sobota, 2 lipca 2016

Zbyt dużo piw żeby zmieścić w tytule posta.

Dobry wieczór Państwu. Dzisiaj wypiłem piwo absolutnie wykurwiste które spowodowało że zostałem wgnieciony w kanapę oraz mocno musiałem chwycić się pokala. Ponadto mam za sobą bardzo intensywny pod względem ilości spróbowanych piw (jak na mnie) weekend. A do tego na piwo wyciągały mnie piękne panie, więc zasadniczo czy może być jeszcze bardziej zajebiście?
Nie pytajcie o to mojego portfela.

Kocham Multi Qlti i uwielbiam Tap House w Krakowie. A jedną z cech za które kocham te przybytki, są niewielkie pojemności w których można spróbować piwa- odpowiednio 0,15 i 0,2 ml. Dlatego nie przerażajcie się długością listy, zwłaszcza tej z Mutli Qlti- to niecałe 2 piwa (normalne, półlitrowe) wypite w ciągu pięciu godzin siedzenia w barze ;) Jeden z największych plusów- można mnóstwo wypić i się nie upić.

PS w tym natłoku nie wszystkie piwa jednak zapamiętałem odpowiednio dobrze, warunki multitapowe również jednak degustacji nie sprzyjają, nawet w tak przyjemnym lokalu jak Multi Qlti. Dlatego opisy będą krótkie, i niektóre pozostaną bez oceny.

Zacząłem od Birbanta i ich hopsbant fresh IPA. Faktycznie, ta metoda chmielenia zrobiła robotę, piwo wytrawne, mega owocowe, cytrusowe, ze słodszymi nutami, krótką, grapefruitową goryczką- no krótko mówiąc bardzo dobre IPA. Chyba najlepsze piwo jakie piłem z Birbanta.
8/10

Na drugi ogień poszedł projekt mocno nowy, browar Łańcut i ich Chorągiew Rodowa- ryżowe American IPA. Tutaj aż tak mi nie podeszło- lekkie cytrusy, to fakt, ale coś niepokojącego było w aromacie, a goryczka była długa, trawiasta, ściągająca i zalegająca. Nadal jednak nie było to złe piwo, jak na debiut powiedzmy ok. 6/10

Potem butelkowy luksus, Fabrica Rara i ich Smocze oczy, czyli american pale ale z herbatą tai mu long zhu oraz skórką pomarańczy. Brzmi skomplikowanie? Takie nie jest. Jest mega przyjemne, lekkie, pomarańczowe, z nutą która kojarzy mi się z jaśminem tudzież najlepszymi senchami parzonymi w delikatny sposób. Naprawdę bardzo przyjemny, chociaż delikatny aromat, ogólnie piwo również bardzo przyjemne, ale nie aż tak jak pojechane pomysły herbaciane Radugi.
7,5/10

Następny w kolejce był Bazyliszek, i ich Rafineria BBA- Bourbon Barrel Aged Imperial Stout.
Mocny whiskacz, taki w stylu szkockich palonych kabli, gorzka czekolada, kwaśność od beczki. Z jednej strony mega pełne i oleiste piwo, z drugiej finish beczkowy, wytrawny, alkoholowy. Całościowo bardzo ok, piwo smaczne, ale dupy nie urwało.
7/10

Potem wróciłem do mniejszego kalibru, kolejne kooperacyjne piwo od Piwoteki, tym razem wraz z Antybrowarem zmajstrowali White chocolate ale. Piwo na kilometr waliło białą czekoladą i pierniczkami, w smaku lekko kwaskowe, mega owocowe, ale na finishu znowu włączała się czekolada. Do tego lekkie i przyjemnie pijalne. Jedynie ten aromat czekolady taki trochę... chemiczny się zdawał. Ale generalnie pomysł lekko pierdzielnięty, i bardzo smaczny, przynajmniej w moim odczuciu ;)
8/10

Skończyłem całość 3 po 3, Imperialne IPA, kooperacyjne dziecko Świata Piwa oraz Piwowarowni. Mega mango, wyraźna goryczka, bardzo przyjemne double IPA. 8/10

Następnego dnia przywabił mnie TapHouse pracowni piwa wieścią że mają Heabangera z beczki po winie w butelkach. No to przybyłem. A na tam na kranie- cuda panie.

Zacząłem od Black Wind, oatmeal stoutu z zestem z pomarańczy i grapefruitów. Piwo totalnie rozjechane przez kawę. Bardzo smaczne przy tym. Chociaż akurat owsianki wiele nie było, cytrusów specjalnie nie wyczułem, lekko wodniste- ale mega, mega kawowe, bardzo przyjemne pod tym względem. Świetny stout, chociaż ciężko mi to odnieść do samej idei.
A tak, to kooperacja PP i Jabeerwocky. Zapomniałbym.
Ocena: 7/10

Może też dlatego że tuż obok stała gwiazda wieczoru. Rozpierdalacz absolutny. Piwo które mało nie wypierdzieliło mnie z trampków i spowodowało że musiałem mocno chwycić się kanapy jak i pokala. Dawno takiego cuda nie piłem. O ile kiedyś w ogóle. Mianowicie:
Mr Hard's Rocks Peated Whisky BA z Pracowni Piwa. 
Czarne piwo, z tym nieprzejrzyście czarnych imperialnych stoutów, z ładną pianką.
Aromat: Tona, tona wędzonki, mocnych, palonych kabli, do tego gorzka czekolada oraz milutkie nuty wanilii i słodkich owoców.
Smak: rozpierdol totalny, gwałt i orgia na kubkach smakowych, oddam duszę i wszystkie Mikkellery tego świata za to piwo. Nie wiem nawet od czego zacząć. Może od tego że jest zaskakująco owocowe, mega słodkimi owocowymi nutami, do których śmiało dołącza potworna wanilia oraz słodka czekolada. A po nich wchodzi mocna gorzka czekolada z nutą whisky, na finishu wędzonka która normalnie by zadeptała język ledwo daje radę przy tych słodkich nutach. Do tego piwo gęste jak diabli, pełne, aksamitne, wyklejające.
Ideał Peated Imperial Stoutu leżakowanego w beczce.
10/10 BUTELKUJCIE!


Na koniec znowu mi się trafił browar Solipiwko, tym razem ich Waligóra- Bourbon BA Imperial Stout. Słodki, kwaskowy od beczki, wanilia, czekolada, gładki, aksamitny, z lekko alkoholowym finishem. Dobry, aczkolwiek większe wrażenie na mnie zrobił jednak Barrel Nyggus swoją elegancją. No i byłem zbyt wgnieciony przez Mr Hard's Rocks Peated Whisky BA- mam nadzieję że browar Solipiwko mi wybaczy to co napiszę, ale z tym piwem Waligóra nie miał szans najmniejszych.
Ocena: 8/10

PS naprawdę. Naprawdę. Mr Hard's Rocks Peated Whisky BA to dla beer geeka piwne niebo. Genialne piwo. Nie z tej ziemi. Smutne jest tylko to że piękne panie nie były w stanie go docenić- nie lubią wędzonki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz