niedziela, 16 października 2016

Setka- Kapitan Drake, Brokreacja- Fuck the Boundaries, kilka słów o Gose

Dzisiaj na tapetę weźmiemy sobie Gose.

Gose to jeden z historycznych niemieckich stylów piwa, warzony już w średniowieczu. Jego nazwa wywodzi się od miasta Goslar na rzece Gose. Styl kojarzony z Lipskiem, w 1900 roku w Lipsku było ponoć 80 "gose houses", czyli jak przypuszczam browarów warzących Gose. Produkcja drastycznie zmalała po II WŚ, a w 1966 roku zaprzestano w Lipsku produkcji Gose. Przywrócono ją do życia w roku 1980.
Jeśli chodzi o samo piwo natomiast- Gose to kwaśne piwo, zazwyczaj zakwaszne bakteriami Lactobasillus (prawdopodobnie historycznie Gose było nawet bardziej kwaśne niż obecnie w związku z działaniem dzikich drożdży). Tradycyjne dodatki do Gose to kolendra oraz sól. Gose zazwyczaj bywa mętne, powinno być też dosyć dobrze zbalansowane, kwaśność średnia, w przypadku historycznych interpretacji może być wysoka, słony smak delikatny, wyczuwalny ale w żadnym wypadku nie dominujący, ważne jest też aby sól kojarzyła się ze świeżym, morskim zapachem a nie metalicznym posmakiem. Lekkie nuty owocowe w stylu cytryny czy kwaśnych brzoskwiń. Chmiel nie powinien być wyczuwalny, strona słodowa delikatna, chlebowa, kontrowana przez kwasowy finish a nie chmielową goryczkę. Piwo raczej wysoko wysycone, wytrawne, bardzo orzeźwiające.

Kapitan Drake- Mojito Gose- Browar Setka

Browar Setka postanowił zinterpretować Gose w dosyć nowoczesny sposób. Oprócz soli morskiej i kolendry w składzie są również sok i skórki z limonki, chmiele natomiast to Mosaic oraz Iunga.

Piwo jasnozłote, zaskakująco klarowne (jest lekka opalizacja, ale to wszystko). Piana drobna, dosyć wysoka, ładnie oblepiła szkło.


Aromat: pierwsze co mi tu wychodzi to potężna dawka... mojito. No tak, browar zapowiadał. Oprócz bardzo mocnego zapachu limonek mamy też mocne ziołowe podbicie kolendrą, co daje efekt faktycznie bardzo zbliżony do mojito... Może poza tym że ta ziołowa nuta kolendry jest intensywna, i chociaż nie mydlana jak to w Witbierach bywa, to nie jest przyjemna. Nie jest też nieprzyjemna, jest mocna i po prostu dosyć dziwna. Do tego ilość limonki budzi skojarzenie z napojami typu radler czy sokami z tymbarka.
Natomiast po ogrzaniu i lekkim zamieszaniu wychodzą spod tego całego mojito piękne estry. Są trochę stłamszone, ale takie nuty brzoskwiniowo- gruszkowe, bardzo ładne.

Smak: lekka słodycz, średnia kwaśność, odrobinę rześkiej soli na dosyć wytrawnym i lekko kwasowym finishu, jest wszystko co powinno być. Plus wuchte limonki. Mam wrażenie że czają się też tam inne owocowe posmaki, ale nie potrafią się przebić przez limonkę. Sól przyjemna, całkiem wyrazista momentami, chociaż nie intensywna czy przytłaczająca.

Piwo wytrawne, lekkie, mega pijalne, sesyjne i orzeźwiające.

Overall: Nie wiem czy to piwo mam pokochać czy znienawidzić. Z jednej strony dostałem dokładnie to co browar obiecywał na etykiecie: Mojito Gose. Limonka jest potężna, kolendra w aromacie udaje miętę, jest mega orzeźwiająco i mega pijalnie.
Z drugiej strony, limonki jest tyle że zakrawa na sztucznie aromatyzowane napoje z kartonu, co budzi niezbyt miłe skojarzenia odnośnie tego piwa; natomiast pod spodem ewidentnie czają się piękne estrowe nuty które przez rzeczoną limonkę nie mogą się przebić.

Świetne piwo na imprezę, albo na gorące dni jeśli jeszcze jakieś będą, natomiast tak esktremalnie limonkowe, że obawiam się iż wielu osobom wyda się to aż sztuczne i nieprzyjemne. U mnie jest to tak na pograniczu. I pewnie nie pisałbym o tym, gdyby nie to wrażenie że pod tą limonką czai się po prostu lepsze piwo, które limonka stłamsiła. Tak jakby było genialnie, a piwowar przedobrzył i z genialnego gose wyszło w miarę smaczne, ale raczej imprezowe piwo.

F*ck the boundaries- imperial hoppy gose- Brokreacja

"Pieprzyć granice", stwierdził browar Brokreacja i na Beer Geek Madness przygotował zaiste szalone piwo- mocną wersję Gose (16BLG), do tego solidnie nachmieloną do 60 IBU. Czyli praktycznie piwo o mocy i nachmieleniu niezłego IPA. Ponieważ piwo wreszcie ukazało się w butelkach, nie mogłem odmówić sobie tej, mam nadzieję, przyjemności.
Swoją drogą, gęś w pikelhaubie jest cudowna, ale zastanawiam się przez nią czy nie lepszą nazwą by było "quack the boundaries".
Szkło to dawno nie używany pokal za 7zł do jasnego piwa kupiony w sklepie typu szmalc, mydło i powidło po 2 zł. (Gdybyście nie wiedzieli gdzie kupić szkło do piwa).

Na pierwszy niuch z butelki, piwo kojarzy mi się mocno z White IPA, ponieważ dominują słodkie nuty chmielowe i odrobina kolendry. Zresztą, pszenica w zasypie też jest.

Piwo pomarańczowe, mętne, niewysoka ale ładnie zbita czapeczka białej piany, powoli się redukuje i widać że piana będzie próbowała się lepić do szkła.

Ze szkła pachnie bardzo ładnie, ale nadal jak rasowe white IPA: bardzo ładny, słodki aromat ananasa, pomelo, słodkie, ciasteczkowe nuty słodowe. Kolendra mi się tutaj już bardziej ukryła.

Smak jest mega ciekawy. Tutaj czuć różnicę jaką robi sól.
Generalnie smakuje mi to trochę jak dżem z ananasa i moreli. Ale taki sklepowy dżem, galaretka taka. Słodki, przyjemny, owocowy aromat. Natomiast kontruje to wyraźny słony smak, coś jakbyście przy inhalacji wodą morską psiknęli sobie na usta. Wow. Niesamowita kombinacja. Kwaśność leciutka, nie zwróciłem praktycznie na nią uwagi w obliczu soli. Goryczki praktycznie tutaj nie czuć. Wierzę że piwo zostało solidnie nachmielone, ale na aromat, jeśli chodzi o moc goryczki to 60IBU na etykiecie jest raczej sporą przesadą (z tym że absolutnie mi to nie przeszkadza).

Dosyć pełne, gładkie piwo, mega pijalne, wysycenie niskie do średniego.

Overall: Imperial hoppy gose czy salty white ipa? W zasadzie to nieistotne. Świetne, mocno owocowe, rewelacyjnie nachmielone na aromat (chociaż zapewne drożdże też mogły wnieść ciekawe estry) piwo z bardzo wyraźnie wyczuwalną solą, ale nie przesadzoną, to ta sól tutaj kontruje słodową stronę ciała.
Genialne, oryginalne piwo.
Brawo, Brokreacja. Jak Ty mnie teraz zaimponowałeś. I to drugi raz z rzędu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz