wtorek, 11 października 2016

Doctor Brew- RIS- 27,5 Russian Imperial Stout

Dzisiaj kończę tydzień z polskimi Imperialnymi Stoutami. I wreszcie pojawi się nowość.
Najmocniejsza jak na razie premiera tej jesieni, przynajmniej pod względem BLG, chociaż nie na długo bo Raduga już zapowiedziała konkurencję o 0,5 BLG cięższą. Mocna również pod względem towarzyskim, niemalże zniszczyła wielką miłość trzech playboyów polskiego kraftu... no dobra, żarty na bok, chociaż były dobre.

27,5 Russian Imperial Stout- Doctor Brew

Bardzo ładna etykieta. Naprawdę.

Skład: Woda; słody: pale ale, karmelowy, czekoladowy; chmiele: magnum, chinook, saaz; ekstrakt słodowy.
85 IBU 27,5 BLG 12,5% abv.


Piwo ciemnobrunatne, z niewysoką ale ładną, kremową pianą, która redukuje dosyć powoli do zgrabnej obrączki, minimalnie znaczy szkło, i co ciekawe łatwo się odbudowuje, przy poruszaniu teku widać jak bąbelki gonią taflę.

No aromat jest bardzo fajny, mega solidny, czuć ciężar piwa. Może nie jest potwornie intensywny, nie atakuje pół metra od szkła, ale jest bardzo dobrze.
Przede wszystkim mocna nuta kojarząca mi się z orzechami, chociaż dobrze wiem że orzechy to to nie są, raczej krem czekoladowo-orzechowy może tak pachnieć. Jest i czekolada, ale właśnie taka wymieszana z ni to orzechami, ni to lukrecją. Po mocniejszym wwąchaniu się wychodzi lekka nuta winna, Takie porto/sherry, albo likier wiśniowy nawet. Nooo lukrecja zdecydowanie jest, może i nawet odrobina wanilii. Bardzo, bardzo dobrze pachnie, ślinianki mi zasuwają jak na widok bekonu na ruszcie.

Smak:
Nie mam pytań. Jest mega słodki, ale ma fantastyczny po prostu posmak. Wanilia, mleczna czekolada (ale taka mega słodka) polana syropem karmelowym. Ale potem wchodzi posmak owocowy. Kojarzycie schemat praliny belgijskiej? W RISach zazwyczaj czuć ten alkohol z środka plus gorzką czekoladę. Tutaj jest kandyzowana wisienka w słodkiej czekoladzie, a alkohol jest szlachetny, delikatny i rozgrzewający. Do tego lekko orzechowy, mega waniliowy posmak. Skąd w tym piwie tyle wanilii?
Niesamowity smak. Bardzo, bardzo słodki, ale też bardzo delikatny, deserowy,  nie powiem że zbalansowany bo zdecydowanie słodki, ale mnie absolutnie nie zamula. Makabrycznie pijalny jak na 12,5%, od razu chce się wziąć kolejny łyk.
Goryczka umiarkowana, z wyraźnym posmakiem gorzkiej czekolady z orzechami.

Jak na 27,5 BLG i 12,5% abv w ogóle nie czuć tego ciężaru, ani tej mocy. Ale smakuje świetnie. Jest piekielnie gładki, paradoksalnie wydaje się lekki jak na RISa, nisko wysycony, perfekcyjnie ukryty alkohol.

Overall: Po recenzji imć Kopyra nie oczekiwałem jakoś wiele po tym piwie. Poprawnego RISa co najwyżej. A tu taka petarda. Wow.
Ja wiem, nie jest to ciężki, wyklejający RIS w stylu tych skandynawskich potworków z Mikkellera, Hornbeera czy innego Lervig gdzie kakao przykleja Ci się do ścianek policzka a piwo najlepiej solidnie przeżuć przed połknięciem. Nie jest to agresywny, cholernie nachmielony i lekko alkoholowy RIS z USA w stylu destroyerów z Hoppin Froga, który rozrabia jak redneck w barze w Texasie chyba że się go przetrzyma w beczce po bourbonie z pół roku.
No i sporo w nim karmelu.
Z tego powodu jestem w stanie zrozumieć że nie wszystkich ten RIS zachwyci,  pewnie tych "czwórek na szynach" może pojawić się więcej.

Ten RIS jest jak kobieta- gładki, słodki, delikatny i pachnący, i chyba go zaproszę do mojej piwnicy (o ile jeszcze uda mi się kupić kilka butelek).
Słodki, deserowy, i piekielnie pijalny.
Dla mnie jest naprawdę WOW. Na finishu polskiego tygodnia z RISami nie spodziewałem się że coś jeszcze przebije odleżakowanego Gravediggera z Brokreacji, a tu proszę.

Może i Kopyr wszystkie orgazmy udawał, za to mi Doctor Brew zrobił dobrze. Tym piwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz