środa, 23 listopada 2016

Browar na Jurze- Jurajskie Świąteczne

Nie wiem jak bardzo pojebaną osobą jestem, nie mnie to oceniać, ale sobie daję skromne 7 na skali od 1 do pojebania. Więc nie zaskoczy Was zapewne że Last Christmas nucę przez cały rok, za wyjątkiem okresu kiedy pojawia się w radiu 12 razy na godzinę, bo wtedy mnie wkurwia, i to nawet pomimo że radia nie słucham.
Drugą zaskakującą sprawą jest fakt, że pomimo że piłem mnóstwo piw, to świątecznych nie piłem. A nie wróć. Piłem Renifera. Dobry był. Wróć x2, piłem kiedyś też Xmas rye czy jak się to nazywało od Doctor Brew kiedyś. No to piłem piwa świąteczne. Dwa piłem.

Ale jak zobaczyłem piwa świąteczne na półce dzisiaj w sklepie, to z okazji 23ego dnia listopada tudzież pierwszej środy tego tygodnia postanowiłem kupić. Także kupiłem, zaraz wypiję, zapnijcie pasy, włączcie last christmas czy inny orła cień, i pijcie piwa świąteczne cały rok, bo kto nam zabroni. Oprócz piwowarów którzy jebaniutcy jakoś w lipcu ich nie wypuszczają. No idea why.

A, etykieta. Jebieska w odcieniu błękit blondi, spikselowana na wzór sweterka świątecznego tudzież starego Mario, ma ze dwa zapijaczone rogate cosie, śmiało zakładam że miały być to łosie. Zapijaczone z uwagi na czerwony piksel w miejscu na nos. Nawet ja tego jeszcze nie mam. I generalnie sweterkowo to wygląda. Albo jak walka między dwoma łosiami w grafice Mario, co kto woli. Resztki szarych komórek nieśmiało pukają mi od spodu w czaszkę że Renifer z Kopyra&Widawa colllabocośtam też tak wyglądał, tylko bardziej komunistycznie, wróć, bardziej w czerwonej kolorystyce utrzymany był.


Jurajskie Świąteczne- Xmas Ale- Browar na Jurze

A tak. Do kotła wpadły: kakao, chilli, miód gryczany. O kaloszach piwowara tudzież czapce mikołajce nie piszą. O, w składzie jest też aromat czekoladowy. Ha, to akurat wolałbym w zapachu a nie w składzie, ale co poradzisz. Omnipollo tak robi non stop a ludzie kupujo.

Ło panie, ale to wali czekoladą. I muszę uczciwie przyznać że miód też czuć. Ale czekoladowe potwornie, prawie jak mikołaje w folijce co mi zwisały. Z choinki. W dzieciństwie. Lubiłem wieszać mikołaje. Nadal lubię, zgadnijcie czemu już do mnie nie przychodzi?

W strumieniu piwo miedziane, dosyć klarowne. Niewysoka, beżowa, drobna piana. W szkle oczywiście piwo czarne, nieprzejrzyste, ale w tym nocniku nawet desitka ma pewne szanse na bycie czarną i nieprzejrzystą.

Aromat: Z jednej strony upierdliwie słodka czekolada, taka słodka, słodka, pseudomleczna. Potwornie słodki wyrób czekoladopodobny który nie leżał obok kakao i dlatego wszyscy to tak kochamy i wdupiamy ku zgubie naszego uzębienia, przynajmniej do pewnego roku swego życia po którym od alkoholu, kawy i fajek robi nam się reset i już nie jesteśmy tego przeżuć z uwagi na ilość słodyczy.
Z drugiej strony ostra nuta odfermentowanego miodu. Nie miód pitny, brońcie bogowie, to zapach zdziczałego, lekko octowego wina miodowego. Wypadkowa miodu gryczanego i alkoholu. Albo raczej miodu i drożdży, czyli kwasy miodowe na ten przykład tak będą pachnieć. Nie jest to zapach nieprzyjemny, ale specyficzny, w sumie nie do końca współgrający z tą ulepkowatą czekoladką świąteczną.
Na finishu nieśmiało kakao, ale tym razem takie prawdziwe, próbuje powiedzieć "tu jestem", ale nie bardzo daje radę.

Smak:
Potwornie słodkie piwo, i lekko pikantne na finishu.
Potężna dawka karmelowo-pseudoczekoladowej słodyczy, przy której słodycz miodu działa niemalże jak smak kwaśny przełamując to jak grubas z Laponii w czerwonym kożuchu cienki lód na jeziorze. Na finishu pojawia się nam nagle kakao, zaskakując swoją głębią smaku, oraz lekkie pieczenie od papryczek chilli.

Ciało: średnie, niskie do średniego wysycenie.

Overall:
Potwornie słodkie piwo. Koszmarnie czekoladowe słodką, tanią czekoladą. Prawie się go pić nie da.
Jest wspaniałe.

Jest jak Last Christmas: kiczowate, a tak świąteczne że mam ochotę kupić wiatrówkę i kampić na czerwonego grubasa przy kominie. Jest jak słuchanie last christmas: wstyd się przyznać że wypicie czegoś tak potwornie słodkiego i kiczowatego może sprawić przyjemność.

Jest idealne dla wszystkich cukrorzerców, ludzi którzy uwielbiają słodycz w ilościach nieograniczonych. Jest tak słodkie, że Organic Chocolate Stout jest goryczkowe przy nim. Jest tak słodkie, że muszę rozklejać zęby pomiędzy każdym łykiem. Jest tak słodkie, że Double Trouble z jego pięcioma balingami laktozy chowa się w kącie ze smutkiem.

Cudowne piwo, każdy powinien raz w roku takie wypić. Gdybym był w stanie wypić więcej niż jedno w roku to pierdyknąłbym sobie w pokoju choinkę z pustych butelek po tym cudeńku.

Jeśli macie w rodzinie kogoś kto uwielbia słodycz, możecie mu dorzucić buteleczkę tego cuda do prezentu. Osłodzi mu to życie. Na długo.

A teraz pozwólcie że oddam się przesłuchiwaniu kolejnych piosenek świątecznych, zmęczę resztę tej wspaniałości, a potem pójdę napić się dziegciu.
Kupcie koniecznie. Ja czuję się tak świątecznie że jakby mi lampki choinkowe w ... wetknąć to by świeciły.
Bardzo dobre, cudownie świąteczne, aczkolwiek totalnie niepijalne piwo.
Ho, ho, ho!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz