środa, 15 lutego 2017

HaandBic- Haandbryggeriet

HaandBic. Lambic produkowany przez norweski browar Haandbryggeriet. Fermentowany "with true Lambic style yeasts", leżakowany przez 18 miesięcy w dębowych beczkach przed blendowaniem oraz butelkowaniem.
W moje ręce dostała się warka 521.

HaandBic- Sour- Haandbryggeriet

Nie muszę zbliżać nosa do butelki, zaraz po zdjęciu kapsla atakują mnie z jednej strony tony owoców, z drugiej dzikość w pełnej krasie, ze stajnią, końską derką i tego typu klimatami w całej rozciągłości. Naprawdę, nie wącham z butelki. Stoi sobie kilkadziesiąt centymetrów od mojej twarzy i bez problemu czuję aromat tego piwa.

Dosyć ciemne jak na lambica, bursztynowe, niewielka piana się szybko ewakuowała. Delikatnie zamglone.



Aromat: Osz kurwa. Dzikus. Funky. Takiego konia dawno nie czułem. Stajnia, obora, końska derka, stara szopa. Ale przede wszystkim końska sierść. Pod spodem słodkie i kwaśne nuty. Biszkopt, trochę miodu, karmelu, kwaśne owoce w stylu agrestu. Nawet przyjemne, kwiatowe niemalże nuty. Teraz trochę ciasteczek. Trochę miodu pitnego.
Ale przede wszystkim niesamowity, dziki aromat tego piwa wykopuje z butów. Klasa. Sztos. Jak na lambic aromat zniewalający, potężny, złożony. I wszystko tu gra, pomimo nut w stylu końskiej sierści czy starej szopy, te nuty nie odpychają, wspaniale łączą się ze słodkimi słodowymi akcentami oraz owocowymi i kwiatowymi nutami. Absolutnie 10/10 za aromat. Wow.

Smak:
:) Ależ kwasior :)  Jest nawet lekka słodycz na początku, potem potężna, ściskająca szczękę kwaśność i na końcu, co zaskakujące, lekka ale zaznaczona goryczka.
Oczywiście jest sporo agrestu (bo jakże by inaczej w lambicach, strasznie mi się ten styl kojarzy z kwaśnym agrestem), trochę octu winnego, jest też podbudowa słodowa, biszkopty itp, ale jest też dzikus. Podobnie jak w aromacie, to dzikość tego piwa szokuje, przykuwa uwagę i rozrabia.
Ale też trzeba przyznać że to piwo ma niesamowicie przyjemny posmak! Wanilia, dębina. Wow. Nie zwróciłem na to uwagi w pierwszym momencie, a tutaj proszę państwa beczka wyszła jak nigdy. Niesamowity, oleisty, waniliowy posmak zaraz po ataku kwaśności, i wyraźnie wyczuwalne drewno, dąb, pomimo niewielkiej ilości tanin. Niesamowity posmak. W RISach zawsze się to jakoś inaczej komponuje z tą czekoladą czy kakao, a tutaj to po prostu szok kulturowy, tak czysty posmak beczki.

Ciało:
Pełne jak na Lambica, ale nic dziwnego, zasyp musiał być tutaj konkretny, bo piwo ma 7% alkoholu. I alkohol lekko rozgrzewa, chociaż nie przeszkadza. Wysycenie niziutkie. Wybitnie degustacyjne jak na ten styl.

Overall:
Niesamowite piwo. Skopało mi dupę konkretnie.
Genialny aromat. Przede wszystkim dzikie nuty zasługują na uznanie, po powąchaniu na początku czułem się jakbym był tuż obok jakiegoś konia. I to nie zapach derki a ciepłej, końskiej sierści, takiego kucyka tuż obok. Pierwsze wdeptanie w glebę. Chociaż nie, pierwsze było po otwarciu, kiedy zapach rozlał mi się po całym pokoju.
Potem inne akcenty. Piękne, słodkawe i kwaśne nuty owoców, octu winnego, jakieś kwiaty (chociaż to nie wiem czy nie lekka wanilia od beczki w połączeniu z kwasem dała takie skojarzenie). Bomba. Aromat 10/10.
I smak też. Najpierw potężny kwasior, chociaż słodycz tutaj jest, i to całkiem sporo jak na lambica. Oczywiście zdominowana przez kwaśność totalnie, ale jest. Kwaśny agrest, kwaśne, nie do końca dojrzałe owoce, lekkie nuty słodowe.
A potem pierdolnięcie beczki.
Piłem piwa dużo bardziej "beczkowe", zdominowane przez beczkę, przez destylat, przez wanilię. Ten aromat też się często miesza, czy to z czekoladą w RISie czy z karmelem w Barley Wine. Albo po prostu tona wanilii jak to było w golden ale z beczki po bourbonie z browaru Bazyliszek.
Tutaj natomiast jest to najsurowsza dębina z jaką miałem w piwie do czynienia. Drewno jest ewidentne, po nim wchodzi przyjemna wanilia. Niesamowity efekt.
Do tego dosyć pełne ciało jak na lambica. Oczywiście że finish jest wytrawny, jak to z kwasami bywa, ale piwo jest tak przyjemnie gładkie.

Genialny lambic. Klasa światowa. Jak spotkacie kupujcie od razu, nie jest drogi, nie pamiętam ile płaciłem, może kilkanaście zł, może 20, ale za takie piwo kwota absolutnie śmieszna.
Zdecydowanie najlepsze piwo jakie piłem z Haandbryggeriet do tej pory, jeden z najlepszych Lambiców i kwachów overall.
Z jednej strony blisko mu do Belgii i to tej w mistrzowskim wydaniu, z drugiej czuć tutaj nowofalowy, rzemieślniczy sznyt, zwłaszcza wyższy balling, abv, oraz świeża beczka.
Genialny aromat, rewelacyjny smak. Bardzo przyjemne jak na lambic ciało. Piwo bez absolutnie żadnego słabszego punktu. Chyba się w nim zakochałem. Tak z okazji walentynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz