niedziela, 7 lutego 2016

Turbo Geezer (Kingpin) VS Esspresso Stout (Hitachino Nest)- podwójna recenzja

Turbo Geezer-Kingpin
Rzadko wracam do jakiegokolwiek piwa. Wyjątków jest tu kilka: portery bałtyckie (z oczywistych względów), koniec świata (sahti z browaru Pinta) i organic chocolate stout (samuel smith's)- te dwa moja dziewczyna uwielbia, Rochefort X- ambrozja za niewielką cenę... oraz Turbo Geezer, bardzo, ale to bardzo solidny FES z browaru Kingpin.

Natomiast o piwach z browaru Hitachino Nest pierwszy raz przeczytałem na blogu jednego z założycieli browaru Kingpin, Michała Kopika: PiwnyGaraż. Wspomina on tam między innymi że "Dai Dai Ale IPA" była dla niego swoistą inspiracją do stworzenia bardzo smacznego piwa Rockandrolla. Akurat tego piwa nie dorwałem, ale ponieważ wpadł w moje ręce "Esspresso Stout", postanowiłem go porównać z jakże lubianym przeze mnie Turbo Geezerem z Kingpina.

Turbo Geezer (Double Irish Espresso Stout)-Browar Kingpin
Garść informacji:
Styl: Foreign extra stout
Alkohol: 8,3%
Ekstrakt: 19,1*
dodatki: laktoza, wanilia bourbońska, kawa yellow bourbon, leżakowane z płatkami dębowymi whisky.
Na początek kilka słów offtopowego wyjaśnienia: nie jestem fanem shakera, zwłaszcza do mocnych piw. Ale ponieważ akurat dzisiaj jednego dostałem w prezencie, a Michał Kopik fanem shakera jest (#shakergate), to na pewno o picie TurboGeezera z tej pięknej doniczki się nie obrazi :)

Jak piwo się prezentuje każdy widzi. Czarne, z lekko opiekaną pianą, na początku solidnie zbitą, zanim się zebrałem do zdjęcia już zaczęła się lekko dziurawić, ale pozostawiała trochę śladów na szkle.
Aromat: Tu się dzieje. Kawa daje o sobie znać, od razu atakuje nos. Laktoza i Wanilia powodują wrażenie że ktoś dolał do niej trochę śmietanki. Jest też bardzo delikatnie obecna nuta whisky, generalnie pachnie to jak kawa po irlandzku w której ktoś dał nieco za mało whisky. Ale pachnie bardzo dobrze.
Smak: Wszystkiego po trochu- jest i lekka słodycz na początku, jest i kwaskowość (zapewne zarówno od palonych słodów jak i od płatków z whisky), jest przyjemny finish z jednoznacznie kawową goryczką. Ponownie wanilia i laktoza subtelnie zmiękczają profil piwa, niczym kropla śmietany w irlandzkiej kawie.
Odczucie w ustach: Gładkie, dosyć wytrawne na finishu, średnio-pełne w odczuciu piwo. Jak na 8,3% dosyć pijalne, pomimo że nie mam w zwyczaju pić piwa zbyt szybko zniknęło ze szkła w zastraszająco dobrym tempie.
Overall: Może nieco bardziej kwaskowe niż pamiętam poprzednie warki, ale to nadal ten sam, cholernie dobry i cholernie złożony, Turbo Geezer. Bardzo smaczne piwo. FES światowej klasy.
9/10

Esspresso Stout- Hitachino NestGarść informacji:
Kraj pochodzenia: Japonia
Alkohol: 7,0 %
Ekstrakt: 18,5*

dodatki: ziarna kawy



Esspresso Stout-Hitachino Nest
Piwo również nieprzejrzyście czarne, nalało się z nieco większą pianą niż Turbo Geezer, również w miarę zbitą (oczywiście, zanim zrobiłem zdjęcie...). W tym piwie również piana miała ochotę zostawić jakieś ślady na szkle, ale było to znacznie bardziej niemrawe niż w Turbo Geezerze, na koniec została już po niej tylko niewielka obrączka przy ściankach na szkle.
Aromat: Gorzka czekolada, taka z 70%+ kakao, kawa, odrobina lukrecjowo-orzechowej nuty. Pachnie intensywnie, nieźle, bardziej RISowo niż Turbo Geezer, chociaż nie aż tak kompleksowo. No i kawa tutaj aż tak nie dominuje.
Smak: Powtórka aromatu: dużo gorzkiej czekolady, trochę kawy. Lekka słodycz, lekka kwaskowość, lekka do średniej goryczka. Również długi finish, czekoladowo-orzechowo-lukrecjowy.
Ciało piwa: cięższe w ustach od Turbo Geezera (celowo nie chcę używać określenia pełniejsze). Długi, przyjemny finish.
Overall: Cóż, jak na "esspresso" stout, dominuje mi tutaj czekolada. Fakt, kawy też jest trochę, zwłaszcza kwaskowość w smaku przywodzi na myśl czarną kawę, ale w aromacie i w smaku dla mnie dominuje gorzka czekolada. Być może jest to zasługa tej delikatnej, lukrecjowo-orzechowej nuty (tak, zarówno anyż jak i lukrecja w piwach ciemnych kojarzą mi się z orzechami. Poważnie.).
Bardzo smaczny FES.
8/10
Gdybym miał to jakoś podsumować... Może i Esspresso Stout z Hitachino Nest wydaje mi się nieco bardziej RISowy, pełny, ciężki... Zresztą ten aromat gorzkiej czekolady z delikatną nutą lukrecji kojarzy mi się ze skandynawskimi RISami (Hornbeer itp.)... Ale gdybym miał wybierać to sięgnąłbym ponownie po Turbo Geezera. Więcej się dzieje, jest bardziej kompleksowy, pomimo że bardziej wytrawny to dzięki nutom wanilii i laktozy nieco słodszy... Brawo dla Kingpina.
PS gdyby jeszcze spojrzeć na cenę w Polsce, to zamiast jednego Hitachino Nest wybrałbym dwa Turbo Geezery. Ale to tylko taki offtop :)








2 komentarze:

  1. ciekawe to co piszesz, ale jakoś ostatnio mnie na portery ciąga - jakiegoś lekkiego byś polecił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z lekkimi porterami jest o tyle problem, że nie ma ich zbyt wiele na rynku. Generalnie w Polsce w sklepach komercyjnych dostępne są tylko portery bałtyckie, a to ciężkie piwa (zazwyczaj około 9% wzwyż).
      Z lżejszych porterów jakiś czas temu pojawił się Diggler z Kingpina, brown porter z orzechami laskowymi, niestety dosyć mocno nachmielony. Z cięższych Apollo z Setki z dodatkiem słodu torfowego.
      Z naprawdę lekkich i bardzo smacznych piw w tym temacie na pewno Dżok z Pracowni Piwa. Oficjalnie został określony jako Mild (jest to nieco inny styl), praktycznie według mnie z taką dawką orzechów i paloności jest to bardziej porter, pomimo bardzo niskiego ekstraktu (9%) i alkoholu (ponad 3%).
      Nieoficjalnie się dowiedziałem że został zrobiony z popłuczyn po RISie ;)

      Usuń