poniedziałek, 21 listopada 2016

ReCraft- BioWar, Browar Stu Mostów- Schops, Doctor Brew- 27,5 Barley Wine Bourbon BA

Miałem dwa dni wolnego, a akurat ojciec był w okolicach mojego domu rodzinnego, więc pojechałem sobie na to swoje piękne zadupie poczuć ostatni letni wietrzyk w tym roku (naprawdę ciepły wiatr jak na listopad), zrelaksować się w okolicznościach przyrody i kochanego psiaka (tak dawno nie była na spacerze, dopiero 6 razy tego dnia -okolica godziny 14...) i prac ogrodowych w stylu stawiania płotu wokół przyszłego sadu.

No i wziąłem kilka piw ze sobą. Żeby sobie razem z rodzinką, konkretnie ojcem i siostrą, spróbować. Jakoś nie lubię pisać o piwach które wypiłem wcześniej, pamięć ludzka zawodna jest... Ale tym razem zrobiłem notatki. Więc kilka słów będzie. Aczkolwiek bardziej lakonicznie i mniej chaotycznie niż zazwyczaj. I wybaczcie jakość zdjęć jeszcze słabszą niż zazwyczaj.

BioWar- Pale Ale- Browar ReCraft

Piwo o tyle ciekawe, że do jego wytworzenia mocno przyczynili się studenci Uniwersytetu Śląskiego, którzy wyizolowali drożdże z owoców, oraz wybrali najlepszy szczep (w tym przypadku z jabłek). Więcej o projekcie możecie przeczytać na przykład tutaj.

Powiedzmy że pomarańczowe, totalnie mętne piwo z wielką czapą piany. Wygląda jak solidny hefeweizen.


Po odkapslowaniu z butelki zaatakował potężny aromat jabłek, słodkie estry jabłkowe. Piękny aromat. Ze szkła słodkie jabłka, gruszki, mega owocowo. Jedyny mankament to specyficzna, ostra nuta, która momentami wpada w rozpuszczalnik, terpentynę, a momentami w ostrą żywicę, nie jestem pewien czy to od chmielu czy jednak trochę aldehydu octowego tutaj jest. Nie przysłania jednak wspaniałego, jabłkowo- gruszkowego, słodkiego, soczystego zapachu, jest to raczej przysłowiowe ziarnko pieprzu.

Smak i odczucie w ustach:
lekka słodycz, lekka, ziołowa goryczka, delikatnie zalegająca.
Gładkie piwo, słodowość w postaci przyjemnych biszkopcików, do tego sporo przyjemnych, słodkich, owocowych nut, znowu słodkie jabłka i gruszki. Ponownie pojawia się ta ostra, jakby terpentynowa nuta.
Piwo wysoko wysycone, ale o przyjemnej, aksamitnej fakturze. Dosyć pełne jak na tak lekki balling.

Overall:
Nie oczekiwałem wiele po tym piwie, a tu petarda. Poza mankamentem w postaci tej ostrej terpentyny, nie wiem czy to aldehyd czy inna cholera, przepiękne estry owocowe które totalnie rozpieprzają system. Jakbym wpadł do wielkiego basenu pełnego jabłek i gruszek. Zajebiste.
Jeśli da się wyeliminować tą ostrą nutę, to aż się prosi o IPA na tych drożdżach. Wyjdzie New England IPA w najlepszym wydaniu.
Pomijając jeszcze raz tą agresywną, ostrą nutę, to tak pięknie owocowo pachniało tylko Art. +9 z browaru Stu Mostów z piw które piłem w tym roku. Także naprawdę, warto spróbować.

Schops- Browar Stu Mostów

To piwo już piłem oraz recenzowałem, link macie tutaj. Wziąłem je ze względu na mojego ojca, który podobnie jak ja lubi historyczne ciekawostki tego typu, a ze względu na delikatny, słodkawy smak tego piwa zakładałem że mu będzie smakowało. Nie pomyliłem się.

W porównaniu do poprzedniej warki, tutaj już nie ma aż takiego szoku smakowego, nadal jest słodko, waniliowo, nieco bardziej można rozróżnić kwaskowe nuty od dzikich drożdży, biszkopt od słodów, lekką wanilię, nie jest to ze sobą aż tak wymieszane.
Najbardziej nadal szokuje fakt, że muszkat powinien wnieść nuty gorzkawe, korzenne, tego tutaj raczej nie czuję, ale za to, proszę bardzo, delikatna słodycz a la wanilia.
Wysycenie nadal wysokie, delikatnie niższe niż w pierwszej warce, przynajmniej takie miałem wrażenie.

Delikatne, mega pijalne piwo, po które pewnie będę chętnie sięgał jeszcze nie raz jeśli będę miał ochotę na jakieś lekkie, przyjemne, słodowe piwo. Świetne jest.

27,5 barley wine Bourbon BA- Doctor Brew

No i czas na gwiazdę wieczoru. "Najlepsze piwo od Doctor Brew". No chyba że to były przeprosiny Kopyra za udawanie orgazmów. Wiem, dowcip nieświeży, już nie na czasie, ale nadal mnie bawi.

Rada na początek, bo jeśli ktokolwiek jeszcze to czyta to pewnie i tak zaraz straci uwagę; dajcie temu piwu się ogrzać. Serwowane w temperaturze pokojowej, dopiero po dłuuuugiej chwili ogrzewania kieliszka w rękach zaczęło naprawdę się otwierać i pokazywać kokosy.

Niuch z butelki- potężny, słodki, likierowaty, ulepkowaty zapach.

Piwo zmętnione, barwa... herbaciana, wpadająca w rubin. Biała piana, szybko znika.

Aromat ze szkła: tutaj na początku rządzi ciężki karmel, likier, lekkie toffe, czuć też mokre drewno. Trochę suszonych owoców w alkoholu. Ale jak skubaniec zacznie się ogrzewać (em... w sumie, może by go tak jak brandy? Do koniakówki i nad świeczkę?) zaczynają wychodzić pokłady wanilii, kokosa, mleczka migdałowego. I zaczyna się robić konkret.

Smak: bardzo mocna słodycz, ale kontrowana wyraźną goryczką, lekko cierpką. Wyraźnie beczka poszalała, i mamy tutaj sporo tanin, goryczka wyraźnie herbaciana, ściągająca.
Potężny, ciężki karmel, lekkie posmaki owocowe, i zaczynamy od odrobiny, kończymy na tonach wanilii.

Ciało: pełne (chociaż bez szaleństw), likierowate, syropowe. Nisko wysycone oczywiście.

Overall: Bardzo dobre, ciężkie piwo do spokojnej degustacji na koniec wieczoru. Na początku byłem lekko rozczarowany, ale kiedy beczka zaczęła wychodzić (naprawdę, serwować w wysokiej temperaturze. 15*C to minimum!) to zaczął się robić naprawdę konkret.

Kilka rzeczy o których chciałbym wspomnieć. Po pierwsze, piwo ogólnie jest świetne, ale większość roboty według mnie wykonała tutaj beczka. Jeśli chodzi o podstawę, to 27,5 Russian Imperial Stout zrobił na mnie większe wrażenie, i chyba jego wolałbym spróbować w wersji beczkowej, w RISie bardziej było czuć jednak ten ciężar, przynajmniej jeśli chodzi o aromat, złożoność piwa. Ba, pewnie zostanę okrzyknięty heretykiem, ale gdyby nie beczka, to za smaczniejsze uznałbym tak wyklinane przez wielu american barley wine od Doctor Brew, z uwagi na bardziej interesujący, bardziej owocowy profil. No ale gdybać sobie mogę, a to 27,5 Barley Wine w beczce wylądowało.

Drugi aspekt to cena. Wiele osób krzyczy że gwałt, rozbój, że za drogo.
Ujmę to tak: za tej klasy piwo, w pojemności 0,5l, jest to cena wysoka, ale nie urwana z kosmosu. Kupowałem droższe i gorsze piwa z bardziej renomowanych browarów. Oczywiście, znajdziemy nawet lepsze i tańsze piwa w tej cenie, głównie z europejskich browarów i raczej w pojemnościach 0,33. Gdyby to BW wylądowało w butelkach 0,33 i kosztowało 30-35 zł, aż takiego rabanu pewnie by nie było, chociaż nadal jest to cena wysoka. Ale uznajmy że po pierwsze jako tako usprawiedliwiona kosztami produkcji, po drugie jednak produkt niejako luksusowy.
Także pomimo że faktycznie jest drogie, to nie jest to z dupy wzięte i piwowar z dywanu na łeb całkiem nie spadł. Tyle samo płaciłem w sumie za porter bałtycki z Dukli, również leżakowany w beczce, tyle że pojemność była 0,33 a piwo znacznie słabsze.

Dobra. Zostawmy temat kasy, pieniądze szczęścia nie dają, ale można za nie kupić dobre piwo. I wypić z rodziną, co jest bezcenne.

27,5 Barley Wine od Doctor Brew to piwo świetne, na pewno jednak nie najlepsze jakie piłem w tym roku, i nawet pomimo fenomenalnej pracy jaką zrobiła beczka, nie wiem czy najlepsze od Doctorków. Ale mam nadzieję że będzie się jeszcze pojawiać. Chociaż, jak już wspomniałem, fajniej by było gdyby było w butelkach 0,33 i za jakieś 30+zł, to może się za jakiś czas skuszę na powtórkę.

Gdybym miał ustawiać w rankingu barley wine'ów... Na pewno nie przebija Old Sherry Oloroso BW od Evil Twin ani Mr Hard z beczki po winie. Na pewno zjada jednak wiele BW, chociażby pite niedawno przeze mnie w Multi Qlti barley wine z Pohjala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz