poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Czołganie po multitapach- Mikkeller, Prairie, Boon, Hornbeer, Warpigs, Pracownia Piwa, Podgórz, Bazyliszek.

Frankenstout- Warpigs
Rzadko się szlajam po multitapach, a jeszcze rzadziej dwa dni z rzędu. Ale dnia pierwszego się umówiłem z pewną osobą z loży szyderców, no i jak odmówić. Drugiego dnia natomiast polazłem do Multi Qlti: mieli urodziny dzień wcześniej, więc poszedłem powiedzieć spóźnione "sto lat" i spróbować sztosów które na urodziny ściągnęli.
Zwłaszcza że miejsca za barem w MQ są po prostu magiczne, muszę Wam powiedzieć. Najlepsze miejsce do picia piwa.
Żeby nie zanudzać, skrótowo opowiem co wypiłem, z racji że piłem w warunkach barowych, a i do zapamiętania było sporo, będą tylko takie "pierwsze, najmocniejsze wrażenia" bez zagłębiania się w szczegóły.
Od lewej: Wheat is the New Hops, Founder n 19, 3rd anniversary ale



W TapHouse zacząłem z grubej rury. Mieli na kranie Frankenstout od Warpigs- kolaboracyjnego brewpubu Mikkellera i 3 Floyds. Dorwać ich piwa równie ciężko jak patrzeć na stan portfela po takich wycieczkach, a że dwa topowe browary to oczekiwania miałem spore. Niestety. Bo piwo mocno mnie zawiodło, jak na imperialny stout brakowało mu ciała, wyczuwalny był posmak alkoholu, w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy to nie żelazo, czekolady bardzo niewiele, kawy jak na lekarstwo, trochę ciemnych owoców. Generalnie skojarzenie jakie miałem to "uboższa wersja porteru z żywca". No to wybaczcie, ale nie tego oczekuję po RISie z tak topowego browaru. Nie był wadliwy, ale trochę męczący, raczej nieciekawy, i przede wszystkim ogromnie rozczarował w stosunku do stoutów Mikkellera.
Ocena: 5/10

Potem przyszła pora na Pracownię Piwa.

Koguto- Witbier z truskawką i laktozą-
sztos. Leciutkie, ładnie pachnące truskawkowym koktajlem, w smaku jednak wyszło sporo z witbiera, cytrynowa kwaskowość i wysokie wysycenie, które dodały piwu mnóstwo rześkości. Generalnie czuć truskawki, laktozę i witbiera, wszystko się zgadza, bardzo smaczne, chcę więcej.
Ocena: 8/10

Lekki szok dla podniebienia zafundowałem sobie próbując następnie Puszkę Pandory. Po piwie tak lekkim jak Koguto gęstość i oleistość żyta w tym smoked rye milk pale ale była aż nadto ewidentna. Aż kisielowate się wydało. Laktoza była wyczuwalna dosyć mocno, ale wędzonka bardzo delikatna, gdzieś na trzecim planie, za laktozą i chmielem. W smaku przede wszystkim kwaskowe, z lekką słodyczą od laktozy, wędzonka ponownie tylko minimalnie gdzieś w posmaku na szarym końcu się objawiła. Ciekawe i naprawdę dobre piwo.
Ocena: 7/10

Na koniec Hey Hopp, New Zealand Wheat. Czyli american wheat tylko na nowozelandzkich chmielach. Ciekawy aromat, charakterystyczne dla nowozelandzkich chmieli nuty agrestu i białego winogrona wsparte przez cytrusy, w smaku lekka goryczka, lekka kwaskowość, przyjemne, świetnie nachmielone piwo, lekkie i wytrawne.
Ocena: 7,5/10

Następnego dnia udałem się do Multi Qlti.

Na początek wypróbowałem Wheat is the new hops, Brett IPA- kolaboracja Mikkellera i Grassroots. Tym razem rozczarowania absolutnie nie było. Począwszy od aromatu, słodkich chmielowych akcentów w stylu mango i cytrusów, delikatnie "przyprawionych" subtelną dzikością brettów, poprzez słodkawy, przyjemny smak, z leciutką goryczką, bretty ponownie raczej na uboczu, skończywszy na gładkim i delikatnym jak na IPA ciele, dosyć pełnym do tego. Nawet piana w tym piwie była piękna. Bardzo, bardzo dobre IPA.
Ocena: 8,5/10

Następnie trochę Belgii: Foeder n 19- Boon, czyli czysty Lambic. Złote piwo, bez piany, pięknie rasowym kwachem na kilometr: to jest już po prostu zapach kwasu, cytryny, dzikich drożdży. W smaku bardzo kwaśne, cierpkie, aż ściągające, ale niestety również gorzkie, i to nie goryczką od chmielu a raczej od dzikich drożdży. Oczywiście wytrawne do bólu.
Ocena: 7/10

Dalej na liście było Prairie Artisanal Ales, i ichniejsze 3rd Anniversary ale- Farmhouse z malinami. Ktoś mi kiedyś powiedział, że maliny to takie skubaństwo, które przytłumi praktycznie każdy inny aromat- i faktycznie, w zapachu od początku do końca maliny, maliny, maliny. Za to w smaku mamy już mieszankę- nadal malinowa bomba, ale wsparta przez dzikie, farmhousowe nuty, wysokie wysycenie. Bardzo dobre, dla mnie trochę aż za bardzo malinowe i nieco mulące przez to.
Ocena: 8/10

Potem postanowiłem spróbować piwa które już kiedyś piłem. Carribean Rumstout- RIS z browaru Hornbeer. "RIS z dodatkami", wuchte złota dla osoby która dokładnie wie jakie- na etykiecie i we wszystkich opisach figuruje "spices", podobno lukrecja i chilli, ale w to ostatnio wątpię, w ogóle nie było wyczuwalne. Generalnie dużo gorzkiej czekolady, w pewnym momencie aż lekko wędzona nuta się wkradła od palonych słodów, orzechowe nuty lukrecji, trochę kwaskowości od rumu. Dosyć wytrawny finish jak na Hornbeera. Dobre, dupy nie urwało, ale na pewno o niebo lepsze od frankenstoutu.
Ocena: 7/10

Przerzuciłem się potem na polski kraft. Uśmiech anieli- american stout z browaru podgórz (nie wiem czy to wariacja na temat, w końcu w większości recenzji widzę że to zwykły stout)- ekstremalnie nachmielony. Cienka czarna kawa i potężna dawka żywicy, trochę cytrusa i tytoniu. Za mało stoutu, za dużo chmielu jak na nazwę "stout", przede wszystkim brakuje ciała i czekolady. Ale ogólnie piwo jest smaczne jako takie hoppy dark ale.
Ocena: 7/10

Potem Bazyliszek, i ich Seryjny Samobójca- imperialne IPA. Złote, z niską pianą. Zapach- w pierwszym momencie świeżo rozkrojona skórka od jabłka. Słodki, jabłkowy aromat. Nie że aldehyd czy coś w tym guście, piękny zapach, owocowy, słodkawy. Potem wraz z ogrzewaniem się piwa poszedł bardziej w kierunku owoców tropikalnych i karmelu, czyli klasycznie, ale na początku pachniał bardzo oryginalnie i bardzo ładnie. W smaku oczywiście słodko-gorzka bomba chmielowa, dosyć wytrawna. Bardzo dobre double IPA.
Ocena: 8/10

Na zakończenie tego długiego (jak widać) wieczoru powróciłem do Wheat is the new hops  Mikkellera/Grassroots. Muszę przyznać, że bretty zrobiły się jakby mniej wyczuwalne i uderzyło mnie jak momentami podobne to piwo było do Pan IPAni z Browaru Trzech Kumpli. Ot taki komplement dla Mikkellera ;)

Najsłabszym piwem był zdecydowanie Frankenstout z Warpigs. Najlepszym chyba Wheat is the new hops, ale tylko o włos. Cieszy fakt, że polskie piwa, przede wszystkim cała trójka z pracowni i Seryjny Samobójca z Bazyliszka de facto zaprezentowała podobny poziom co światowa czołówka, chociaż akurat były to totalnie różne style i porównywać się za bardzo tego nie da.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz