niedziela, 29 stycznia 2017

Artezan- Dodo tropical IPA

My tu gadu gadu, New England IPA atakuje pełną gębą, a Artezan wypuszcza IPA nazwane "tropical". Które wygląda jakby ktoś mi nalał kubusia do butelki po piwie- szanuję. New England, Tropical, jeden **** byleby dobre było.
Edit: napisałem prawie całą recenzję zanim popatrzyłem na etykietę i zobaczyłem że w składzie są owoce. I laktoza. I nie chciało mi się zmieniać i udawać mądrego, zresztą ta wiedza niewiele zmienia. Ale miejcie litość. Jakby co. Albo i nie, wisi mi to.

Dodo- Tropical IPA- Browar Artezan

Oczywiście nalewania dokładnie do brzegu szkła jest złe. Jest fatalne bo nie mają się gdzie kumulować aromaty, a samo piwo łatwo rozlać. No i piana nie ma gdzie się podziać. Ale jak tu sobie odmówić tej przyjemności skoro mam do czynienia z pierwszym polskim tak idealnie mętnym piwem? Jest pomarańczowe. Idealnie mętne. Wygląda jak świeczka. Niewielka ilość białej piany szybko zredukowała do mikroskopijnej kołderki- bo i nie miała gdzie się trzymać.



Aromat:
Muszę uprzedzić: piwo mam niestety dosyć chłodne. Ale już pachnie jak świeży agrest zmieszany z sokiem z cytrusów. Mamy też delikatną ostrą nutę a la żywica chmielowa, tudzież zapach kwaśnego, takiego jeszcze nie bardzo dojrzałego mango.

Smak: o kurwa, grapefruitem mordują! Pierwszy akcent był tak rześki, wytrawny i cytrusowy że pomyślałem że Artezan postanowił zrobić wszystkich w konia i zrobić West Coasta który wygląda jak NE IPA. Bo czemu nie. #DOIT. Ale potem nadszedł grapefruit. Którego najwidoczniej nadgryzłem przez skórkę. Bardziej niż w sharku. Potężna goryczka, ale grapefruit in your face, od a do z smak i aromat grapefruita. Mój boże. To jest bardziej grapefruitowe niż grapefruit.
Drugi łyk. Z przodu pojawiła się nawet trochę słodycz, delikatna taka jakaś papaja. Z tyłu pojawił się grapefruit i pociągnął papai z kopa żeby się posunęła.
Z przodu muśnięcie brzoskwinią. Z tyłu grapefruit dorwał brzoskwinię i poddusza pasem skórki.
Z przodu przyjemnie kwaskowa pomarańczka, z tyłu grapefruit zaczyna zamieszki.

W międzyczasie w zapachu zrobiło się pięknie i słodziutko, mango, brzoskwinie, papaje, takie tam.

Od razu zapragnąłem wziąć kolejny łyk. Tym razem powitała mnie bardzo słodka pomarańcza. W tle grapefruit podpalił komendę.

Poza tonami owoców, i grapefruitem który właśnie sunie w czołgu po samochodach, muszę przyznać że piwo jest półwytrawne, umiarkowanie gładkie, piekielnie rześkie, i ma potężną, długą, charakterną goryczkę, aż boki języka szczypią. Totalnie grapefruitową (w międzyczasie grapefruit spuszcza wpierdol pseudokibicom) i tak charakterną... 1000IBU przy tym to pikuś. Pan pikuś. Pobity przez grapefruita.

EDIT: o kurwa. Artezan tutaj dowalił owoców w składzie (mango, marakuja, guava) i laktozy!

Overall:
OMG. Nie dziwię się że Artezan napisał "Tropical IPA" na etykiecie. Bo chociaż to jest soczyste, pięknie pachnące, mega owocowe, mętne i gładkie jak New England IPA, to do tego jednak takie półwytrawne, rześkie, i ma goryczkę taką że większość West Coastów idzie płakać do konta. Pobite przez grapefruita.
PS jak zobaczyłem owoce w składzie to nie dziwię się tym bardziej.
Co za potwór.
Genialne.
Artezan się nie bawił w półśrodki, nachmielił jak lubi. (I dowalił owocami). Obrazowo: wzięli co najlepsze (mega owocowość) z New England IPA i połączyli z takim kopem goryczki, że mnie aż język boli. A uwierzcie mi, cholernie rzadko mi się to zdarza.
PS specjalnie zrobiłem przerwę. Po pięciu minutach nadal czuję skórkę grapefruita (gorzkiego!) na języku i odbija mi się żywicą. To piwo ma tak ostrą goryczkę, że najpierw drapie, po prostu drapie po gardle i ściska za boki języka, a potem zostaje długim zalegającym posmakiem.
Jest zajebista :)

Jeśli jesteście na entry level: pomimo że to piwo może zakrawać pewnymi cechami na NE IPA- nie polecam. Nicuje ryja na lewą stronę bezlitośnie.
Jeśli jesteście hopheadami, zwłaszcza lubiącymi konkretną gorycz: jeśli to nie jest świętny graal, to jest kurewsko blisko.

Dawno nie piłem piwa które by mnie tak sponiewierało goryczką. Jest ona wysokiej jakości, ale drapie mnie w gardło, język mi skołowaciał, odbija mi się kwasem i żywicą. A Artezan na etykiecie napisał 50 IBU.
Dajcie znać czy też macie podobne odczucia, czy to mi się coś poprzestawiało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz