poniedziałek, 14 listopada 2016

Brokreacja/Dukla- Nafciarz Dukielski

Jedno ze sztandarowych piw polskiego kraftu. I jedno potwierdzające tezę imć Kopyra że "w Polsce się dymi". Piwo, z którego ponoć wylewa się rzeka torfu i nafty, a w tle płoną kable, kineskopy i bandaże. Czyli Nafciarz Dukielski, którego jakimś cudem jeszcze nie próbowałem. Tak to jest, pieniędzy i wątroby zasób ograniczony, a piwa tyle że nie ogarniesz, no nie ogarniesz.

BTW, a propos "w Polsce się dymi". Nafciarz Dukielski jest na miejscu 12 w top 50 ratebeera w stylu Smoked. W tej kategorii mamy jeszcze w najlepszej 50ce 10 piw (O.O), w tym na pierwszym miejscu Wędzony Porter Bałtycki z Widawy.
Ja wiem, może to nie jest najsprawiedliwszy ranking świata, może za bardzo hypujemy nasz rodzimy kraft, a może za bardzo kochamy wędzonki. Ale i tak... GRUUUBO.

No to jadziem.

Nafciarz Dukielski-Whisky Rye Double Brown Porter- Brokreacja/Dukla


Zapach z butelki- Meh... Oczekiwałem, mroku, zła, spalonego TV i szkockiego bimbru pędzonego na ogonie szatana. A tu jest kawa, dymek, ciemny owoc. Czekolada z whiskaczem. Grzecznie, elegancko, cygarko, szklaneczka, brydżyk. Aż mi krawat wyszedł z szafy i zaczął się wiązać.

Ciemnorubinowe, w szkle czarne piwo (chociaż szkło jest nieco szerokie). Ładna, zbita, beżowa piana, opadła w umiarkowanym tempie do kołderki, ale ładnie zdobi szkło.

Pierwszy niuch, kiedy jeszcze piana była, zapodał nadspodziewanie słodką czekoladę z wiśnia. Ale teraz, kiedy piana opadła, dym mi owiał twarz. Czekolada, wędzony whiskacz, nooo zaczyna wchodzić ta wędzonka w rejestry takiego lekkiego asfaltu, ale nadal mega przyjemne. No dobra, dla mnie to nawet w hardcorowych torfach pachnie to jak orzechy i szkocki destylat, a nie jak palony kineskop. Widać nie tylko pod względem goryczki mam zryte wyczucie.

Smak... Pieprzyć smak, najpierw ciało. Ależ pełne. Ależ gładkie. Wow. Rozjebało. Brawo, brawo, trybuny szaleją. No tak, było żyto w zasypie. Ale takiego oleju to się nie spodziewałem. Faktycznie, nigdy nie piłem ropy naftowej, ale piwowarom udało się zaimitować jej fakturę dosyć konkretnie jak przypuszczam.

No dobra, smak.
Pierwszy łyk, i jest delikatnie, lekko kwaskowo, lekka wędzonka. Ale tutaj uwaga, bo buduje się ona z każdym łykiem. Do tego delikatna czekolada i wyraźne, bardzo wyraźne ciemne owoce. Takie wisienki. Sporo goryczki, zaskakująco sporo goryczki zbiera się z tyłu, ale najdziwniejsza jest słodycz, która nadchodzi po goryczce. Autentycznie, dopiero po goryczce, i to takiej przydługiej, na podniebieniu zostaje mi mleczna czekolada. What the fuck. Niestety, początek za to jest trochę pusty, nie pasujący intensywnością do gęstego ciała. Ach tak. Jest też odrobina ostrości od żyta. I lekkie owocki.

Overall: Brakuje mi w tym piwie... intensywności. Tak, to dobre słowo. Intensywności w smaku. Nie mam się do czego przyczepić jeśli chodzi o wygląd, aromat, i przede wszystkim ciało.
Oczekiwałem że Nafciarz zgwałci moje kubki smakowe, pozostawi wrażenie wykopania się z pogorzeliska, albo że mi pod oknem świeży asfalt położyli. No dobra, po kilku(nastu) łykach z rzędu wędzonka robi się intensywna, bo trochę zalega, razem z goryczką. Ale nie bardzo ma co ją w smaku wesprzeć. Nie wiem, może ja mam tolerancję na wędzonkę level pijmy płynny asfalt, ale lapsang souchong jest bardziej hardcorowy od tego piwa. Brakuje mi tutaj zwłaszcza jakiegoś mocnego kakao, które by szło w parze z tą wędzonką, wtedy byłbym kontent.

No, to skoro pomarudziłem, pora przyznać, że piwo jest przyjemne, bardzo dobre, i łatwo mi się je pije. Eleganckie. Polecam fanom wędzonki, whisky i ciemnych czekolad, oraz miejscówek które pachną skórą, whisky i cygarem (takie skojarzenia).

Natomiast jeśli chodzi o ostre wędzenie nadal na pierwszym miejscu tak wśród piw polskich jak i zagranicznych pozostaje Smoke on the Porter z Beer Bros. Tak, Lapsang Souchong robi robotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz