wtorek, 1 sierpnia 2017

Browar Kraftwerk- Jolly Roger

Jolly Roger. Porter bałtycki z lukrecją i wanilią z browaru Kraftwerk. Jakoś tak wychodzi że do niektórych ciemnych piw chłopaków ze śląska wracam co jakiś czas. Jolly Rogera opisywałem już sporo czasu temu, jeszcze przed założeniem bloga, w serwisie chłopaków z polskicraft- link tutaj.
Buteleczka którą mam zamiar za chwilę otworzyć zakupiona została jakoś na przełomie roku, w celu zrobienia miesiąca porterów bałtyckich, czemu nie podołałem, bo takie rzeczy to umie tylko Biroholik.

Jolly Roger- Porter Bałtycki- Browar Kraftwerk

Piwo prezentuje się naprawdę ładnie. Barwa brunatna, w szkle oczywiście wygląda na czarną; wydaje się być klarowne, chociaż ciężko to ocenić. Bardzo zbita, gęsta, jasnobeżowa piana, tutaj określenie "jak na azocie" nie jest nadużyciem.

Aromat:
Ciemne słody, mieszanka kakao i nut przypieczonego ciasta daje wrażenie ciasta czekoladowego. Solidnie spieczony murzynek. Klasyka w porterach. Dalej jest już nieco mniej klasycznie- jest nuta lukrecji, powoli wpadająca w bardzo delikatne czarne haribo. Wanilia daje złudzenie mleczności, taka kawka z mleczkiem z tego wychodzi. Momentami przewija się jakby alkoholowa nuta. Ciężko to określić, bo nie mam tutaj do czynienia z rozpuszczalnikiem, pieczeniem, czy tego typu sensacjami, ale jest nutka która ewidentnie kojarzy mi się z destylatami.



Smak i odczucie w ustach:
Bardzo gładkie, aksamitne piwo. Wysycenie niezbyt wysokie, ale żywe, lekko przyszczypuje w język.
Lekka słodycz, lekka kwaskowość, co nieco zaskakuje. Subtelna goryczka.
Hm. Od razu napiszę: jest to jedno z tych piw, które bardzo łagodnieją poprzez leżakowanie. Ale tracą przez to na intensywności. Bo niewiele się tutaj dzieje jeśli chodzi o aromaty na podniebieniu: słaba, kwaśna kawa, bardzo subtelny, lukrecjowy posmak, bardziej taka korzenna nuta nawet na finishu niż stricte smak lukrecji. Bardzo delikatna czekolada, muśnięcie wanilii jeszcze bardziej wygładza to piwo.
Jedynie alkohol jeszcze daje się odrobinę wyczuć, ale minimalnie. Bardziej się już raczej nie ułoży. Nie przeszkadza, piwo jest naprawdę doskonale pijalne.

Overall:
Z jednej strony po pół roku porter od chłopaków z Kraftwerka bardzo złagodniał, ułożył się i spasował elegancko jak kot w dowolnym pudełku. Niestety, stracił przez to nieco na intensywności, w ogóle nie zaczęły się pojawiać żadne ciekawe nuty utlenienia, ani odrobiny porto, sherry czy śliwek na które liczyłem. Po prostu ugrzeczniło się to piwo, i jedyną lekko charakterną nutą jest tutaj lukrecja.
Poprawny, smaczny porter bałtycki. Ale bardzo daleko do najlepszych polskich porterów bałtyckich (co i tak oznacza że za granicą pewnie dostałby jakieś 80+/100). Oczywiście nie dla fanów lukrecji. I nie oczekujcie buchnięcia smaków i aromatów.
Nie widzę sensu dalej go leżakować, gdyby miały się pojawić jakieś nuty utlenienia zapewne już by były wyczuwalne, a tak piwo będzie tylko traciło aromaty dodatków.
Przy okazji: wprowadzam nowy system ocen, który absolutnie nic Wam nie powie.
Ocena dla tego piwa: Spoko/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz