niedziela, 28 sierpnia 2016

Piwoteka/Jabeerwocky- Malts N'Roses

Dzisiaj na tapecie styl stricte polski, i praktycznie wymarły. A nawet nie tyle polski, co pruski. Rosanke, bo o nim mowa, warzone było na użytek własny, jako trunek który miał pokrzepiać i odświeżyć pracujących w polu. Z jednej strony dosyć pełne, nawet gęste, z drugiej- odświeżające. Warzone z wielu rodzajów słodu, często suszonego w domowych warunkach, a więc mogły pojawić się nuty wędzone, raczej delikatnie doprawione chmielem, czasem innymi ziołami.

Na ten styl porwała się Piwoteka w kooperacji z Jabeerwocky. Do kotła sypnęli słody jęczmienne, pszeniczny, żytni, płatki owsiane, miód, lubczyk, rozmaryn, chmiele, drożdże.


Piwo prezentuje się bardzo ładnie, ciemnobursztynowe, lekko opalizujące, z wysoką puchatą pianą która bardzo powoli się redukuje i trochę zdobi szkło.

W zapachu zgodnie z oczekiwaniami przede wszystkim słody, ale wbrew oczekiwaniom chyba żelazo. Trochę piwa ląduje na skórze i niestety, chyba panów z Piwoteki poniosło i do piwa wpadły im od razu sierpy i kosy. A może i kombajn. Nie jest to na szczęście poziom witnicy czy porteru z żywca, ale gwóźdź konkretny.
Pod tym czai się ciasteczko, chlebek z miodkiem. Herbatniki, olejowiec, chleb i miód. No i korzenne, lekko ziemiste nuty przypraw.

Smakuje nieźle. Ale najpierw może napiszę o ciele- jest faktycznie dosyć pełne, bardzo gładkie, a pomimo tego piwo wydaje się (sic!) wytrawne. Jest średnio wysycone. Delikatna słodycz, równie delikatna goryczka. Dosyć trochę karmelu, odrobinę ciasteczek, miodowy posmak i całość psuje tylko trochę wbity w to wszystko gwóźdź.

Overall: wysoce pijalne piwo, faktycznie odświeżające, bardzo fajny miodowy posmak który tylko delikatnie zaznacza swoją obecność a nie dominuje jak w honeylagerach. W smaku przypomina marcowe, dominuje karmel i ciasteczka, ale ma zdecydowanie niższe wysycenie i gładszą fakturę, jest też ten twist od miodu i odrobinę ziołowa goryczka, której w większości marcowych na rynku nie uświadczysz.
W odniesieniu do stylu, tego jak jest przedstawiony w źródłach, to jedyne moje zastrzeżenie to fakt, że piwo pomimo pełni od żyta i owsa jednak wydaje się wytrawne.
W odniesieniu do wykonania, lekkie gwoździe. Oczywiście mogę się mylić, mieszanka miodu i ziół mogła zmylić mój nos... ale na skórze zdecydowanie intensywniej czuć trochę żelaztwa. Jednak w sumie nie w stopniu uprzykrzającym picie. Martwi to o tyle że w piwach z Piwoteki zazwyczaj tego nie było, mam nadzieję że to jednorazowy fuckup.
Ocena: 6/10 (przez to żelaztwo nawet trochę naciągane to 6. Ale spróbować warto)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz