wtorek, 22 maja 2018

Panelik: Tree House- Green, Founders- CBS, Stigbergets- West Coast, Emelisse- White Label + Koval, Dalmore 15

Przemknęliśmy ostatnio z Marcinem ( SmakoszPiwa ) przez kilka fajnych piwek, więc pokrótce je tutaj napomknę (jakoś tak się złożyło że obaj ostatnio mamy kryzys twórczy jeśli o pisanie o piwie chodzi :) )
Na rozgrzewkę przepłukałem usta Kwasem Gamma od Pinty- słaba malina, lekki kwasek, mam wrażenie że to cień zeszłorocznych warek. Na drugą połowę rozgrzewki poszły Dwa Smoki od Pracowni Piwa (jak już PP jest gdzieś w Krakowie na kranie to trzeba wziąć bo to święto ostatnio). Wyraźnie goryczkowe, mocno cytrusowe, dużo pomarańczy i jeszcze więcej skórki pomarańczy. Niezłe, chociaż nie taka bomba jak poprzednia warka.

Green- New England IPA- Tree House

Tree House to jeden z tych browarów z Nowej Anglii (obok Trilium, The Alchemist i Hill Farmstead) dzięki którym zawdzięczamy obecny boom na "NEIPA". Ich piwa to absolutna topka APA, IPA i IIPA na ratebeerze, beeradvocate i innych tego typu portalach.

Green prezentuje się jak na styl wzorcowo- idealnie wprost mętne, soczyście pomarańczowe piwo, umiarkowana, zwiewna biała piana.
Aromat to ananasowa petarda, podkreślona delikatnym niuchem nafty. Następnie pojawiają się lekkie zielone nuty, skórka limonki, lekka trawiastość. I z każdą chwilą coraz więcej mango, brzoskwiń i tego typu owoców.
W smaku delikatnie słodkie, delikatna goryczka i potężna dawka owoców, z ananasem na czele, mango i trawiastymi posmakami nieco z tyłu.
Bardzo gładkie i świetnie pijalne piwo.

Tak NE IPA wyglądać powinno. Nieco mi smutno że nie wykopało przez sufit z uwagi na to że kilka już IPA tego pokroju miałem przyjemność wypić, ale jest to piwo absolutnie warte spróbowania. Myślę że gdyby każdy polski piwowar przed możliwością wypuszczenia na rynek "New England IPA" miał obowiązek spróbować kilku sztandarowych produkcji z Tree House czy browarów tego pokroju, bardzo by nas to uchroniło od zalewu średniej jakości east coastowych potworków bez goryczki.

CBS (Canadian Breakfast Stout)- Imperial Stout aged in maple syrup-bourbon barrels- Founders

CBS to wersja KBSa leżakowana w beczkach w których najpierw leżakował bourbon, a następnie syrop klonowy.

Piwo czarne, piana umiarkowana, ładny lacing.
Pachniało to bardzo intensywnie, sporo mlecznej czekolady, trochę kawy, trochę kakao, sporo ciasteczek, trochę orzechów i mnóstwo syropu klonowego.
Bardzo słodkie, cukierkowy ulepek. Czasami robię sobie kawę z syropem klonowym... więc gdyby taką niezbyt intensywną kawę zalać dużą ilością syropu klonowego i dodatkowo posłodzić, myślę że mielibyśmy podobny efekt. No dobra, może nieco przesadzam. Fajny orzechowy, ciasteczkowy posmak się przekradał.
Alkohol dosyć dobrze ukryty, ciało gęste, oleiste.

Bardzo dobry, chociaż mocno słodki, deserowy RIS. Dla fanów słodyczy i syropu klonowego na pewno spora gratka. Na mnie na pewno większe wrażenie by zrobił gdybym dzień czy dwa wcześniej nie wypił absolutnie genialnego RISa z Absztyfikanta :)

Dalej jako krótki przerywnik wpadło "Grapefruit and Mandarine DDH IIPA" z Browaru Stu Mostów. Głównie dlatego że Marcin nie pił, a piwo jest rewelka, bucha cytrusami niesamowicie. Po gładkim Greenie i słodziutkim CBSie wydało się nieco ostre i dosyć goryczkowe, ale fenomenalne cytrusy zrobiły swoje. Bomba.

West Coast IPA- Stigbergets
Skoro był jeden z najlepiej używających chmielu browarów z USA, sięgnąłem po coś z Europy. Stigbergets uchodzi za taki europejski Tree House (a przynajmniej uchodził przed wielkim boomem na Cloudwater i Verdant).
I cóż, ich West Coast wyszedł trochę jakbym zblendował Greena z Citrus DDH IIPA.
Mętne, żółte piwo.
Bardzo rześki, ale bardzo owocowy aromat, cytrusowo- ananasowy.
Niewielka słodycz, średnia goryczka, sporo cytrusów, ananasa.
Gładkie, dosyć wytrawne.

Cóż, super IPA, chociaż mocno kojarzyło mi się nadal z NE IPA a nie z czyściutkimi West Coastami.

White Label- Imperial Stout aged in Bourbon Barrels- Emelisse

Kiedyś piłem genialne White Label Ardbeg BA. Niestety, Bourbon BA do Ardbega się nie umywa.
Głównie dlatego że w aromacie dominuje kolor zielony. Seler naciowy, dojrzałe zielone jabłko, landrynki jabłkowe. W tle kawa, kakao, ale niestety totalnie uwagę przykuwa zieleń. Ja obwiniam o to beczkę- sporo bourbonów potrafi dowalić takim jabłuszkiem, acetonem... a zresztą, o tym za chwilę.

Dalmore 15- Highland Single MaltPo piwach przerzuciłem się na kilka whisky, aby przyjemnie zakończyć wieczór. Zacząłem od ukochanego Lagavullina 16yo którego opisywałem już kilkukrotnie. Jeśli szukacie whisky z Islay w przystępnej cenie to Laga jest moim numerem 1.
Ale wróćmy do Dalmore, słynnego single malt z Highland.
Ta 15 letnie whisky 12 lat swego życia spędza w beczkach po bourbonie, następnie 3 lata w beczkach po trzech rodzajach sherry.

W aromacie mamy umiarkowanie intensywne ale bardzo przyjemne bogactwo, rodzynki, suszone owoce (np morele), ślady śliwki, odrobinę wanilii, karmelu, ciasto z bakaliami, taki keks.
Słodkie, umiarkowanie pełne, karmel, toffe, ślady pomarańczy, śliwki, gałki muszkatołowej. Przyjemne w odbiorze, ale kompleksowe.

Bardzo dobry single malt, dosyć łagodny, a jednocześnie zapewniający całą gamę przyjemnie współgrających smaków i aromatów. Jest to whisky którą chętnie sączyłbym w święta z rodziną do keksa.

Koval- Single Barrel Bourbon Whisky
Cóż, tutaj wiele na plus nie mam do powiedzenia. Wyszło to czego w bourbonach nie lubię- straszny aceton (zmywacz do paznokci), zielone jabłko, w tle sporo wanilii. Nie jest to może tragedia, ale wobec intensywności i wspaniałych aromatów Four Roses Single Barrel (który to bourbon jest przy okazji tańszy) na Kovala więcej nie zamierzam tracić czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz