poniedziałek, 15 lutego 2016

Double Trouble- Imperial Milk Stout- Kraftwerk/Piwoteka

Double Trouble
Double Trouble to Imperialny Stout uwarzony w kooperacji przez browary Kraftwerk oraz Piwoteka. Dwie rzeczy o których bardzo mocno warto wspomnieć odnośnie tego piwa, to fakt, że po pierwsze na 25 BLG zasypu aż 5BLG to laktoza, czyli cukier mleczny którego drożdże nie są w stanie przefermentować. Po drugie, to ostatnie piwo Piwoteki w którym jako piwowar udzielał się Marcin "Mason" Chmielarz, niezwykle charakterystyczna postać w polskim piwowarstwie rzemieślniczym
(rewelacyjny, chociaż już nierozwijany blog portery.pl, posiadał własną inicjatywę kontraktową znaną jako Browar Mason, jest odpowiedzialny za święto porteru bałtyckiego, oraz współpracował z kilkoma warszawskimi multitapami, ostatnio Jabeerwocky). Trzecia rzecz, o której doczytałem, to fakt że do piwa została dodana również wanilia.

Ładna etykieta. Browar Kraftwerk niedawno zmienił wzory etykiet, ten motyw przedzielonej etykiety mają mieć wszystkie przyszłe piwa kooperacyjne Kraftwerku.
Piwo wydaje się być czarne, w prześwicie widać że jest ciemnobrązowe z rubinowymi refleksami. Piana bujna, na zdjęciu zdążyła się już podziurawić po dłuższej chwili od nalania, ale prezentowała się nieźle. Została też dosyć długo. Jedynym jej mankamentem był fakt, że zamiast efektownej koronki zostawiała tylko niewielkie plamki na szkle.
Aromat: A to ciekawe. Spodziewałem się intensywnej "mlecznej" nuty, paloności, czekolady (i trochę mlecznej czekolady na drugim planie jest, to fakt), ale w aromacie dominują świeże wiśnie w alkoholu. Nie porto, nie praliny, a estry wiśni i alkohol (chociaż nie jakiś nieprzyjemny, bimbrowy, ale też na pewno nie szlachetny i wyleżakowany). Taka nalewka na wiśniach trochę. Kiedy już doczytałem o wanilii, cóż, jest wyczuwalna taka delikatna nuta, gdzieś na trzecim planie. Chyba że to laktoza. Gdybym nie wiedział w życiu bym jej nie wyodrębnił.
Smak: Potężna słodycz, ale w "cukrowym" stylu, nieco pusta. Wyraźna goryczka z wyczuwalnym alkoholem. Nuty palone zepchnięte na dalszy plan, jak w ekstremalnie przesłodzonej kawie. W sumie z tym mi się to piwo kojarzy w smaku, bardzo, bardzo przesłodzone esspresso.
Ciało piwa: Zbyt niskie. Z 25 BLG 5 BLG było laktozy, czyli drożdże mogły odfermentować de facto z 20BLG. I wyciągnęły z tego 10% alkoholu. To czuć. Pomimo że laktoza powinna podbijać ciało piwa, zwiększać gładkość, czuć że baza piwa była wytrawna. Tak hardcorowe odfermentowanie obwiniam za tak silne estry w aromacie, tak słabo wyczuwalne nuty palone, kawowe i czekoladowe, oraz za brak gęstego, pełnego ciała RISa. Bo w tym momencie jest tylko cukrowa lepkość. No i alkohol, co prawda nie piecze, ale jest dosyć mocno wyczuwalny zarówno w aromacie jak i w smaku.

Overall: Piwo na pewno można poleżakować, powinno mu to wyjść na dobre, zarówno pod względem alkoholu jak i harmonii smaku. Swoją drogą część piwa trafiła do beczek po Jacku Danielsie. Generalnie jeśli patrząc na mój wpis myślicie coś w stylu "ale kaszana, dobrze że nie kupiłem", to cóż, tak nie jest- piwo jest smaczne, może być nieco zbyt słodkie dla wielu beergeeków, z drugiej strony może bardzo zasmakować wielu osobom nie pijącym kraftu na co dzień. Moje marudzenie wynika z tego że myślę że to piwo mogłoby być lepsze, bardziej RISowe, kawowe, czekoladowe, mniej alkoholowe i estrowe, i nie obraziłbym się gdyby tam było 8% zamiast 10% alkoholu z 20Blg (co prawda wtedy być może wargi by mi się permanentnie skleiły od słodyczy). Poza tym ja po prostu mam ogromne oczekiwania wobec każdego RISa i wiem że udane piwo w tym stylu potrafi wykopać z kapci.

Mam jeszcze jedną buteleczkę, może poczeka kilka miesięcy, może zostanie zniszczona wcześniej żeby poczęstować gości (to naprawdę niezła propozycja dla ludzi "niewtajemniczonych w świat piwa rzemieślniczego"). Piwo było smaczne, czekam na wersję Barrel Aged, i mam nadzieję że będzie powtarzane, chociaż może nieco płycej odfermentowane ;)
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz