sobota, 23 lipca 2016

Kingpin- Cajaneiro, Kingpin/Pracownia Piwa- Till Dawn, BrewDog- 5 AM red ale

Ech, no i znowu ten Kingpin... ;)
Cajaneiro

Cajaneiro- Session IPA z owocami caja- Kingpin

Pomarańczowe, zmętnione piwo z ładną białą pianą, która powoli opada i próbuje zostawać na szkle.

Aromat: uuu, coś nie siadło. Póki piwo jest zimne przed szereg wychodzi siarka. Trochę zapałczana, trochę... gorzej. Zobaczymy co będzie jak piwo się trochę ogrzeje. Póki co w tle jest kilka słodkich, owocowych nut, ale aromat na razie nieprzyjemny.

W smaku przede wszystkim kwaskowość i mocna goryczka. Trochę przydługa, kojarząca się z albedo z cytrusów. Nie przepadam za tym typem goryczy. Czuć trochę dodatek owoców, również jeśli chodzi o ciało, jest nieco pełniejsze (chociaż nadal lekkie i wytrawne). Kwaskowo, cytrusowo, posmaki soku z pomarańczy.



No cóż, nad tym piwem Kingpin musi popracować. Goryczka była nie najprzyjemniejsza, a aromat zdecydowanie wadliwy. Nie jakoś ekstremalnie, hardcorowo, ale ewidentnie, i piwa nie chciało się wąchać.
Ale in Kingpin we trust, pracują nad recepturami i każda kolejna warka jest lepsza- więc na razie się wstrzymam z oceną i wrócę do piwa za kilka warek.


Pora na drugie piwo na liście.

Till Dawn- IPA z imbirem, trawą cytrynową i zestem z limonki- Kingin & Pracownia Piwa
Till Dawn

Till Dawn, czyli kontynuacja kooperacji Kingpina i Pracowni. Część pierwsza, warzona przez Pracownię, nazywała się from dusk, i była absolutnie wykurwistym (jak zwykle przepraszam za słownictwo), ekstremalnie czekoladowym porterem w którym dodatki były wyraźnie wyczuwalne i rewelacyjnie przełamywały intensywność czekolady wcale się z nią nie gryząc. Piwo warzone przez Kingpina natomiast ma te same dodatki, ale zamiast robust portera mamy IPA chmieloną centennial, amarillo, simcoe, citra, cascade. Czyli można powiedzieć złotą piątką US hops.

Piwo opalizujące, bursztynowe. Piana biała, niewysoka ale puchata, z pięknym lacingiem. No ładnie to wygląda, zwłaszcza piana. Odbudowuje się nawet po pociągnięciu łyka, pokrywa piwo niewysoką ale pełną, gęściutką kołderką, chętnie zostaje na szkle.

Pachnie dosyć przyjemnie, lekkie nuty zestu, subtelnie wkomponowany imbir, troszkę karmelu, pomarańczy oraz jakby trawiastej nuty, raczej kojarzącej mi się z przeparzoną zieloną herbatą niż trawą cytrynową. Ok, chociaż bez szału.

W smaku lekka słodycz, wyraźna goryczka, lekka pikantność imbiru na finishu, mieszanka imbiru z chmielową goryczką daje taki "lekarstwowy" aftertaste. Czuć wyraźnie cytrusy, zest i chmiele dają o sobie znać.

Paradoksalnie najlepszą stroną piwa jest ciało, piwo pije się przyjemnie, lekkie do średniego nagazowanie, średnio pełne, dosyć gładkie ciało- bardzo przyjemna faktura jak na IPA.

Overall:
Niezłe, smaczne IPA. Paradoksalnie, dodatki lepiej czuć było w From Dusk, czyli porterze, piwie ciemnym, które swoją mocą zazwyczaj dodatki zabija. Nie można powiedzieć żeby nie było ich tutaj czuć, ale są bardziej wkomponowane w piwo i wymieszane z nutami chmielu i słodu, gdzie w From Dusk tworzyły fantastyczny kontrast. Trochę brakuje jednak intensywności od chmielu, zwłaszcza w aromacie, więcej owoców by się przydało, bo to zapach jest najsłabszą stroną tego piwa- jest po prostu ok.
Ale jeśli najsłabsza strona piwa jest po prostu ok, to w sumie dobrze o nim świadczy ;)
Till Down geniuszowi From Dusk niestety nie dorównuje. Ale wypiłem z niekłamaną przyjemnością. Dobre IPA.
Ocena: 7,5/10

No dobra, może jednak chwila odpoczynku od Kingpina.

Five am Red Ale- BrewDog
Five AM red ale

BrewDoga chyba nikogo już przedstawiać nie trzeba, zresztą już to kiedyś robiłem. Red Ale też chyba przedstawiać nie trzeba. Jeśli trzeba będzie, kiedyś to zrobię, dzisiaj mi się nie chce.

Piwo- jak to Red Ale- jest czerwono-rubinowe, klarowne, z puchatą pianą której troszkę zostaje na szkle.

Spod kapsla niuchnąłem trochę kwiatów, co mnie zaskoczyło. Ze szkła już bez zaskoczeń- bomba karmelu na poziomie niemal barley wine'a. BrewDog się nie pieścił. Okraszony ten karmel pomarańczami. Troszkę biszkopta też. Karmel tak słodki że aż wpada w miód, ale raczej nie kwestia utlenienia.

W smaku wcale tak słodko nie jest. Piwo jest dobrze zbalansowane, jest karmelowy posmak, ale trochę jakby ktoś odjął słodycz and only flavour has left. (czy was też czasem wkurwia brak rozróżnienia taste i flavour w języku polskim? Ileż można pisać posmak w jednym zdaniu...). Jest też jednak lekka miodowa nuta. Lekka goryczka. Trochę pomarańczy na finishu.

Piwo wbrew zapachowi zaskakująco wytrawne, rześkie. Dobrze, szybko się je pije, co nie zawsze jest takie oczywiste jeśli o Red Ale chodzi- karmel potrafi zamulić. Ciało raczej lekkie. Wysycenie nisko-średnie.

Overall:
dobre, sesyjne red ale. Karmelowy potwór w zapachu, w smaku delikatnie. Karmel okraszony pomarańczami. Props po całości. Na pewno nie może równać się z IPAmi, stoutami czy porterami jeśli chodzi o intensywność smaku i zapachu, ale z drugiej strony tak smacznego red ale polskiej produkcji jeszcze nie spotkałem.

Ocena: 8/10. (oczywiście, jako red ale nie będzie miało startu do wielu IPA czy cięższych piw które dostały ode mnie słabsze oceny. Ale jak na ten styl- jest naprawdę konkretnie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz