piątek, 21 lipca 2017

HaandBryggeriet- Tindbic Vintage 2016, raspberry export stout

Tindbic Vintage 2016- Barrel aged sour ale with fruit- HaandBryggeriet

HaandBryggeriet lubię, nawet bardzo, a ichniejszego Haandbic'a szanuję jako jeden z najfajniejszych dzikich kwachów jakie w życiu piłem. Jako kwach niebanalny i urzekający.
Dzisiaj na tapecie kolejny kwas od zdolnych Norwegów- Tindbic, kwach leżakowany w czystej beczce dębowej z owocami rokitnika.

Piwo zmętnione, pomarańczowe, minimalna biała piana szybko redukuje do obrączki.

Aromat:
Znowu jest wow. Dziko, kwaśno, słodko. Najpierw dzikie nuty, stajnia, obora, końska sierść. Potem kwas, owoce, faktycznie, jest nuta podobna jak w pitej niedawno przeze mnie nalewce z rokitnika, ale są też pomarańcze. Na końcu fajne, słodkie, nieco przypieczone nuty, biszkopt, przypieczone ciasto drożdżowe.



Smak i odczucie w ustach:
Lekka słodycz, wyraźna kwaśność. Piwo z jednej strony wytrawne, ale z drugiej bardzo pełne jak na Sour ale. W smaku wyraźnie czuć dzikość, ale też rokitnika, pomarańcze, jest też wyczuwalna dębina, i to bardziej jako dębowy posmak niż wanilia. Trochę mi tej wanilii z HaandBica tutaj brakuje, za to są bardzo fajne nuty owocowe.

Overall:
Piwo jest bogate i złożone. Może nie jakieś mega sesyjne, tutaj nie da się wziąć dwóch łyków na raz, nie wspominając o szybkim opróżnieniu butelki. Nie mogę się powstrzymać od porównywania go do HaandBica, i niestety jest ono o klasę niżej od tamtego genialnego trunku- co prawda również są tutaj intensywne, dzikie nuty, ale nie tak absurdalnie wspaniałe jak tam (zapach ciepłej, końskiej sierści). Nie ma też aż tak fenomenalnego działania dębiny, tam to była wanilia i surowe drewno aż wybijające się z tego piwa, tutaj, owszem, czuć drewno, ale bardziej na podniebieniu nawet niż w smaku. Za to tutaj mamy totalną dominację owoców. Mieszanka pomarańczy i rokitnika, który staje się coraz popularniejszy w Polsce, a w Niemczech czy w Skandynawii bez problemu kupimy nalewki z tego owocu.
Bardzo fajny, bardzo smaczny, nieco cięższy, degustacyjny kwas. Nie rozwala na łopatki tak jak Haandbic, ale i tak jest bardzo dobry.

Raspberry Export Stout- Oak BA fruit stout- HaandBryggeriet

Pierwszy niuch: tona kawy, czekolady, paloności, a potem cudowna nuta wina z malin.

Nieprzejrzyście czarne piwo, z wysoką na dwa palce, gęstą beżową pianą która ładnie zdobi szkło i bardzo powoli się redukuje.

Aromat:
Ze szkła dominują już wyraźnie maliny. W tle jest czekoladowa, lekko kawowa nuta. Mocne, kwaśne, lekko winne nuty malin. Z tyłu czekolada, ciemne, czarne czekoladowe ciasto. Z odrobiną mlecznej czekolady na górze.
To pachnie jak deser.

Smak i odczucie w ustach:
Pomimo tego że wiem już że owoce zawsze to zrobią, po tym zapachu i tak jestem zaskoczony- piwo jest wytrawne. Lekkie, nawet lekko wodniste jak na Stout.
Słodycz bardzo delikatna. Wyraźna goryczka, lekka kwaśność, bardzo dużo nut palonych. Cienka acz dobrej jakości kawa, kakao, przypalone ciasto czekoladowe; do tego kwaśne, suszone maliny. Dominuje kakao. Taka gorzka czekolada 90% kakao. Zastanawiałem się na początku co mnie tak przyszczypuje w język- taninki. Drewniana beczka daje o sobie znać, piwo zostawia delikatną suchość w ustach, taki drewniano- popiołowy motyw. Nawet fajny.
Do tego jest nisko wysycone i gładkie. Po pierwszych łykach wrażenie wodnistości znika, zwłaszcza że piwo jest naprawdę niesamowicie gładkie. Nadal jednak ciało dosyć lekkie jak na stout o woltażu 7,6%.

Overall:
Zapowiadało się na deser w płynie.
I w sumie jeśli ktoś na deser zjada czekoladę 90% kakao z suszonymi malinami, bo dokładnie tak to piwo smakuje, to powinien być bardzo usatysfakcjonowany.
Naprawdę. Doskonała gorzka czekolada i maliny. Tylko tyle ale i tak mam takie małe wow.
Bardzo, bardzo smaczny stout.
Swoją drogą, uwielbiam piwa Haandbryggeriet leżakowane w beczkach dębowych. Nie po bourbonie czy po czymś, po prostu w drewnianej beczce. Mają jakiś taki surowy, fascynujący sznyt w smaku i w odczuciu w ustach. Mają to coś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz