niedziela, 16 października 2016

Kawa- Rwanda Lake Kivu, Kenia AA

Dawno nie było wpisu o kawie. Tzn kilka się przewinęło, ale tylko na facebooku. Ale ponieważ dzisiaj rano odkryłem że mam 9 różnych rodzajów kawy w 8 gatunkach, postanowiłem że może czas wrócić do postów o kawie. Dzisiaj na tapecie kawy z Afryki: Rwanda lake kivu oraz klasyka czyli Kenia AA. Zakupione oczywiście w Pożegnaniu z Afryką.

Gwoli wyjaśnienia: ponieważ zaparzyłem dwie na raz, to popijałem na zmianę, oczywiście "zerując" sobie smak wodą (jako tako bo w mieszkaniu mamy zadziwiająco słodką wodę). Także możecie zobaczyć jak moje odczucia się zmieniały po każdej "kolejce". Parzyłem na lenia, znaczy w ekspresie, i piłem oczywiście już wystudzone.
Po lewej Rwanda, po prawej Kenia

Rwanda Lake Kivu

Barwa bardzo ciemnego rubinu, ale definitywnie nie czarny. Zdecydowanie jaśniejsza od kawy z Kenii.

Delikatny, przyjemny aromat. Na początku trochę w typie mlecznej czekolady, teraz pojawiają się nuty gorzkiej czekolady, przypraw (nabrałem ochoty na dubbla nie wiem czemu), oraz delikatnie jakby kwiatów.


Wow. Smak to totalny odlot w stronę której bym się po kawie nie spodziewał. Miodowe, kwiatowe nuty, kojarzące mi się z miodem manuka. Do tego lekka nuta w stylu bardzo słodkiego, ale lekkiego wina. Finish to leciutkie palone nuty.
Przy że tak to ujmę drugim podejściu kawa nie wydaje się być aż tak miodowa, teraz dominują nuty mleczne, lekko orzechowe, migdałowe.
Ostatnia próba:
Zdecydowanie bardziej czekoladowa kawa, ale bardzo delikatna czekolada, mleczna, nuty orzechowe, nawet lekkie nuty takie... drewniane bym powiedział. Kojarzące się z aromatem drewna, świeżych desek, tartaku (nie starej szopy, jak to często w belgijskich farmhouse ale bywa). Do tego doszło na finishu trochę kwiatów.
Zdecydowanie bardziej pijalna.

Lekka, bardzo delikatna i raczej wytrawna kawa.

Kenia AA

Ciemniejsza z tych dwóch, ale również nie smoliście czarna kawa, raczej ciemnobrunatna, mahoniowa.

Wow. Tutaj aromat jest zdecydowanie bardziej intensywny. Bardzo słodki i owocowy. Kojarzy mi się z czerwonymi owocami, żurawiną, może z konfiturą z róży.

Bardziej kwaskowa kawa, ale bardzo przyjemna kwaśność kojarząca się z czerwonymi owocami. Lekka ale zdecydowanie wyraźniejsza niż w Lake Kivu goryczka w typie gorzkiej czekolady. Zdecydowanie owocowa, z taką winną nutą delikatnego czerwonego wina. Może nawet minimalnie taniniczna, ściągająca, podobnie właśnie jak wino, ale dosłownie ociupinkę.
Przy drugim podejściu wydaje się być jeszcze bardziej intensywna, jeszcze bardziej kwaskowata, owocowa, niemalże agresywna w porównaniu do Lake Kivu.
Ostatnia próba:
Ponownie, intensywniejsza, bardziej goryczkowa, bardziej kwaskowa, bardziej owocowa. Tutaj odbiór smaku kawy nie zmienia się aż tak jak w Lake Kivu, natomiast w aromacie wyszło więcej nut palonych, przez co mamy ciekawą mieszankę nut palonych i owoców w idealnym balansie.


Overall: Obie kawy to niesamowity szok smakowy w stosunku do tego z czym smak i aromat kawy jest utożsamiany, czyli ziarnem wypalonym na węgiel i zaparzonym na czaj. Obie niesamowicie "zczesały" mi głowę i nie jestem w stanie powiedzieć żeby któraś była lepsza, bo mają totalnie inny charakter, tak jak piwa w różnych gatunkach.

Rwanda Lake Kivu jest zdecydowanie łagodniejsza, delikatniejsza, bez kwasowości czy wysokiej goryczki. Fantastyczna kawa dla tych którzy lubią łagodne posmaki. Zdecydowanie bardziej pijalna.

Kenia AA zdecydowanie bardziej intensywna, agresywna, ale bardzo przyjemna, z wysoką kwaskową owocowością i wyraźną ale bardzo przyjemną goryczką. Przede wszystkim tutaj kwasowość to posmak który od razu kojarzy się z winem czy owocami, a nie krzywiący usta nieprzyjemny kwach.

Gdyby nie to że mało piję kawy i jestem totalnie nieprzyzwyczajony do dużych dawek kofeiny, spokojnie mógłbym sobie wyobrazić raczenie się większymi ilościami takiej kawy tak jak dobrym piwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz