piątek, 11 listopada 2016

Widawa- Smoked Baltic Porter 24* Rum BA, Dukla- Will, Pasieka Jaros- Dwójniak Lipiec




Z okazji święta niepodległości naszego pięknego kraju trzeba by było wznieść toast, aby tego naszego pięknego kraju rząd nie rozpieprzył. Ten, i żaden inny.
Preferuję polskie trunki. Najlepsze jakie mamy. W zeszłym roku był Porter 55 z Gościszewa, czyli wędzony porter bałtycki.
W tym roku chyba pozostanę, przynajmniej częściowo, w klimacie porterów bałtyckich.

Na początek:

Smoked Baltic Porter 24* BLG Rum Barrel Aged- Browar Widawa

Ten porter w wersji leżakowanej w beczkach po bourbonie był jednym z najbardziej eleganckich piw jakie piłem. Cudowny był po prostu. Tym razem wersja z beczki po rumie. Termin przydatności 20.11.2016

Brunatne piwo z wysoką, beżową pianą.

Aromat: Pierwszy niuch i czuję borówki. No autentycznie. I czekoladę. O i wychodzi wędzonka. Ale nie boczek czy inna zaraza; tutaj mamy wędzenie w stylu dobrej whisky czy cygara. Jest i wanilia.
Lekko czuć alkohol, ale raczej dobrej klasy destylat niż bimber. No i mamy też trochę drewna, wanilii.

W smaku dosyć kwaśne, z zaznaczoną goryczką. Mocna gorzka czekolada, trochę wędzonki na podniebieniu; do tego kwaskowość w stylu ciemnych owoców, troszkę porzeczki, troszkę może suszone borówki. Odrobina wanilii na początku, ale trzeba jej poszukać.

Ciało: Średnie, wysycenie niskie, dosyć wytrawne piwo. Bardzo gładkie.

Overall: Bardzo dobre piwo. Może nie tak wybitne, nie tak eleganckie jak wersja z beczki po bourbonie, ale nadal świetne.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do tej serii porterów z Widawy, to że trochę tracą swój porterowy charakter. Dominuje wędzonka i beczka, jest też czekolada, ale nie ma klasycznych nut porto czy sherry, nuty ciemnych owoców w tym piwie kojarzyły mi się z beczką i raczej nie były to takie klasyczne nuty utlenienia; brakuje mi też tej nuty czarnego chleba.

Will- Porter Bałtycki Brandy BA- Browar Dukla

Browar Dukla swój porter bałtycki wlał do czterech różnych beczek. Mi trafiła się wersja leżakowana w beczce po brandy. Każda wersja miała inną nazwę. Piwo było dosyć drogie jak na polskie warunki, ale czego się nie robi dla spróbowania kolejnego porteru bałtyckiego...
Swoją drogą, etykiety genialne.

Aromat z butelki: Ależ słodki, waniliowy zapach. Wow. Do tego słodkie nuty czerwonych owoców. Niezbyt intensywny, znacznie mniej niż w porterze z Widawy, ale bardzo słodki.

Piwo ciemnorubinowe, w szkle czarne, totalnie bez piany. Zero, null, keine.

Aromat ze szkła: No tutaj to pierwsze co mi się narzuca to jest to wypadkowa zapachu jabłka i octu. Ostry zapach kandyzowanego jabłka. Im dłużej wącham tym dalej od jabłka, tym bliżej temu do wina, czerwonych owoców. Ale generalnie zdecydowanie nie jest to nuta aldehydu octowego, nie jest to nieprzyjemny zapach; raczej nie są to estry i raczej nie jest to też wynik działania dzikich drożdży, chociaż w pierwszym momencie odrobinę skojarzyło mi się to aż z flandersami. Przypuszczam że to robota beczki po brandy. Spotkałem się już kilkakrotnie z tym że piwa leżakowane w beczkach, zwłaszcza po winie (np barley wine z Evil Twin leżakowane w beczce po Sherry Oloroso) intensywnie pachniały jabłkami. Do tego zapach jest słodki, pod spodem czai się wanilia... nie, to już nawet nie powiedziałbym że wanilia, jeszcze słodszy zapach, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć co tak pachniało. 

W smaku wyraźna kwaskowość, cierpkość od beczki, ale potem pojawia się to co w porterach lubię najbardziej: lekka kawa, jakby czekolada gorzka, ale przede wszystkim czarny chleb.
Słodycz jest wyraźna, ale to właśnie cierpkość od beczki dominuje smak tego piwa. Do tego posmaki bardziej wina niż brandy, chociaż na bokach języka wyczuwam i trochę tego destylatu. Czarny chleb po dwóch- trzech łykach raczej się ulotnił, zostaje tylko trochę czekolady.

Ciało: średnie, alkohol lekko rozgrzewający, wysycenia praktycznie brak.

Overall: kolejne piwo co do którego mam mieszane uczucia. Po pierwszym łyku pojawił się ten czarny chleb, kawa i czekolada, co sugerowało że zostało tutaj trochę porteru w porterze. Niestety, została głównie beczka.
Piwo jest bardzo dobre, ciekawe. Przyjemne, owocowe chociaż trochę cierpkie, ściągające nuty od beczki, trochę wanilii nawet, troszkę gorzkiej czekolady na finishu. Mniej intensywne niż porter z Widawy, jeszcze bardziej winne.

Może to i dosyć kontrowersyjne co teraz napiszę, ale nie jestem fanem leżakowania porterów bałtyckich w beczkach po innych alkoholach. Generalnie z piwami leżakowanymi w beczkach jest tak, że 1 na 10, jeśli nie mniej, to petarda, a reszta to powiedzmy strata trochę czasu. I o ile jeśli to jakiś RIS to jeśli dostaję np whisky z czekoladą to mnie to w żaden sposób nie boli, o tyle porter bałtycki to dla mnie dosyć szczególny gatunek piwa i szkoda mi po prostu jeśli się z niego robi whisky z czekoladą, czy inne brandy.

Świetne piwo, ale niestety niewiele porteru w nim zostało. Przy czym nie mogę też nie napisać, że porter z Widawy, chociaż również nie do końca porterowy, był jednak ciekawszy.

Dwójniak Lipiec- Miód Pitny- Pasieka Jaros
Po porterach przyszedł czas na najbardziej polski trunek jaki tylko można sobie wyobrazić. Miód pitny, konkretnie dwójniak z pasieki Jaros.

Jaśniutki, słomkowy, idealnie klarowny miód. Płacze na szkle.

Zapach słodki, bardzo... miodowy. Oryginalnie, prawda? Ale jest to intensywny zapach miodu lipowego, podkreślonego alkoholem. W porównaniu do Dwójniaka AM z tej samej pasieki, znacznie, znacznie bardziej jednoznacznie miodowy charakter.

Ach. Smak. Potężna słodycz, jednoznaczny charakter miodu lipowego, ponownie, znacznie czystszy niż w przypadku dwójniaka AM. Wspaniała mocna słodycz miodu oraz kwiatów. Delikatniejszy, słodszy. Pyszny. Do tej pory z pasieki Jaros próbowałem dwójniaka AM oraz półtoraka gronowego; pierwszy nawet opisałem na blogu, chociaż co prawda nie umiem miodów recenzować, cholernie ciężko mi jest je opisać, pomimo że nawet surowiec, sam miód, jeśli weźmiemy gryczany i lipowy to różnią się jak nie przymierzając IPA od Porteru.
Jedyne co mi przychodzi na myśl, to jeśli chodzi o nutę owocową, która występuje przecież w tym miodzie, chociaż nie jest tak intensywna jak w przypadku dwójniaka AM, to białe winogrona, ale takie ekstremalnie słodkie, a i to nie jest dobrym opisem. Mam też pewne skojarzenia z sokiem z brzozy, ale musiałaby być to mega gęsta, odparowana jego wersja.

Przepyszny miód. Pijcie miody pitne. I portery bałtyckie. O ile porter bałtycki to polskie czarne złoto i piwowarski skarb Polski, o tyle miód pitny to polskie płynne złoto. I najszlachetniejszy trunek z Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz