wtorek, 29 marca 2016

Ce n'est pas IPA's!

Ce n'est pas IPA- Blonde

Ce n'est pas IPA- To nie IPA. To piwa z browaru Pinta, w francuskim stylu Bier De Garde, w wersji blond i ambree, czyli jasne i bursztynowe.
Przyznaję, okazja czyni pijącego, były po 4,50 z uwagi na kończącą się datę ważności. Czyli do 1 kwietnia 2016. Piwa słodowe, czyli nie powinno im to zaszkodzić za bardzo.


Czym jest Bier de Garde? Ano to taki francuski styl piwa, zdecydowanie słodowy. Generalnie w zależności od barwy możemy spodziewać się różnych efektów, od blond w którym można spodziewać się biszkoptu i zapewne lekkiego banana po bruin, gdzie spotkamy tosty, przypieczony chleb, karmel, rodzynki czy śliwki. Bier De Garde oznacza mniej więcej "piwo, które jest przetrzymywane/leżakowane". Tradycyjnie warzone w marcu i przetrzymywane w piwnicach aby wytrzymało do kolejnego sezonu warzenia (dawniej warzono w sezonie październik-marzec). Fermentowane zarówno na drożdżach górnej jak i dolnej fermentacji, ale w niskich temperaturach. Cechy charakterystyczne- piwo zdecydowanie słodowe, w wersjach jasnych mogą się pojawić ziołowe czy kwiatowe nuty chmielu. Nuty estrowe umiarkowane do średnich. Często pojawia się nuta "piwniczna", czy "korkowa".

Ce n'est pas IPA Blonde-
Piana spieprzyła szybciej niż konkubent zaskarżony o alimenty, do tego z sykiem wkurwionej teściowej zirytowanej żmii, a bąbelki zasuwają w górę jak uchodźcy w stronę Niemiec. Na początku klarowne, pod koniec trochę drożdży wpieprzyło mi się do piwa jak gówniarz bmką do rowu.
Zapach- sporo fenoli. Ciasteczka. Takie biszkopty. Trochę jakby banana. Przypomina Belgian Blonde.
Smak: słodko, ciasteczkowo, minimalny banan. Raczej żadnej goryczkowej kontry nie ma, ale też jakoś nie potrzeba. Chociaż może i będzie przez to nieco mdłe dla niektórych. Ale fenole i wysokie wysycenie robią swoje.
Ciało: no właśnie, wysycenie wysokie jak dług publiczny Polski, do tego ciało raczej średnie i raczej wytrawne, z lekko ściągającym motywem w stylu drewnianej beczki. Nie, nie ma wanilii czy czegoś w ten deseń- po prostu to ściąganie kojarzy mi się z winem czy leżakowaniem w beczce.

Overall: Cóż, jest to co miało być. Dupy nie urywa, jest smaczne, wypiłem szybko, Niedaleko mu do Belgian Blonde, chociaż dobre belgian blonde (np corsedonka lubię nie zważając na opinię o nim) mimo wszystko tym piwem pozamiata. Ale smaczne.
 Ocena: 6/10. Ce n'est pas IPA but still better beer story than corpolager. Wypiłem z przyjemnością.

Ce n'est pas IPA- Ambree


Ce n'est pas IPA Ambree-
tym razem piana opada nieco wolniej, zdążyłem zrobić jej zdjęcie po czym ją pożegnałem. Wydaje jednak się być mętniejsze. No i jest w kolorze niemalże ciemnorubinowym.
Zapach- dzieje się tu niewiele jak na spotkaniu gminnym. No dobra, była nuta fenoli i coś przypiekanego, poza tym, słabo, w wersji blonde działo się więcej.
Smak: jest słodko i jest ostro. Ostro w sensie fenole+alkohol. Skojarzenia: bardziej pusty dubbel? Tak, coś w ten deseń. Jest lekka ciastowo- rodzynkowa słodycz i to w sumie wszystko. Nie jest to złe, ale nie jest to intensywne, alkohol też nie jest intensywny czy przeszkadzający, ale o ile w dubblach maszeruje z posmakami to tutaj nieśmiało się rozgląda za towarzystwem.
Ciało; Wysokie wysycenie, lekki alkohol (przynajmniej rozgrzewający), bardzo wytrawne.

Overall: cóż... wersja blonde była bliżej Belgii, i była wersją ciekawszą. Wersja Ambree smakuje jak ubogi dubbel. Nie zły, piwo overall jest smaczne. Ale nie ma tu zbyt wielu posmaków czy aromatów, i cóż, nie ma za bardzo za co je chwalić. Ot, przeciętne piwo, takie do wypicia, ale... Ce n'est pas IPA.
Ocena 5,5/10. Piwo ok, bez wad, przyjemne. Po prostu niezbyt intensywne przez co może wydawać się przeciętne czy nudne, można też je przez to uznać za alkoholowe. Mógłbym nim popijać obiad.

Ce n'est pas IPA- cóż, tym hasłem Pinta niejako chyba daje nam do zrozumienia że te piwa nie są przeznaczone do wykopywania z butów. Niech Was nie zmylą oceny- 5,5 oraz 6 na 10 nie oznaczają że są to piwa złe. Nie są tak intensywne jak ich Belgijskie odpowiedniki (mam na myśli blonde i dubbla), ale w roli piwa stołowego sprawdzą się znakomicie. Nie są to też w drugiej strony tzw piwa "sesyjne", nie wyobrażam sobie wypicia kilku butelek wersji Ambree. Ale do kolacji, obiadu, czy tak po prostu to są smaczne, nie wymagające uwagi piwa.
No i muszę być szczery- nie wiem jak bardzo wpłynął na nie czas. Ale nie powinien ich zbytnio popsuć, zwłaszcza wersji Ambree. W końcu to nie jest IPA. Dubbel/blonde na drożdzach laggerowych? Być może.

Acha, i dzisiaj mam ciężki dzień oraz lenia. Chcecie skład, abv, IBU? Zapraszam na stronę Browaru Pinta. Nie ma za co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz