wtorek, 19 lipca 2016

Swanay Brewery: Orkney Porter Arran Whisky BA, Imperial Stout

Swannay Brewery. Browar kraftowy ze Szkocji. Wbrew pozorom Szkocja to nie tylko BrewDog. Jest jeszcze robiący klasy światowej Harviestoun, jest Tempest Brew Co, Williams Bros... i właśnie Swannay. Akurat Swannay ma tą zaletę że ostatnio można ich portery i stouty dorwać w Polsce w rozsądnej cenie. Pamiętam jakie zachwyty parę miesięcy temu u niektórych bloggerów wzbudził przede wszystkim Orkney Porter z beczki po Arran whisky. Sprawdźmy czy słusznie.


Orkney Porter Arran Bere Whisky Cask Edition- Imperial BA porter- Swannay Brewery
Orkney Porter Whisky BA

Czarne piwo, nieprzejrzyste, minimalne rubinowe przebłyski tuż przy powierzchni. Piana niewysoka, redukuje się z sykiem, ale niewielka obrączka przy szkle pozostaje.

Aromat ciekawy. Mocna wanilia jak na beczkę po whisky. Nuty orzecha, troszkę lukrecji. Trochę jakby ciemnej czekolady. Aromat nie jest jakiś bardzo intensywny, przyjemny, zdominowany przez wanilię, natomiast resztę ciężko rozłożyć na czynniki pierwsze- momentami troszkę jakby tytoniu nawet się przewija.

Hm. Hmm. Hmmmm...
No dobra, może dzisiaj walnę od razu podsumowanie, a w nie wplotę opis piwa. Bo wybaczcie, ale geniuszu to ja tutaj nie dostrzegam. Pierwsze rzeczy które mi się narzuciły, to że ciało tego piwa jak na 10,5% abv jest koszmarnie słabe. Lekkie. Rzadkie. Nie wytrawne- rzadkie. Druga sprawa, to że alkohol jest wyczuwalny, może bez jakiejś przeginki, ale grzeje jakbym walnął pół szklanki whiskacza. Sporo słodyczy z wanilią na czele. Leciutka kwaśność. Mleczna czekolada z wanilią, ale czekolady niewiele. Ostry, alkoholowy finish. Niezbyt przyjemny. Trochę orzechów, trochę taniny od beczki.
Za pusto, za biednie. Jak na piwo które ma 10,5% ABV i taką renomę to według mnie jest naprawdę słabo. Brakuje ciała, brakuje czekolady, kakao, kawy. Trochę przypalonego karmelu, cienka kawa na poziomie dry stoutu naprawdę się tutaj nie bronią. Piwo broni tak naprawdę sporo bliżej nieokreślonej słodyczy oblepionej wanilią z beczki.
I finish jakbyśmy połknęli właśnie łyk whiskacza. Jeśli ktoś lubi destylaty, pewnie będzie mu odpowiadał, mi niekoniecznie.

Ogólnie piwo w miarę smaczne. Ale raczej nie warte tej ceny i na pewno nie warte tego hypu.

Ocena: 6/10

Imperial Stout- Swannay Brewery
Imperial Stout

Po bardzo słynnym i równie bardzo rozczarowującym dla mnie (aczkolwiek nie złym jako piwo) Orkney Porterze czas na podejście Swannay do klasyki ciężkiego kalibru, styl można powiedzieć koronny, Stout Imperialny.
Poetą powinienem zostać.

Czarne, nieprzejrzyste piwo (bez niespodzianek, chociaż gdyby były jakieś przebłyski w koniakówce...), piana beżowa, kremowa, niewysoka (to może być zasługa koniakówki), redukuje się do niewielkiej obrączki i wysepki na tafli piwa.

No, to piwo pachnie znacznie ciekawiej. Słodko, likierowo. Ciemne owoce, słodkie, wiśnie w lekkim alkoholu. Słodkie nuty czekolady ponownie wymieszanej z alkoholem. Śliwki może. Ładnie to pachnie. Ślina zaczęła mi napływać do ust w przyspieszonym tempie a to oznacza że jest dobrze. Na końcu bardzo subtelna jakby przywędzona nuta. Generalnie w zapachu bardziej owocowe niż czekoladowe, ale czekolady i alkoholu też jest ilość satysfakcjonująca.

Spróbujmy, zanim się utopię we własnej ślinie.
Hm. Pierwszy łyk... i pytanie- ile to ma BLG? Piwo przy zadeklarowanym 8% alkoholu jest wytrawne, jak na imperialny stout lekkie ciało. Alkohol ponownie rozgrzewa.
Jest przy tym trochę słodkawe. W smaku dominują jednak owoce, wiśnia w czekoladzie i lekko alkoholowy finish. Trochę czekoladowego posmaku tez się znajdzie. Są nuty winne, nuty dobrze odleżakowanego piwa.

Spojrzałem na taflę biorąc łyk- i cofam to co napisałem o nieprzejrzystym piwie. Barwa brązowa, klarowne. Koniakówka zrobiła mi nadzieję...

Okej, jakieś podsumowanie.
Piwo ma całkiem przyjemny profil aromatyczny. Dużo owoców, trochę czekolady, zaznaczony alkohol, ba, nawet wyraźny, ale nie gryzący. Raczej likierowy. Brakuje mu ciała na pewno, brakuje mu też intensywności jeśli chodzi o aromaty stricte od słodów- czekolada stanowi tu tylko tło dla owoców i alkoholu, fakt, jest sporo słodyczy, ale to taka... pusta słodycz bym powiedział. Karmelowa. Czujemy słodki smak ale nie czuć z czego on wynika- właśnie tej czekolady brakuje. Kawy w ogóle nie uświadczymy. Generalnie- dobrze uwarzony cienkusz.
Ogólnie smaczny w tej postaci w jakiej go dostajemy... ale wersji leżakowanej w beczce nie kupię. Prosta sprawa- tutaj alkohol jest mocny, jest likierowy, i już zaczyna balansować na granicy pomiędzy akceptowalnymi mocnymi nutami likieru a chamskim bimbrem. Ale tutaj nie ma już się według mnie co układać. Jak to wlejemy do beczki po czymś co doda kilka % (chyba że poleżakujemy na tyle długo że angel's tax będzie spory) to alkohol będzie piekący, a beczka zdominuje to piwo w sposób niezbyt pozytywny. Tak jak to się stało w Orkney Porterze.

Ocena: 6,5/10
Na pewno piwo lepsze niż orkney porter, smaczniejsze, ogólnie dobre. Ale jak na RISa nadal to mało. Mam opory przed daniem 7ki bo znacznie lepsze RISy dostawały ode mnie właśnie taką ocenę.

Na tym zakończę na razie przygodę ze Swannay Brewery. I powiem szczerze, że jakoś strasznie tęsknił nie będę, nie żałuję w żadnym wypadku spróbowania tych piw, ale do żadnego z nich bym nie wrócił. Piwa dobre, tylko zbyt słabe, brakuje BLG. Nie mają szans ani z najlepszymi polskimi RISami, ani z wypustami BrewDoga w stylu Cocoa Psycho czy Hinterland.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz