czwartek, 11 lutego 2016

Evil Twin Brewing- multirecenzja

Freudian Slip- American Barley Wine
Zarówno w pubach jak i w sklepach w Krakowie nadspodziewanie często zagościł ostatnio jeden z najlepszych browarów kraftowych na świecie, zazwyczaj warzący w USA Evil Twin Brewing. Ponieważ oprócz dużej dostępności browar kusi naprawdę niezłą ceną (15-20 zł za RISy, Barley Wine czy Imperial IPA z USA to naprawdę niezły deal), oraz ma naprawdę dobrą renomę, nic dziwnego że pojawił się u mnie w szkle wielokrotnie.


Evil Twin to browar kontraktowy, warzący najczęściej w Brooklyn Brewery, Założycielem i piwowarem jest Jeppe Jarnit-Bjergsø, brat bliźniak Mikkela Borg Bjergsø- założyciela i piwowara (a może raczej autora receptur) w jakże słynnym browarze Mikkeller. Ponoć bliźniacy szczerze się nie cierpią. Chociaż można spróbować w pewnym sensie ich wspólnego piwa- zarówno Mikkeller jak i Evil Twin uwarzyli swoje kolaboracyjna piwa z browarem Jolly Pumpkin Artisanal Ales, który następnie wypuścił piwo będące blendem tych dwóch kooperacji (piwo nazywa się Hamajang)




Freudian Slip- American Barley Wine.
Abv: 10,3%
Rubinowe piwo, minimalnie zamglone, trochę osadu pozostało na dnie butelki. Niewiele ponad jeden palec lekko beżowej piany, która szybko się redukuje do niewielkiej obrączki.
Aromat: Potężne Barley Wine. Gigantyczna dawka karmelu, wsparta odrobiną toffe, do tego charakterystyczne nuty kandyzowanych i suszonych owoców w stylu fig, daktyli, suszonych wiśni, na końcu przechodzą w przyjemne, wyraźne ale na pewno nie dominujące nuty amerykańskiego chmielu- żywicę i cytrusy. Do tego szlachetne nuty alkoholu powodują delikatne skojarzenia z potwornie słodką nalewką.
Smak- powtórka aromatu. Tona karmelu i toffe, spora dawka suszonych owoców. Trochę tak jakby namoczyć suszone owoce w jeszcze płynnym karmelu. Potężna słodycz kontrowana jest średnią chmielową goryczką, w której ponownie przewija się żywica oraz cytrusy.
Piwo jest pełne, ulepkowate, kojarzące się z syropem. Bardzo nisko wysycone, alkohol rozgrzewa w przełyk i przyjemnie się komponuje z całością, ponownie przywodząc na myśl słodką nalewkę. Piwo zdecydowanie degustacyjne, do powolnego sączenia. Tego się nie da pić szybko, bo po prostu zaklei usta.
Overall: Z jednej strony bardzo klasyczne American Barley Wine, ale jakże smaczne :)
Ocena: 8,2/10

I love you with my stout- Russian Imperial Stout
Abv: 12%
Nieprzejrzyście czarne piwo, z niewielką brązowawą pianą, która szybko mnie pożegnała.
Znowu potwornie mocny aromat. Potężna dawka słodkiej czekolady, trochę karmelu, wyraźne nuty lukrecji oraz bardzo mocny akcent śliwek czy wiśni w alkoholu (trochę jak praliny z alkoholem czy wzmacniane wina w stylu słodkiego porto). Poniekąd budzi ten zapach skojarzenia z porterami bałtyckimi.
W smaku potężna słodycz, straszliwy słodziak z tego RISa. Goryczka delikatnie zaznaczająca się subtelnym kakao na finishu, ale poza tym dominuje znowu słodka czekolada, odrobinę lukrecji, i bardzo intensywne nuty śliwek i wiśni. Do tego znowu nutka porto.
Piwo pełne, oleiste, nisko wysycone. Pomimo że jest słodkie, nie zamula szczególnie. Alkohol ukryty fenomenalnie.
Overall: Jeden z przyjemniejszych RISów jakie miałem okazję pić. Jeśli będziecie mieli okazję, spróbujcie koniecznie.
Ocena 8,5/10


Molotov Cocktail- Imperial IPA
Molotov Coctail- Imperial IPA
Abv: 13%
O tym że to piwo nie subtelne informowała mnie nazwa, "morska opowieść" na etykiecie, oraz ponad 13% alkoholu w piwie mającym nadal być IPA. Niestety, nie było już pierwszej świeżości (IPA im świeższe tym lepsze, chmiel lubi szybko uciekać). Ale i tak się obroniło.
Jeśli piwa z Evil Twin mają jakąkolwiek wadę, to raczej będzie to wygląd. Piwo pomarańczowe (jaśniejsze niż na zdjęciu), totalnie mętne, z pływającymi w środku farfoclami. I to pomimo ostrożnego nalewania, już w butelce było widać drobinki unoszące się w toni. Piana jak to Anglicy zwykli mawiać off-white, niewysoka, szybko się dziurawiła i niewiele z niej zostało.
Aromat: mnóstwo słodkich owoców, słodkie pomarańcze, owoc persimmony, mango, do tego bardzo mocna porcja karmelu, powodująca skojarzenia z kandyzowanymi owocami, np brzoskwinią. Do tego odrobina nut żywicznych.
Bardzo słodko, bardzo gorzko- tak smakuje koktajl mołotowa w interpretacji Evil Twin. Tak jak zapowiadał aromat, potężna dawka biszkoptowo-karmelowej słodyczy, tony owoców (do których w smaku dołącza ananas), wyczuwalny alkohol przywodzący na myśl nalewki, na koniec konkretna goryczka łącząca w sobie posmaki grapefruita i żywicy.
Ciało piwa: pełne, lepkie, z wyczuwalnym alkoholem, ciężkie, agresywne. To piwo szokuje kubki smakowe oraz nozdrza z każdym łykiem. I wbrew tej całej agresywności, z chęcią sięgałem po kolejne łyki, było naprawdę smaczne.
Overall: Strasznie żałuję że w momencie gdy je piłem to piwo miało już jakieś pół roku. Czuć było że część chmielu zdążyła zniknąć, aromaty chmielowe nie były już tak rześkie, natomiast strona słodowa zaczynała wypychać się do przodu. Na szczęście chmielu było nadal na tyle dużo że dawał radę te słodycz zdominować.
Przypuszczam że gdybym pił to piwo świeższe to powaliłoby mnie na kolana i długo trzymało w tej niewygodnej pozycji. Ale nawet po pół roku od zabutelkowania jest to świetne, nieco ekstremalne IIPA.
Ocena: 7,8/10

Old Sherry Oloroso- Barley Wine
Abv: 12%
Piwo enigma. Trafiłem na nie w Multi Qlti tap bar. Nie ma o nim informacji na stronie Evil Twin, na ratebeer znajdziecie zaledwie dwie recenzje tego piwa, trochę lepiej jest na untappd. Według info od obsługi Multi Qlti, jest to barley wine leżakowane w beczkach po sherry oloroso.
Mętne, czerwono-brązowawe, z niewielką pianą.
Aromat: Jabłko, ocet jabłkowy, słodkie wino, poza tym klasyka barley wine z toną karmelu, lekko opieczonymi (ale nie melanoidynowymi) nutami słodu, kandyzowanymi, suszonymi owocami w stylu fig, po ogrzaniu pojawia się delikatny sos sojowy.
Znowu potężna słodycz w smaku, dużo suszonego jabłka, dużo karmelu, toffe, suszone figi, pomarańcza.
Pełne, lekko lepkie od słodyczy, nisko wysycone, z dobrze ukrytym alkoholem, który lekko rozgrzewa i kojarzy się z winem. Pomimo dużej słodyczy i ciężaru, nuty jabłka wprowadzają tutaj odrobinę "świeżości", przez co piwo pije się lepiej niż zazwyczaj barley wine.
Overall: Genialne barley wine. Najlepsze jakie miałem okazję pić. Za dużo nut sherry tutaj nie odczułem, być może ocet jabłkowy tutaj został wprowadzony przez beczkę po sherry. Ten aromat jabłka jest naprawdę świetny, rewelacyjnie przełamuje ciężką słodycz barley wine (i zdecydowanie nie jest to aldehyd octowy, to przyjemny zapach dojrzałego jabłka).
Ocena: 9/10




Lil'B-Imperial Porter

Lil'B- Imperial Porter
Abv: 11,5%
Nieprzejrzyście czarne piwo, z niezłą brązową pianą która zostaje w miarę długo i łatwo się odbudowuje po każdym zabełtaniu pokalem.
Aromat: Potężna dawka czekolady, kakao, z odrobiną lukrecji. Bardzo intensywny i dosyć słodki aromat.
Smak: Kolejne bardzo słodkie piwo, z dużą ilością karmelu i czekolady, minimalna kwaśność z delikatnymi nutami wiśni czy śliwki, niezbyt wysoka kakaowa goryczka z delikatnymi nutami alkoholu i lukrecji.
Ciało: Pełne, piwo osiada na policzkach, z rozgrzewającym alkoholem, który delikatnie piecze w przełyk kiedy piwo się ogrzeje.
Overall: z jednej strony wspaniałe piwo, bardzo intensywny smak i aromat. Z drugiej strony piwo totalnie zdominowane przez potężną dawkę czekolady, pozostałe posmaki są bardzo, bardzo z tyłu. Generalnie doskonałe piwo do leżakowania, alkohol może się jeszcze trochę ułożyć, natomiast nuty utlenienia które obecnie są tylko delikatnymi motywami wiśni i lukrecji mogłyby dodać piwu charakteru i złożoności. Natomiast gdyby to piwo było leżakowane po bourbonie, cóż, to by była totalna miazga. Mam nadzieję że Evil Twin kiedyś się na to zdecyduje.
Ocena: 8/10

Na koniec wspomnę o jeszcze jednym piwie, które swego czasu mnie totalnie zniszczyło. Ponieważ piłem je dosyć dawno, daruję sobie dokładne opisywanie.
Bible belt- Russian Imperial Stout- Prairie/Evil Twin
Kooperacja między dwoma genialnymi browarami, Prairie oraz Evil Twin. Ciało piwa to słynny RIS z Evil Twin Even More Jesus z dodatkami takimi jak w Prairie Bomb!. Oczywiście to się nie mogło nie udać. Potężne piwo, tony kakao, czekolady, kawy, kakao osadzające się na policzkach (tak jakby pić płynną czekoladę), do tego lekkie rozgrzewanie w przełyku od papryczek chilli. Przyznam że wanilii za dużo tam nie wyczułem, dominowała czekolada i kakao- ale piwo genialne, zdecydowanie jeden z najlepszych RISów jakie miałem okazję pić.
10/10
Z uwagi na to jak dobre piwa robią (wszystkie które piłem były na poziomie od bardzo dobre do genialne), oraz niezłą dostępność, Evil Twin Brewing zapewne jeszcze nie raz pojawi się na blogu. W kolejce czeka już RIS o najsmutniejszej nazwie jaką kiedykolwiek nadano piwu- Christmas Eve at New York City hotel room.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz