Kraina Welesa. Weles lub Wołos, utożsamiany z Trzygłowem lub Triglavem, to słowiański bóg, opiekujący się bydłem, oraz przede wszystkim władający Navią, czyli krainą do której podążały duchy zmarłych.
W tym przypadku Kraina Welesa to piwo w stylu Russian Imperial Stout, warzone przez Browar Perun. Garstka danych technicznych: ekstrakt 19 BLG, Alkohol 8,4% obj., IBU nie podano.
Skład: woda, słody jęczmienne (w tym wędzony), pszeniczny, żytni; płatki owsiane, jęczmień palony, ekstrakt słodowy, chmiele, drożdże górnej fermentacji.
Czyli skład dosyć enigmatyczny, ale piwo powinno być lekko podwędzone, gęste, gładkie i oleiste od owsa i żyta.
Kraina Welesa- Russian Imperial Stout- Browar Perun
Pierwszy niuch z butelki. Faktycznie, od razu narzuca się lekka wędzonka, słodkie nuty owocowe a la suszona śliwka, lekki sos sojowy, czekolada, lekka jakby lukrecja.
Szkło na dzisiaj to klasyczna koniakówka, w związku z dużą szerokością szkła po pianie nie oczekuję zbyt wiele.
W tego typu szkle piwo oczywiście czarne, nieprzejrzyste, piana bardzo ciemna, brązowa, niewysoka, szybko się zredukowała do obrączki, ale był dosyć drobna i kremowa przez te pierwsze kilka chwil.
Zapach bardzo przyjemny... ale bardziej kojarzący mi się z Porterem Bałtyckim niż RISem, przynajmniej w pierwszym momencie, bo pojawiło się mocne utlenienie, z jednej strony nuty porto, sherry, z drugiej lekki sos sojowy, z trzeciej- trochę nut chlebowych. Po chwili jednak całość zmienia trochę charakter, i rządzić zaczyna palone ziarno, czekolada, oraz lekka wędzona nuta kojarząca się z torfowym whisky. Jest też chyba trochę bukowej wędzonki, no dobra, nie chyba a na pewno, ale ta szynkowa nuta tutaj momentami się fajnie kamufluje, i paradoksalnie, nie wiem jakim cudem, daje zapach ciasta czekoladowego, takiego mocno spieczonego, i nie odstaje od aromatu piwa. Oczywiście trochę melanoidyn w tym również pomaga, chociaż może to po prostu zapach żyta. Ostatni akcent zapachu to ponownie nuta starego, mocnego wina.
W smaku już tak intensywnie i bogato nie jest. Ale nie jest też w żadnym wypadku źle.
Jest lekka, gładka nuta mlecznej czekolady, potem lekka nuta wina, finish należy do umiarkowanej goryczki popartej gorzką czekoladą. Wędzonka bardzo subtelna, delikatnie daje o sobie znać na podniebieniu jeśli wiecie czego szukać. Do tego lekka, charakterystyczna żytnia pikantność. W sumie owsianka również jest delikatnie wyczuwalna.
Piwo dosyć gładkie i oleiste, jak się po RISie z żytem i owsem w zasypie można spodziewać, z drugiej jednak strony jak na RISa dosyć lekkie, może nawet minimalnie przez tą oleistość za którą jednak ciało piwa nie nadążyło może wydać się odrobinę wodniste. Alkohol świetnie ukryty, a wysycenie, jak na RISa przystało, niskie.
Overall: Solidny, aczkolwiek dosyć lekki Russian Imperial Stout, którego najmocniejszą stroną jest świetny, intensywny aromat, taki którego nie powstydziłaby się 25ka. Co prawda na początku piwo trochę oszukało nutami kojarzącymi się z porterem bałtyckim, ale potem zaczęło pachnieć wspaniale, jakby w koniakówce znajdowały się sterty czekolady, ciasto czekoladowe nasączone odrobiną porto, może nawet piernik, kropla whisky, karmelizowany bekon, nawet w pewnym momencie wyszła intensywna, ciasteczkowa nuta, która przecież była również w Bafomecie z tego samego browaru.
Smak jest przyjemny, gładki, smukły i spójny, dobry jak na 19kę, ale tutaj już nie ma tej potęgi, intensywności i złożoności co w aromacie. Jest wszystko co powinno być.
Ciału też specjalnie niewiele mogę zarzucić, poza może tym, że jak to czasem w przypadku piw z żytem i owsem w zasypie bywa, przez to że faktura jest gładka ale i gęstsza, brak odpowiedniej intensywności w smaku powoduje uczucie lekkiej wodnistości, jakby ktoś nam piwo rozcieńczył. Jest to naprawdę minimalne wrażenie takiego dysonansu między gęstością ciała a intensywnością smaku.
Świetnie pachnie, dobrze smakuje, solidnie wykonany RIS. Z butów nie wykopał, ale mimo wszystko przy tej wadze ciężko o "one punch knockout".
Z Peruna dużo lepszy RIS to Bafomet, ale ten też był przyjemny.
OdpowiedzUsuńBafomet już kiedyś był na blogu, tak samo Double Trouble czy Potiomkin, dlatego ich do tygodnia z polskimi RISami nie dałem. Starałem się wybrać RISy których jeszcze nie piłem, przynajmniej tej konkretnej wersji.
UsuńI faktycznie, trochę lepszy był Bafomet, mega ciasteczkowy. Ale podobnie jak Kraina Welesa znacznie lepiej pachniał niż smakował.