piątek, 30 grudnia 2016

Solipiwko- Nomono (3)

Pożegnajmy 2016 hucznie. Ja jutro pić piwa nie zamierzam raczej, a na pewno nie recenzować. Może jakiś Rodenbach Vintage zamiast szampana jeśli znowu się trafi, ale to tylko zamiast szampana.
Uznałem natomiast że ostatnie recenzje w tym roku muszą być konkretne. A że akurat mi w lodówce stało Nomono 3, trzecia wersja, po apa i aipa mamy Imperial IPA. Albo "triple" IPA (jak ja nie lubię tego określenia). 24,5 BLG 9,8% abv, 118 IBU. No konkretne, słodko zapowiadające się Imperialne IPA.
Trójkę przy nomono piszę w nawiasie, ponieważ na etykiecie jej nie uświadczycie. Ale zazwyczaj jak widzę gdzieś recenzję to wszyscy piszą Nomono 3. Poniekąd słusznie, wygodniej jest, od razu wiadomo o które piwo chodzi.

Nomono- Rye Imperial IPA- Browar Solipiwko

Wygrałem walkę z kapslem i nawet nie muszę podnosić piwa do nosa żeby poczuć aromat z butelki. Słodki, ulepkowaty, wkraczający w tereny barley wine. A na pewno w tereny kojarzące się ze słodkimi likierami.

Nalałem od góry. I muszę powiedzieć że było to widowisko po prostu. Najpierw gęsta, oleista ciecz opadła na dno tulipa, zaczęła ją pokrywać wzburzona, gęsta piana, która zaczęła rosnąć i zajmować górę naczynia wielkim, gęstym obłokiem puchu. W międzyczasie natomiast białe plamki piany próbowały się wyrwać z miedzianej toni piwa do góry, tworząc efekt bardzo zbliżony do efektu lawinowego w stoutach lanych z pompy. Pianę można by jeść łyżeczką, i w ogóle się nie pieści, od razu zaczyna zdobić szkło gęstą firaną.

Aromat: słodko, nieco ulepkowato, karmel, troszkę truskawki, na pewno siedzi tam wuchte chmielu pod spodem, trochę przytłoczone jednak przez ten karmelowy ulepek. Wydaje mi się że jest tam odrobinę truskawki. Mango. Jakaś papaya. Na początku odrobinę daktyla też było. Słodki, coraz przyjemniejszy aromat.

Gładkie. Bardzo gęste, bardzo oleiste. Lekka słodycz, bardzo, bardzo mocna goryczka, chociaż krótka. A potem zaskakujące nuty opiekane. Przypieczony chleb, opieczone ciasto, karmel.
Drugi łyk i muszę stwierdzić że owocowość też jest konkretna. Pomarańcza, mango, brzoskwinia, papaja. I bardzo, bardzo konkretna goryczka.

Ale ta gęstość, ja pierniczę.
Z przodu języka słodycz, miód i to taki wpadający w miód gryczany, trochę truskawki, winny posmak, lekkie figi, suszone morele.
Z tyłu z kolei rządzi niepodzielnie potężna goryczka, taka aż piecze w język, ale za to jakie świeże nuty chmielowe tutaj wyszły! Zielone, cytrusowe, rześkie, trawa cytrynowa, ananas z cytryną i miętą. Szkoda że w całokształcie trochę ukryte i zagłuszone.

Z czasem zaczyna się robić coraz bardziej słodko. I w sumie coraz bardziej przyjemnie. Coraz więcej słodyczy, ale takiej przyjemnej, karmel nie jest już tak spalony, za to więcej wychodzi słodkich, tropikalnych owoców. I brzoskwiń.

Overall:
Wszyscy się jarają, to ja pomarudzę. Bo ktoś kurwa musi. Albo nie, nikt nie musi, ale ja lubię marudzić i się przypierdalać. No to jadziem.
Po pierwsze, za mało mam IPA w tym IPA. Dla mnie IPA, niezależnie czy double, triple, imperial, russian, polish, american, quadrupylion czy jakiekolwiek inne IPA, musi być ZDOMINOWANE przez chmiel. No to tutaj to piwo nie jest. Wspominałem że jest coś takiego jak american strong ale? A w tym przypadku i american barley wine by pasowało.

Druga sprawa. Nie wiem czy też tak macie. Ale niestety, ja mam tak często. Że ciężkie piwa nie chcą się otworzyć i ze mną porozmawiać. Tylko są ciężkie. I jak ja je na kozetkę to one jeb dziurę w podłodze... wróć. W sensie: mają aromat ciężki, ale wcale nie bardziej intensywny a przede wszystkim nie bardziej złożony niż lżejsze piwa. Na 10 najlepiej pachnących piw w tym roku z 7 to by były piwa w stylu Art+9 czy 4 latka z Artezana. Piwa leciutkie. Ten sam problem miałem z kotwicznym, z 27,5 barley wine z DB, z mnóstwem piw po których wiele oczekiwałem- ni chuja się nie chcą otworzyć. Przecież nie będę ich jak brandy świeczką podgrzewał.
To konkretnie piwo pachnie ładnie, ale nie jest to aromat tak złożony jak bym oczekiwał. Robi się z tego klasyczny likier z owocami tropikalnymi znanymi z american barley wine. No wykonanie bardzo dobre, ale.
To samo jest zasadniczo ze smakiem, super, goryczka powalająca, słodycz też, ale nie jest to eksplozja smaków tylko rozdeptanie kubków smakowych przez przebiegającego mamuta. Ciężkie, zatykające kubki smakowe.

Co prawda umiem sobie z tym poradzić. Kiedy rozsmaruję piwo językiem po podniebieniu i policzkach, rozpierdala natłokiem nowych wrażeń. Z przodu słodko, miodowo, figowo, rodzynkowo. Z tyłu języka walnięcie chmielem i owocami.
Tylko powiem szczerze- przy najlepszych piwach nie muszę robić gimnastyki języka żeby mnie w ten sposób wgniotło w fotel. Dlatego Nomono 3 jawi mi się trochę jako piwo którego geniusz jest ukryty pod ciężarem.

Pomarudziłem, to teraz plusy- nieźle ukryty alkohol, piwo nie gryzie nawet kiedy robię te swoje akrobacje lingwistyczne żeby wyciągnąć z niego wszystko co się da. Ciało- oleistość, gęstość, no po prostu mistrzostwo. I wygląda genialnie, piana zostaje prakycznie do końca, a nalewanie to po prostu widowisko.

Świetne piwo. Ma swoje minusy- w skrócie- Ce ne pas IPA oraz straszny z niego wstydniś. I grubasek.
Z plusów- ciało, ciało, ciało, potem wygląd, no i fakt, że jak się z niego przemocą wyciągnie trochę rzeczy to się robi pysznie i ciekawie.
PS wiem że więcej marudziłem niż słodziłem, ale piwo jest słodkie, a poza tym inni już dosyć posłodzili i generalnie się z nimi zgadzam. Ale swoje marudzenie musiałem dodać.
PS 2 po wypiciu grozi gastrofaza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz