sobota, 21 października 2017

Alvinne- Wild West Kriek- Framboos

Browar Alvinne powstał w Belgii, w 2004 roku. Jest to więc stosunkowo młody browar, przynajmniej jak na standardy belgijskie. Jak sami o sobie piszą, ich celem jest warzenie światowej klasy innowacyjnych piw, przesuwając bariery coraz dalej przez używanie tylko słodu, wody, drożdży, chmielu oraz beczek.

Wild West Kriek Framboos

Bazą tego piwa jest piwo Omega z Alvinne, jasne, kwaśne piwo. Omega zostało następnie wyleżakowane w beczkach po czerwonym winie, dodano też owoce- 10 kg wiśni i 10 kg malin na każdy hektolitr piwa.

Po przelaniu do szkła ukazuje się bursztynowe piwo z lekko czerwoną poświatą, obfita początkowo piana jest lekka oraz zwiewna, szybko ucieka do niewielkiej kołderki.

Czas przywitać się z piwem. Pierwsze niuchnięcie z kieliszka i już żałuję że nie zostawiłem tego piwa aby podzielić się z Panną J, bo zapach jest wyjątkowy. Owoce narzucają się od razu, niesamowicie wprost intensywne. Przepiękny, potężny, słodko kwaśny zapach maliny wsparty słodkimi wiśniami powoduje że od razu ślinianki zaczynają mi szybciej pracować. W tle mamy delikatnie dzikie nuty, bardzo subtelny zapaszek suchego siana oraz końskiej sierści, niezwykle przyjemny, jak rozgrzana słońcem szopa. Całości dopełnia nieco cięższa, pełniejsza nuta, kojarząca mi się ze słodkim, mocnym winem, momentami wydaje mi się że w tej obfitości zapachów przewija się też delikatna nuta wanilii.
Co ciekawe, jak na tak lekkie- zaledwie 6% alkoholu- oraz kwaśne piwo, zapach jest niesamowicie intensywny, powiedziałbym ciężki, oraz słodki. To nie pachnie jak lekki kwasik, to pachnie jak ciężki syrop, ekstrakt z soku. Wspaniale.



Pierwszy łyk i piwo wita się z nami intensywną słodyczą, która trwa tylko chwilkę zanim nadchodzi kwaśność. I to kwaśność dwustopniowa. Najpierw intensywna, soczysta kwaśność owoców, weźcie wielką garść kwaśnych wiśni i malin i rozgryźcie. Właśnie taka. Dopiero na koniec nadchodzi ta lekko octowa, ściskająca po bokach języka i powodująca czasem szczękościsk kwaśność dzikich piw. Tutaj jednak nie jest aż tak intensywna, szczękościsk nie nadchodzi.
Natomiast ogrom owocowej kwaśności w tym piwie jest niewiarygodny. W wielu piwach z dodatkiem owoców jakie próbowałem miałem skojarzenia z kompotem- tutaj browar Alvinne wziął i przekręcił skalę. Tutaj to jest koncentrat owoców. Zintensyfikowane wrażenia. Niesamowite.
Zacząłem się zastanawiać- co z tą beczką? Przecież piwo było leżakowane w beczce po czerwonym winie, czyżby zaginęła lub stopiła się z owocami? Nie do końca. Kiedy zacząłem tego szukać, poczułem znajomą szorstkość na języku, i przyjemny, drewniany posmak tanin. Same winne nuty jednak pozostają ukryte, tylko odrobina drewna na końcu świadczy o obecności beczki.

Piwo jest nisko wysycone, co nie dziwi. Zdumiewa jednak jak pełne, gęste jest to piwo jak na kwaśne piwo, i to dodatkowo leżakowane w beczce po czerwonym winie, co nawet imperialnym stoutom potrafi nadać wytrawnego finishu. Na pewno nie jest to trunek w typie easy drinking- pije się je powoli, rozkoszując każdym łykiem, i po każdym trzeba chwilę odpocząć.

Overall:
Piwo kiedy je kupowałem zostało mi przedstawione w sklepie jako jedno z najbardziej kwaśnych piw. Owszem, jest niesamowicie kwaśne, ale ma też bardzo dużo słodyczy, przez co nie jest aż tak trudne do przyjęcia, dodatkowo jest to głównie kwaśność owocowa, a nie wytrawne, lekko octowe, powodujące szczękościsk nuty klasycznych krieków.

Absolutnie niesamowite piwo. Przy 6% alkoholu niesamowicie intensywne, niesamowicie wprost owocowe. Oczywiście browar dodał tutaj olbrzymie wręcz ilości owoców- ale dało to fenomenalny efekt.
Intensywność aromatu, smaku, gęstość piwa- cóż, tak mniej więcej wyobrażam sobie imperialne kwasy mające po 12% abv.
Absolutnie się zakochałem i gorąco polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz