piątek, 2 grudnia 2016

Nøgne Ø- Imperial Stout

Dzisiaj klasyk z browaru z Norwegii. Nøgne Ø. Kraft wykupiony przez koncern (w związku z tym główny piwowar ich opuścił). Cóż.

I ichniejszy Imperialny Stout. Piłem już, w sumie niedawno, z kranu. Nie urzekł mnie, ale też nie skupiałem się na nim za bardzo. Dzisiaj wersja z buteleczki. Czeka u mnie już jakiś czas. O ile dobrze widzę, ta partia z której mam butelkę warzona była w styczniu tego roku.

Imperial Stout- Nøgne Ø

Zapach z butelki słodki, czekoladowy, z lekką nutą dymu.

W szkle piwo czarne, nieprzejrzyste, podczas nalewania widać było w strumieniu cieczy rubinowe przebłyski. Piana dosyć obfita jak na RISa, brązowa, średnie i drobne pęcherzyki, redukuje w widocznym gołym okiem tempie, ale nie znika natychmiast.
Podczas wlewania reszty piwa na dnie butelki pokazują się jakieś brzydkie gluty.


Aromat: gorzka czekolada, oraz intensywna, lekko dymna, a lekko winna nuta. Troszkę mlecznej czekolady, ale te dwie pierwsze nuty dominują: czekolada i połączenie zapachu wina, śliwek, lekkiego dymu, i może kropelkę sosu sojowego. Hm, im dłużej wącham tym więcej tutaj czuję owoców, teraz już się takie czerwone wisienki pojawiają. Ciekawy, dobry aromat, nie powalający.

Smak: Lekka słodycz, wyraźna goryczka, wyczuwalna wędzonka. Wyczuwalny alkohol, przygryza trochę język, co zaskakuje. A wróć. Chyba jednak nie alkohol. Trochę go tu na podniebieniu gryzie, ale za boki języka szarpie wysoka, niezbyt przyjemna goryczka. Bardzo mocna.
Zaskakuje mnie tutaj wędzony posmak, jest dosyć wyraźny. Wyraźna również jest ta goryczka, wybitnie chmielowa jak na RISa i to w niezbyt przyjemny sposób, dopiero na finishu do tępej goryczy chmielu dochodzi nuta kakao i gorzkiej czekolady.
Poza tym w smaku mamy faktycznie czekoladę, głównie ciemną ale i pojawiają się słodsze wstawki, oraz nuty ciemnych owoców, lekkiego likieru wiśniowego z czekoladki.

Ciało: Pełne, gładkie, średnio wysycone, ale alkohol gryzie trochę w gardło, co jest dla mnie przykrą niespodzianką jak na tak renomowane piwo które dodatkowo 10 miesięcy spędziło u mnie w barku.
Być może to wrażenie mocno spotęgowane jest przez goryczkę, no ale alkoholu już powinno nie być czuć w ogóle. Być może potęguje to również dziwnie szczypiące w język wysycenie.
Bardzo niska pijalność, cholernie męczące piwo.

Overall:
Cóż. Taki sobie RIS. De facto, kiedy już wreszcie go zmęczyłem, stwierdzam: słaby RIS. Potencjał jest, ale utopiony w goryczy i pieczeniu w przełyk. Zaskakuje wędzonka, w sumie zaskakuje też mnie że piwo jest tak ostre na języku i przełyku. Pewnie to składowa zarówno goryczki, alkoholu, jak i dziwnego, szczypiącego wysycenia. Pijąc malutkimi łyczkami można się poniekąd rozkoszować, wzięcie większego łyka czy przetrzymanie go w ustach to lekki masochizm.
Także ten. Na pewno nie pozycja którą bym polecił jako "kupujcie".
Nie wiem, może trafiła mi się jakaś słabsza partia albo trefna butelka, ale męczyłem butelkę 3 godziny i niewiele brakowało żeby trafiło do zlewu. Nieprzyjemny, ostry posmak.
Takiej "wtopy" jeśli chodzi o zagraniczne RISy nie miałem od czasu Plead The 5th z Dark Horse Brewing. Nawet totalnie alkoholowy Santa's little helper z Port Brewing był bardziej pijalny.

Wersja beczkowa, pomimo że również słaba, w porównaniu z butelką o niebo lepsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz