wtorek, 15 listopada 2016

Browar Maryensztadt- Sweet Sixteen

Słodka szesnastka. Brzmi nieźle, trochę grozi prokuratorem... chociaż szesnastka to chyba już nie... zresztą nie wiem, nie gustuję, bo sformułowania w stylu "płaska szesnastka" czy "płaska dziewiętnastka" kojarzą mi się z monitorami.

Także dzisiaj stout. Milk stout. Z browaru Maryensztadt. Któren znajduje się w Zwoleniu i z tego powodu czuję się niejako patriotycznie zobligowany żeby raz za czas coś od nich spróbować. Bo rodzina chyba tam jeszcze moja mieszka. Jakaśtam. Każdy powód jest dobry żeby napić się stoutu.

Sweet Sixteen- Milk Stout- Browar Maryensztadt
Ładna kolorystycznie i graficznie etykieta. No dobra, jak się przyjrzałem i zauważyłem strugę mleka i loda włoskiego to troszku tandetą zaleciało. Ale graficznie ładnie. Chyba że ten lód to kolejne nawiązanie do szesnastki... no nieważne zresztą.

Z butelki pachnie słodko, śmietankowo. Kawa, czekolada, sporo śmietanki, lekki kwasek jakby.

Podczas nalewania piwo wygląda na rubinowe i w miarę klarowne, w szkle oczywiście czorne i nieprzejrzyste jak dusza i zamiary polityka. Piana beżowa, w miarę zbita, troszkę szybko spieprza.

Aromat ze szkła jest bardziej kawowy, wyczuwalny też jakby lekki kwaskowy zapach od palonych słodów. Lekkie jakby owocowe, wiśniowe utlenienie, ale trochę ciężkawe. Hm... ciekawe. Przypomina mi porter z żywca w zapachu. Chociaż bez żelaza. Z butelki pachniało trochę ładniej. Bardziej milkstoutowo.

Smak: no tutaj najpierw narzuca się kwaśność, lekka ale wyraźna. Za nią również lekka ale wyraźna słodycz. No zdecydowanie, taki wiśniowy, wyraźnie utleniony posmak, do tego melanoidynowa, karmelowa paloność, takie przypalone nuty, cholernie mi to przypomina porter z Żywca. Nie jest tak intensywne, ale dokładnie w te stronę poszło. Ale za to całość jest zmiękczona wyraźnym, słodkawym, śmietankowym posmakiem.

Ciało: lekkie do średniego wysycenie, ciało średnie, laktoza skutecznie podbija pełnię, oraz nadaje aksamitnej, wspaniałej, kremowej gładkości. Wyraźnie tutaj laktozę czuć, ale robi fantastyczną robotę.

Overall: No tego się nie spodziewałem. Minimalnie mniej intensywny, ale tak podobny w smaku do Żywieckiego Porteru z butelki, że zasługuje to na wielkie what the fuck. Dodatek laktozy dużo daje, bez tego piwo byłoby znacznie mniej pijalne. No i zmienia to piwo w okolice milk stoutu. Chociaż faktycznie, smakuje bardziej... porterowo.

Na dużą pochwałę zasługuje to, jak w tym piwie prezentuje się laktoza. Przyjemna, gładka, śmietankowa słodycz, ale nie zamulająca. Fantastycznie wygładza fakturę piwa oraz przyjemnie zmiękcza, zaokrągla smak, przez co piwo robi się bardzo pijalne. Idealna ilość laktozy.

No dobra, zerknąłem na datę. Piwo jest do 20.11.2016, nie wiem kiedy butelkowane, ale trochę się utlenić miało prawo.
Naprawdę, jeśli chodzi o profil smakowy, bliżej mu do porteru bałtyckiego z laktozą niż do milk stoutu. Dobrego, chociaż nie wybitnego porteru bałtyckiego.

Totalnie się tego nie spodziewałem. Cóż mogę napisać. Ciekawe. I dobre piwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz