niedziela, 23 października 2016

Waszczukowe- Yggdrasil

Są piwa którymi się jaram bardzo. Na pierwszym miejscu listy zapewne będą portery bałtyckie. A na drugim piwa dziwne. Historyczne style. I to nie jakieś po prostu rzadkie, jak gose czy lichtenheiner, a naprawdę unikatowe. Sahti, Gotlandsdricke... Piwo kozicowe (chociaż piwem nie jest, a na Kaszubskiej wsi zapewne unikatowe również nie jest).

Także jak tylko usłyszałem o takim cudzie przyrody jak drożdże Kveik, które fermentują w 40*C, i dają ponoć przyjemny aromat owocowy, bez jakichś wyższych alkoholi czy nieprzyjemnych estrów, które się zdarzają kiedy normalnym drożdżom popuścimy temperaturę, oczywiście zacząłem się jarać jak napalm o poranku. A teraz Browar Waszczukowe wypuścił piwo na tychże właśnie drożdżach. Pierwszy był browar Warmia, ale ponieważ jest browarem restauracyjnym i ich piwa nie pojawiają się u nas w butelkach, to niestety nie dane mi raczej będzie tego piwa spróbować.

A, jeszcze słowo o tym skąd takie ciekawe drożdże. Ponoć od Norweskich farmerów. Warzyli na nich malt ol, taki ichniejszy odpowiednik Sahti. Stąd też nazwa piwa nawiązująca do mitologii nordyckiej.

Yggdrasil- Malt Ol- Browar Waszczukowe
Pierwszy niuch z butelki. Pachnie bardzo ciekawie, wyraźne nuty miodowe, ale nie utlenienia, raczej świeżego miodu, i to któregoś z jego konkretnych rodzajów, nie chcę napisać konkretnie bo pewnie je pomylę. Do tego nuty cytryny. Fajnie to pachnie.

Piwo zmętnione, pomarańczowe, z niewysoką, białą pianą która szybko redukuje się do niewielkiej kołderki.



Fajny zapach. Przede wszystkim wspomniany wcześniej miód, przewija się też lekka, mleczna nuta, ale nie w postaci masła a jogurtu. Czasami pojawiała się w piwach zakwaszanych lactobasiliusem. Taki jogurt owocowy. W tym przypadku brzoskwiniowo-miodowy. Do tego są oczywiście brzoskwinie. Jałowca jako takiego nie czuję, ale jest specyficzna przyprawowa nuta, ni to ostrość taka za którą jałowiec mógłby odpowiadać, ni to nuta dzika, kojarząca się z farmhouse ale.

O kurczę. Ale fajne piwo.
Wysoka, wyraźna, ale przyjemna słodycz. Leciutka, owocowa kwaskowość. Wyraźna, aczkolwiek nie wysoka goryczka, z tym że z taką lekką tępą, jakby ziołową nutą. Ja wiem że ma balansować smak, ale trochę mi tutaj nie pasuje. Ale zostawmy to.
Owocowo- miodowe posmaki. Nasuwa mi się skojarzenie ze słabym miodem pitnym. Nie jest to piwo oczywiście aż tak słodkie, ale podobnie miodowo- owocowy profil. Jest ten specyficzny miód, jest trochę cytryny, brzoskwini. W goryczce wchodzi lekka przyprawowość od jałowca. O, w składzie widzę jeszcze ziele krwawnika. Obstawiam że tutaj leży winowajca tej nietypowej goryczki pogrzebany. Natomiast za specyficzną ostrość może z kolei odpowiadać żyto, którego również użyto w zasypie.

Średnie ciało. Alkohol lekko rozgrzewa, pomimo że jest go tylko 6,6%, ale piwo jest jak dla mnie nieźle pijalne. Z tym że ma dosyć intensywny smak.

Overall: Wow. Dla mnie świetne piwo, przyjemny aromat miodu, na bank nie od utlenienia, mega fajne owocki, drożdże kveik pewnie nieraz się w przyszłości pojawią.
Ale nie byłbym sobą gdybym nie wytknął dwóch spraw.
Pierwsza- jeśli ktoś nie lubi aromatu miodu, a ten jest tutaj ewidentny, niemalże dominujący, to totalnie nie będzie mu to smakowało. A to nie jest aromat łatwy, lekki i przyjemny, dla wielu odbiorców będzie podobnie jak karmel, złem ostatecznym.
Druga kwestia, już niezależna od samych drożdży, to nie leży mi goryczka w tym piwie, totalnie oderwana i właściwie to wydaje mi się niepotrzebna. Sahti pomimo że praktycznie nie ma zazwyczaj goryczki, jest mega pijalne. Tutaj ta ziołowa goryczka (obwiniam ziele krwawnika) jest przede wszystkim zbyt oderwana od piwa, najpierw moje kubki smakowe gwałci słodycz, miód, i wuchte owoców, potem przerwa, a potem kiedy człowiek już oczekuje że resztki słodyczy spokojnie rozpłyną się na języku z dupy za przeproszeniem pojawia się goryczka. Spóźniona, jakby zaspała w wagonie i zapomniała wysiąść z pociągu. HopHeadzi pewnie by mnie zjedli (gdyby czytali tego bloga) ale mam wrażenie że sama kwaskowość w zupełności wystarczy żeby zbalansować to piwo, i ta goryczka jest tutaj po prostu niepotrzebna, a na pewno nie w takiej formie. Gdyby tutaj były amerykańskie chmiele i cytrusy w goryczce, wtedy opcja do przemyślenia. Gdyby dać zamiast goryczki sól, wtedy mogłoby być jeszcze ciekawiej. Ale akurat ta ziołowa goryczka tutaj nie pasuje.
W sumie trzecia kwestia to lekko mleczny posmak. Mi, ponownie, nie przeszkadza, ale założę się że wiele osób będzie narzekać.

Także mega ciekawe piwo, chociaż nie uwiodło mnie aż tak jak sahti czy gotlandsdricke, głównie ze względu na goryczkę, to te drożdże mają wielki potencjał, i w połączeniu z solidną porcją amerykańskich chmieli New England IPA może mieć wkrótce solidną konkurencję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz