z Flandersem.

Co ciekawe, piwo też w odbiorze nie jest jakoś chamsko przegazowane. Owszem, wysycenie jest wyższe, ostrzejsze niż w RISach, ale nadal nie wysokie, maksymalnie średnie, na poziomie flandersa. Pewnie sporo CO2 uleciało wraz z pianą. Co również ciekawe, piwo jest dosyć pełne (pewnie dzięki laktozie za którą dzikusy nie dały rady się zabrać) i nawet fajnie kremowe, aż do lekko cierpkiego a'la flandersowego finishu.

Overall:
Uf. Dobrze że otworzyłem tą butelkę, co prawda dzikusy nie powinny mieć tam wiele do zeżarcia, ale i tak opcja granat była.
No a teraz podsumujmy to jakoś.
Jakby któryś browar zapowiedział "flanders imperial stout", a potem dał mi to piwo, popłakałbym się z radości. Bo mam tu blend świetnego, słodkiego, deserowego RISa (chociaż niezbyt ciężkiego kalibru) z naprawdę niezłymi nutami dzikich drożdży, i to takich wypisz, wymaluj flanders brown ale in your face, chociaż może w zapachu momentami nie tak przyjemne, ale momentami, teraz po ogrzaniu, zaczęły mi się pojawiać takie nuty... kurde... świeca woskowa z ciemnego wosku i gruszki.
No sztos. Ale że to piwo miało być po prostu RISem, to nie wiem czy wzruszyć ramionami i stwierdzić "zdarza się", obwinić piwowara że zdziczało, czy jarać się że tak zajebiście zdziczało.

Nie widziałem innych recenzji SVITezianki, więc nie wiem czy więcej piw zdziczało, zakładam że to jednostkowy przypadek u mnie, i w sumie wybieram opcję trzecią, z niejakim smutkiem że tak ciekawego piwa pewnie długo ponownie nie spróbuję, i w sumie szkoda że nie był to zamysł piwowara.

Jeszcze jedną rzecz muszę napisać. Jeśli ktoś chce klasycznego RISa, mega słodkiego, jeśli ktoś nie ma doświadczenia z flandersami czy dzikimi piwami, to mu to piwo w postaci jaką ja piję prawdopodobnie nie zasmakuje. Ba, możliwe że nawet osobom które lubią oba style akurat takie zdziczałe piwo nie zasmakuje, bo są to jednak dwa różne światy, które razem dają dziwaczne połączenie.
Mnie natomiast urzekło. Fladers z kakao i wanilią. Mniam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz