poniedziałek, 4 lipca 2016

Kawa Salvador Pacamara San Judas

ta kawa ma aureolkę!
Kawa Salvador Pacamara San Judas. Zakupiona oczywiście w Pożegnaniu z Afryką.

Nie wiem czy już pisałem o tym, ale ponieważ na kawie się nie znam, próbowanie tych dobrej jakości gatunków daje mi ogromną frajdę- ponieważ różnica w stosunku do kawy "sklepowej", powszechnie dostępnej jest porównywalna jak między koncernowym lagerem a najlepszymi piwami kraftowymi, to trochę takie przeżycie jakby znowu po raz pierwszy wypić Imperialne IPA (a pierwszym mocno chmielonym piwem jakiego spróbowałem była imperialna IPA. Możecie sobie wyobrazić tą terapię szokową).

Nie miałem za bardzo czasu wypytać dzisiaj o kupowane kawy pana sprzedawcę, a niestety ale link do tej akurat kawy na stronie Pożegnania nie działa. Dalszego researchu postanowiłem nie robić- idziemy na żywioł. Uniknę autosugestii, najwyżej kawosze się trochę pośmieją :)

Kawę zmieliłem bardzo drobno i  parzyłem w kawiarce. Nie wiem na ile metoda parzenia wpływa na wygląd kawy. Przypuszczam że trochę tak, na dnie filiżanki została odrobinka osadu z fusów.

Ta konkretna jest brązowa, powiedziałbym czekoladowa, zmętniona.

Aromat delikatny, ale ciekawy, powiedziałbym korzenny.

Smak... hm. Kurka. To skomplikowane. Mocna goryczka, nieco agresywna, łapiąca od razu za język, co ciekawe, za przód języka. Lekkie nuty cytrusowe, trochę w postaci takiej subtelnej kwaśności, powiedziałbym też że jest tu trochę ziół. A raczej może że ta goryczka mi się w smaku kojarzy z ziołami. Oraz oczywiście jak w niemal każdej kawie delikatna nuta gorzkiej czekolady.

Mówiłem że nie znam się na kawach? Tym bardziej na tym które są wytrawne a które nie? Ale ta wydaje mi się dosyć lekka i wytrawna w odbiorze. Do tego taka nieco charakterna goryczka, ziołowa... Z czasem robi się lżejsza, a kawa robi się bardziej kwaskowa, cytrusowa, owocowa. I to zaczynają pojawiać się słodsze owoce, mandarynki itp. Jest tutaj też taka orzeźwiająca nuta, jakby leciusieńki mentol na języku. Dziwne.

Hm. Na blogu opisywałem już swego czasu dwie kawy- Gwatemala SHB Atitlan Kakao i Sumatra Mandheling. Salvador Pacamara San Judas wydaje mi się kawą mniej złożoną i mniej intensywną jeśli chodzi o aromaty, przy czym jest lżejsza i powiedziałbym bardziej odświeżająca. Zaskakuje intensywna goryczka, ziołowa, może skojarzyć się z europejskimi odmianami chmielu (nie chmieliłem tej kawy marynką jakby ktoś pytał). Do tego lekkie, owocowe nuty kojarzące się z cytrusami...
Cóż, ciśnie mi się na usta że jest to takie American Pale Ale wśród kaw :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz