niedziela, 25 czerwca 2017

Browar Socho- Awangarda Sochaczewa

Dobra, przegląd piosenki kabaretowej, wróć, przegląd formy nowych browarów kontynuujemy. Póki co były same plusy, mniejsze lub większe, ze strony browarów Alternatywa (tego śląskiego), Browaru Marcel i Browaru Kazimierz. Teraz przyszła pora na Browar Socho o którym wiem że nic nie wiem.

Ale za to piwo zapowiada się ciekawie, jest to NZ Rye Ale, czyli odczytuję to jako żytnie ale chmielone nowozelandzkimi chmielami. W sumie za nowozelandzkimi i australijskimi chmielami to nie przepadam jakoś, ale faktycznie są ciekawe. Przepadam za to za kisielem, znaczy piwem z żytem w zasypie.
A najbardziej to podobają mi się parametry: 9 BLG i 3,5% alkoholu, w ciepły letni wieczór, perfekcyjnie.
"IBU 2/6" mnie lekko zdumiało, ale traktuję to jako uprzejmą sugestię że mi ryja na lewą stronę nie wynicuje. Strata estetyczna byłaby niewielka, ale może to i dobrze mimo wszystko.

A jeszcze etykietka. Zwróciła moją uwagę jak tak teraz patrzę na to piwko, bo szare, jakieś industrialne siatki i rurki i na tym jaskrawe, kojarzące się lekko z graffiti napisy. Niby nic, ale dobrze zrobione.

Awangarda Sochaczewa- NZ Rye Ale- Browar Socho



Pierwszy niuch: No, winogronko. Z delikatnym cytrusem w tle i zestem z limonki tudzież trawą cytrynową w dalszym tle.

Piwo ciemnopomarańczowe, zmętnione, piana biała i mizerna, bardzo niewiele się jej utworzyło i już po chwili zostaje postrzępiona obrączka.
Edit: za drugim razem nalałem po swojemu, ostro i z ryzykiem minięcia się z objętością szkła, i od razu gęsta pianka na ponad palec się zrobiła. Również dosyć szybko zniknęła, ale nie była zła.

Aromat:
Jest to winogrono, tylko że takie delikatnie przejrzałe, jest cytrus, jakiś grapefruit, ale jest też jakaś niefajna, psująca zabawę nuta. Jakby lekki ale wyjątkowo nieprzyjemny diacetyl a la stara śmietana. Troszkę karmelu. Po chwili ta nieprzyjemna nuta się ukryła, zapachniało ostro, rześko, cytrusowo. A, wcześniej przewinęło się też trochę pikantności od żyta.

Smak i odczucie w ustach:
Pierwsze co mi się narzuciło to delikatnie przypieczony chlebek, możliwe że żytni, chleba nie jadam zbyt często to się nie znam (bo na chleb trzeba ciężko pracować), a do tego bardzo delikatna śmietanka, czyli ten diacetylek jest. W drugim rzucie dużo cytrynki, cytrusa, rześkości. Może faktycznie odrobina winogronek. Białych i nawet lekko kwaskowych.
Piwo leciutkie, ale na szczęście żyto zapewniło tutaj tą delikatną, kisielowatą fakturę, w czym pomaga jeszcze śmietankowym odczuciem pomocny pan diacetyl, więc nie jest nadmiernie wodniste. Nisko wysycone, dobrze się to pije.

Overall:
Nie jestem wielkim fanem nowozelandzkich chmieli, ale tutaj fajnie zagrały. Rześko, głównie cytrusowo, owocowo.
Żyto zapewniło przyjemne ciało temu piwu, może ta chlebowa nuta którą również zapewniło nie wszystkich zachwyci, ale ja wolę to niż karmel, a ten przypieczony delikatnie żytni chlebek z czasem się ukrywa w piwie.
Ciało bardzo przyjemne jak na tak lekkie piwo.
Z minusów jedynie diacetyl, który w sumie najbardziej nabruździł na początku w aromacie niemiłą nutą. W smaku i w odczuciu w ustach zaczął mi się nawet fajnie komponować taką lekką, słodką śmietanką. Jeśli ktoś nie ma alergii na diacetyl to nie powinien zepsuć przyjemności z picia tego piwa.

Reasumując:
leciutkie, orzeźwiające, smaczne. Bardzo fajne na lato. Jedyna wada to ten diacetyl, który trochę w pewnym momencie popsuł aromat, ale jakoś bardzo picia nie uprzykrzył. Także debiut browaru Socho również zaliczam do udanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz